12.Dziady.

10.7K 740 1.6K
                                    

- O czym dzisiaj rozmawiamy? - zadał pytanie Harry, siadając na biurku i zaczynając wymachiwać nogami. Tomlinson uśmiechnął się na ten widok.

- Dzisiaj wykreuj sobie w głowie obraz chłopaka idealnego. - powiedział po chwili nauczyciel. Styles zamarł w bezruchu.

- Co to ma na celu? - zapytał kulturalnie.

- Jak będziesz miał określony typ chłopaka, może zaczniesz poszukiwania, a wtedy może kogoś znajdziesz i się zakochasz, a ten ci pomoże siebie zaakceptować. - wzruszył ramionami niebieskooki, ale jakoś dziwnie ciężko mu się zrobiło na myśl, że brunet miałby chodzić z kimś za rękę.

- No okej. - westchnął kręconowłosy. - To nie wiem... - zamyślił się. - Napewno musi być starszy ode mnie. To cecha nadrzędna. Powinien się troszczyć o mnie, nie wiem, kazać nosić szalik, poprawiać kołnierzyk... wiesz, po prostu pokazujący, że mnie kocha. Może jeszcze... rozsądny i empatyczny. Tak, myślę, że to tyle w sumie. - wzruszył ramionami. - Wygląd nie ma znaczenia. No może, żeby był znośny.

- No to... masz szeroki wybór. - powiedział nieco przygaszony szatyn, jednak posyłając mu uśmiech. Sam nie wie czemu ma taki humor.

- Wątpię, żeby który kolwiek chciał mnie. - zaśmiał się zielonooki, a nauczyciel spojrzał na niego karcącym wzrokiem.

- Nie mów tak. Wiele osób dałoby dużo, żeby być z tobą. - powiedział poważnie Louis, następnie robiąc łyka kawy, a potem oblizując wargi z piany. Brunet nieświadomie zapatrzył się na koniuszek język sunący po ustach Tomlinsona. Kiedy się o tym zorientował, poczerwieniał na twarzy i spuścił wzrok.

- Tak czy inaczej, nie jestem pewien, czy jestem gotowy na bycie z kimś w związku. Musiałbym sobie wszystko poukładać w głowie. - powiedział po chwili uczeń.

- Ja nie mówię, że masz teraz i już z kimś chodzić. Po prostu chcę, żebyś był świadomy tego, czego oczekujesz czy szukasz. - brunet nieustannie był zdzwiony w jak mądry i płynny sposób odzywa się niebieskooki. - Szukaj, kiedy będziesz potrzebował. Albo poczuj, że potrzebujesz danej osoby przy sobie. Wtedy walcz. Gorące serce, chłodny rozum. Kodeks uwodziciela. - zacytował żartobliwie nauczyciel. Zielonooki tym razem zaskoczony był tym, jak łatwo Tomlinsonowi przyszło zacytowanie jednej z książek, jeszcze w dodatku na temat i w formie humorystycznej. Halo?! Od kiedy nauczyciele edukacji seksualnej mają taką wiedzę?! (A/N nie ubliżając nikomu).

- Czytałeś? - zadał mało inteligentne pytanie.

- Oczywiście. To i wiele innych... - rozmarzył się szatyn. - Mówię ci, nawet dotarłem do jakiś poetów bodaj z Polski. Mickiewicz, Słowacki, Kochanowski. To byli dopiero królowie gry słownej i rządzący własnym piórem pisząc życie subiektywne w kontekście wszystkich. Na przykład, wymieniłem Johna Kochanowskiego. Ten sobie wyrobił status społeczny pisaniem fraszek. Jak mu kto podpadł, już więcej nawet nie odważył się podnieść wzroku z ziemi, bo tak został zrówanany z gnojem. Stary piernik. Potem napisał niby cykl trenów dla swojej zmarłej córki, a tak na prawdę użalał się nad sobą. Egocentryk jeden. - zaśmiał się niebieskooki, a uczeń wytrzeszczył oczy. On ledwo wiedział, gdzie leży ten kraj, a co dopiero znać poetów i ich twórczość. Tomlinson spojrzał na minę ucznia.

- Nie gadaj, że nie słyszałeś o "Dziadach". - powiedział z niedowierzaniem nauczyciel. - Ahh... to będzie twoje zadanie. Musisz przeczytać "Dziady" Adama Mickiewicza. - powiedział z uśmiechem szatyn.

- Skąd znasz to wszystko? - zapytał ze zdziwieniem Styles.

- Gustuję w dobrej literaturze, mój drogi. Tobie też to polecam. Nie pożałujesz. - puścił mu na koniec oczko. Spojrzał na zegarek. - Oh, rozgadałem się. Proponuję wrócić do tematu. - zastanowił się na moment. - To może... Jak wyobrażasz sobie ten związek?

- Huh, to trudne pytanie. Nigdy nad tym nie myślałem. - pomyślał moment. - Jednak myślę, że wszystko powinno się po prostu rządzić własnym czasem i toczyć naturalnie. - wzruszył ramionami.

- Nic poza tym? Żadnych oczekiwań? Nie wiem... zasada trzech randek czy coś takiego? - uniósł jedną brew, ponownie zamaczając swoje usta w gorącym napoju.

- No... nie. Jeżeli z tą osobą dobrze mi się rozmawia i przebywa, to czemu miałbym mieć coś przeciwko częstym spotkaniom? To by było wbrew mojej naturze. - powiedział lekko, wymachując nogami w powietrzu.

- W sumie, dobre podejście. - zaapropował po chwili nauczyciel.

- Aa... i jeszcze ten ktoś powinien... - odchrząknął. - ... huh... być taki jak ja. - powiedział cicho i spuścił wzrok, cały zaczerwieniony.

- W sensie? - zapytał zdezorientowany Louis.

- Ymm... po prostu... - odkaszlnął zażenowany. - ... umm nie chcę o tym mówić. - powiedział wymijająco i odważył się wreszcie spojrzeć w niebieskie oczy Tomlinsona. Ten popatrzył na niego niezrozumiale. Szatyn nie bardzo wiedział o co chodzi uczniowi. Chociaż... miał pewne podejrzenia, ale bardzo górolotne. Bo czy możliwe, że Harry...?

Nie, na pewno nie.

I cóż... nie ich wina, że tak dobrze im się rozmawiało, że dopiero woźna wyrzucała ich ze szkoły.

69696969
Cześć!

Podziękujcie mojej pani z polaka, bo akurat dzisiaj musiałam przeczytać całe Dziady 😂

Your sincerely,
LARloveRY

White changes black || LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz