13.Prawa wyborcze.

10.5K 775 2.7K
                                    

- Nie, nie zgadzam się! - powiedział zażenowany zielonooki. - Nie zrobię tego! - fuknął na nauczyciela.

- Oj no weź, przecież to nic takiego. - przewrócił oczami Louis.

- Dla mnie jest. - rzekł bojowym tonem Harry.

- No właśnie! - szatn wyrzucił ręce w górę w akcie desperacji. - A jesteś tu dlatego, żeby się przełamywać!

- Przełamywać, a nie porównywać gołe klaty. - burknął Styles.

- Jak nie, to nie. - rzekł niebieskooki i sam zaczął przeglądać Google grafikę z gołymi torsami akorów i sportowców. - Klata Zaca Efrona czy Ryana Goslinga... - mruczał pod nosem, zastanawiając się na głos, jeżdżąc kursorem po ekranie. Oczywiście, że robił to specjalnie.

Kręconowłosy ożywił się.

- I ty się jeszcze zastanawiasz? Ryana! Efron ma za duże te mięśnie. - powiedział, nie zważając na to, że dosłownie chwilę temu protestował przeciwko tej grze. Louis uśmiechnął się chytrze.

- Tyler Hoechlin kontra Colton Haynes. - powiedział nauczyciel.

- Tyler. Jest bardziej męski. - rzekł po chwili namysłu Harry.

- Dylan O'Brien czy Cameron Dallas.

- Oczywiście, że Dallas! - powiedział jakby to było najoczywistrza rzecz na świecie.

- A ja myślę, że Dylan. Ma taki... delikatniejszy ten zarys, ale nadal jest szczupły. - wzruszył ramionami. Próbował sobie wmówić, że nie powiedział tego dlatego, że chłopak siedzący obok jest podobnej postury.

- No chyba nie. - prychnął zielonooki.

- No chyba tak. - również prychnął nauczyciel.

- Cameron ma najlepszą klatę z nich wszystkich! - postawił na swoim kręconowłosy.

- Nie...? - fuknął szatyn.

- Ta-ak. - zanucił jak małe dziecko Harry.

- Nie-e. - zrobił to samo Tomlinson.

- Nikt nie ma lepszej klaty od Dallasa. - powiedział twardo zielonooki. Louis wpadł na pewien pomysł.

- Ah tak? - uniósł jedną brew.

- Tak. - odpowiedział.

- A ja? - uśmiechnął się arogancko.

- Co--o kurwa. - wyrwało mu się kiedy zobaczył, że szatyn po prostu odpiął koszulę, którą miał na sobie.

- Język. - popatrzył na niego karcąco. Styles spłonął rumieńcem. Wpatrywał się w wyrzeźbiony tors nauczyciela i niekontrolowanie oblizał wargi. Niebieskookiego satysfakcjonowała taka reakcja. Po chwili zielonooki zorientował się co zrobił i od razu spuścił wzrok.

Nauczyciel zapiął tylko kilka guzików, mając radość z zawstydzania ucznia.

- Twoją reakcję uznam za aprobatę i jednocześnie przyznanie mi wygranej w starciu z Cameronem Dallasem. - wyszczerzył się niebieskooki. Styles tylko coś burknął pod nosem, nadal nie patrząc na mężczyznę. - Oj no już, nie fochaj się. - powiedział wesoło szatyn i zmierzwił czuprynę Harry'ego. Nieco udobruchał tym gestem ucznia. Zamruczał jak kotek, a Tomlinson zachichotał na to.

- Czy ty zachichotałeś? - zapytał z uśmiechem Styles.

- Może. - wzruszył ramionami, ale nadal mając rozpromienioną twarz. - Nie zapominaj, że nie jestem do końca hetero. Mam też coś z gejostwa.

- To tylko geje mogą chichotać? - zmrużył oczy na szatyna.

- Tego nie powiedziałem. - uniósł ręce w geście obronnym. Tym razem to kręconowłosy zachichotał. Louis uśmiechnął się. - Lubię jak ty chichoczesz. - powiedział, a Harry uśmiechnął się lekko zarumieniony. Niebieskooki nie wiele myśląc wsadził palec w dołeczek na policzku Stylesa.

- Co ty robisz? - uniósł jedną brew.

- Spełniam marzenie. - zaśmiał się Tomlinson. - Są takie... Hazzowate. - powiedział po chwili namysłu.

- Jakie?

- Hazzowate. - wzruszył ramionami. - Pasują ci. - wyszczerzył się nauczyciel. Harry przewrócił oczami.

- To tylko wada. Jakaś dziura w mięśniu czy coś takiego. - odpowiedział, nie podzielając zdania szatyna.

- Nie pieprz głupot. - Harry uniósł brew na wulgaryzm. - Żadna wada, tylko zaleta. Kiedyś się o tym przekonasz. - rzekł tajemniczo, a Styles nie wiedział co miał na myśli niebieskooki.

- Co to znaczy? - spojrzał na niego z niezrozumieniem.

- Jak mówię, że kiedyś, to znaczy, że kiedyś. Nie teraz. - wytłumaczył jak małemu dziecku. - W swoim czasie. O, to jest dobre określenie. - Styles westchnął zrezygnowany, bo wiedział, że Tomlinsona nie przegada.

- Co tak wzdychasz? - uniósł jedną brew. - Czy ty podważasz mój autorytet? - powiedział poważnie, ale w duchu śmiejąc się do rozpuku. - Nadal jestem twoim nauczycielem. Masz obowiązek się stosować do moich słów. - zakończył i chwilę potem zaśmiał się, sam nie wie czemu.

- No właśnie, nauczycielem! Nawet nie wiesz jakie to jest stresujące. - rzekł Harry. - Siedzisz w ławce i próbujesz przebłagać mózg, żeby nie odezwał się do ciebie po imieniu. - narzekał Styles. Szatyn miał ubaw z jego buntowniczej miny.

- Zluzuj gacie, Styles. - zaśmiał się nauczyciel.

- Czy ty sądzisz, że buntuję się o drobnostki? - spojrzał na niego niedowierzającym wzrokiem. - Żadnej sprawiedliwości na tym świecie. No żenada. - powiedział sztucznie niczym jakiś wyniosły polityk. - Siedemnastolatek nie może wyrazić swojego zdania, bo od razu jest na przegranej pozycji. No skandal! - kontunuował tę szopkę, a Tomlinson patrzył na niego z uśmiechem.

- Ile? Siedemnaście? - powiedział z "niedowierzaniem" Louis. - Ty to nawet praw wyborczych nie masz. Przepraszam, tylko dla dorosłych, dzieciaku. - wyszczerzył się do ucznia, który patrzył na niego ze zmrużonymi oczyma.

- No, już nie ciesz się tak, staruszku, bo ci w krzyżu coś przeskoczy.

69696969
Hejo!

Jakoś lubię ten rozdział, nie wiem czemu...

Miłego dnia!

Your sincerely,
LARloveRY

White changes black || LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz