24.Raffaello.

10.4K 685 452
                                    

Kiedy oderwali się w końcu od siebie, niebieskooki oparł o siebie ich czoła. Na ich twarzach gościły lekkie uśmiechy, a w oczach tańczyły wesołe iskierki. Nie musieli nic mówić. Nawet nie wiedzą, co by musieli powiedzieć, żeby opisać tą drugą połówkę. Tutaj nawet Raffaello by nie wystarczyło (więcej niż tysiąc słów).

- Co teraz? - wyszeptał Harry, a ten szept zdawał się rozlegać echem po sali. - W co myśmy się wpakowali? - powiedział poniekąd niedowierzająco.

- W miłość. - zachichotał cichutko Louis. - A co do twojego pytania... - zatrzymał się na chwilę. - ...Nie wiem. Myślę, że powinniśmy narazie ukrywać się. - powiedział ze smutnym uśmiechem i pogłaskał go po policzku.

- Ale to tak dużo czasu. - westchnął Styles. - Jeszcze półtora roku.

- Nie prawda. - uśmiechnął się lekko Louis. - Gdyby tak dużo było, rzuciłbym tę pracę w cholerę. - zachichotał. Brunet zmarszczył brwi w niezrozumieniu.

- O czym ty mówisz? - zadał pytanie kręconowłosy.

- Po prostu. - uśmiechnął się nauczyciel. - Jestem w tej szkole tylko na ten rok szkolny. - oznajmił

- Co? Dlaczego? - Harry nic nie rozumiał. Tomlinson mówił tajemniczo i wydawałoby się, że nie chce powiedzieć prosto w sedno. Styles naprawdę był ciekawy.

- Wiesz, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła, kochanie? - powiedział żartobliwie, a zielonookiemu serduszko roztopiło się na zaimek, którego użył szatyn.

- Oj, nie bądź taki dokładny. - przewrócił oczami kręconowłosy. - I tak wylądujemy obaj w piekle za naszą miłość. - powiedział i popatrzył na Louisa. Zobaczył znowu ten karcący wzrok i nie wytrzymał. Musiał się spytać. - Co tak na mnie patrzysz? - uniósł jedną brew. - Już od początku czasami tak mnie zabijasz wzrokiem, a ja nie mam pojęcia o co ci chodzi. - rzekł "oburzony" brunet.

- Bo nie lubię jak przewracasz oczami. - powiedział prosto niebieskooki. - Pokazujesz wtedy postawę lekceważącą, a ja nie lubię jak mnie ktoś zbywa. - powiedział nieco napiętym tonem. - Szczególnie teraz, kiedy jesteś mój. - podkreślił ostatni wyraz. I czy to dziwne, że Harry'emu zrobiło się gorąco na ten ton i słowa? - Więc nie będziesz w moim towarzystwie przewracał oczami, czy się rozumiemy? - zapytał, unosząc brew.

- Tak. - przełknął ślinę uczeń i próbował nie myśleć o tym, jak gorąco wygląda Louis z tą miną nieco zirytowaną. Niebieskooki popatrzył na niego, jakby oczekiwał, że ta odpowiedź będzie brzmiała inaczej. Harry zreflektował się. - T-tak, tatusiu. - brunet spuścił wzrok, cały zarumieniony.

- Tą kwestię już omawialiśmy, nie pamiętasz? - zadał pytanie nadal napiętym głosem. - Przypomnę; jak mówisz, to patrzysz mi w oczy. - powiedział i podniósł jego podbródek tak, aby mógł złapać z nim kontakt wzrokowy. Kiedy popatrzył na czerwone policzki jego chłopca, uśmiechnął się lekko. Przecież na Stylesa nie dało patrzeć się inaczej, niż z miłością i uśmiechem. Zielonooki niepewnie to odwzajemnił. Następnie, po prostu wtulił się w Louisa.

Tomlinson był tym urzeczony. Jego serce rosło, kiedy miał w ramionach cały swój świat, swoje słoneczko. Mocno objął młodszego i wsadził nos w jego loki.

Styles wsłuchiwał się w miarowe tętno szatyna i napawał się tym ciepłem, które otrzymywał. Mógłby tak trwać w nieskończoność.

- Przepraszam. - szepnął cichutko Harry. - Za to, że uciekłem po tamtej nocy. - powiedział równie cicho.

- Nie przepraszaj. - odpowiedział szatyn. - Miałeś prawo tak pomyśleć. To ja jestem tchórzem, bo nie powiedziałem ci od razu prawdy. - mówił i gładził plecy kręconowłosego. - Ale liczy się to, że sobie wszystko wytłumaczliśmy. - rzekł po czym wziął na ręce Stylesa, przyklejonym do niego jak koala do drzewa i siadł na krześle, aby oby dwóm było wygodnie. Zielonooki, nadal wtulony, usiadł okrakiem na kolanach starszego. Siedzieli w przyjemnej ciszy. Musieli przyswoić sobie to wszystko, co zaszło między nimi. Każdy mógłby pomyśleć, że ich związek jest nieetyczny i niemoralny. Jednak to nie do końca prawda.

- O co chodziło z tym, że jesteś w tej szkole tylko na jeden rok szkolny? - uniósł głowę Harry, patrząc na szatyna. Ten westchnął. Pomyślał moment nad odpowiedzią.

- Mam pomysł. - oznajmił po chwili. - Wstań, proszę. - powiedział po czym poklepał go po udzie. Zielonooki nie bardzo wiedział o co chodzi, ale wykonał polecenie. Szatyn podniósł się z krzesła, pokazując, aby młodszy zajął to miejsce. Tomlinson stanął około półtora metra przed brunetem i powiedział:

- Powiedz kogo widzisz. - oznajmił. - Ale nie jako ty, Harry, tylko jako osoba, która mnie nie zna i widzi mnie pierwszy raz na oczy. - Styles nadal nie potrafił zorientować się w sytuacji, ale postanowił spróbować. - Zmień myślenie. - dodał jeszcze Louis. Brunet zastanowił się chwilę.

- Widzę napewno bardzo przystojnego mężczyznę. - powiedział na początek. - Ma szatynowe włosy i jest dosyć niski. - i tutaj Harry'emu właściwie skończyły się pomysły. No bo co mógł o nim powiedzieć, skoro "widzi go pierwszy raz na oczy"? Pomyślał nieco dłużej. Przyjrzał się trochę bardziej. - Ma odważną postawę, co znaczy, że jest pewny siebie. - Harry był zadowolony z tego szczegółu, który wychwycił. - Lub jest dumny. - wzruszył ramionami. - Ma lekki zarys mięśni, co świadczy o tym, że nie wykonuje jakiejś ciężkiej pracy fizycznej. Jednak jednocześnie, zapewne korzysta z siłowni, a to znaczy, że ma trochę wolnego czasu. - kontynuował. - Czasem nosi okulary, co może oznaczać, że często siedzi przy laptopie, ewentualnie lubi czytać. - sam był zdziwiony, że potrafi tak dedukować. - Ma poważną minę, co znaczy, że jest poważnym człowiekiem lub wykształconym. - chwilę zastanowił się nad ostatnim słowem. Wykształconym. Zaczął skojarzać fakty.

Mądre riposty. Ładne słownictwo. Oczytany w każdego typu literaturze.

A więc tak, Louis Tomlinson jest człowiekiem wykształconym.

Co za tym idzie?

Skończył studia.

I bynajmniej nie był to Harvard na wydziale edukacyjno-seksualnym.

696969
Hej!

Jeszcze tylko epilog... a potem dodatki...

Heh, czyżby Louis miał jakieś małe tajemnice? 😏

Your sincerely,
LARloveRY

White changes black || LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz