22.Motyw.

10.1K 679 429
                                    

Harry spędził weekend na katowaniu się myślami o tym, że Louis jedynie pomagał mu w akceptacji. Jego serce było złamane na milion drobnych kawałków. Głównie dlatego, gdyż uświadomił sobie, że on nie jest zafascynowany Tomlinsonem. On czuje do niego zdecydowanie coś więcej.

W poniedziałek rano, z wielkim ociągnięciem zebrał się do szkoły. Wiedział, że ta konfrontacja jest nieunikniona. Cały dzień chodził w jakiejś apaszce, chcąc zakryć malinki na jego szyi. Ku jego nieszczęściu, cały dzień minął szybko. Za szybko.

Została ostatnia lekcja.

Na przerwie, Styles namawiał Liama na opuszczenie zajęć i pójście na wagary. Payne jedynie dziwnie się na niego popatrzył i wyraził stanowczy sprzeciw. To doprowadziło do tego, że Harry teraz stoi wraz z przyjacielem przed drzwiami sali biologicznej. Brunet naciągnął na swoją głowę kaptur bluzy i jak najbardziej schował się za Liamem. Ciemnooki nic nie powiedział.

Usiedli jak najdalej od biurka, czyli na ich stałym miejscu. Pan Tomlinson był zajęty czymś przy biurku. Zielonooki nie mógł się powstrzymać od patrzenia kątem oka na nauczyciela. Nauczyciela, z którym dwie noce wcześniej stracił prawictwo, a potem uciekł bez słowa.

Harry nie mógł nie zauważyć drobnych zmian w wyglądzie Louisa; nieco bardziej podkrążone oczy czy mniej ułożone włosy. To nieco zaniepokoiło Stylesa, ale przemilczał to. Na ułamek sekundy ich spojrzenia się skrzyżowały, a Harry widział w tych niebieskich tylko ból. W czystej formie. Nie wiedział tylko, czym był on spowodowany.

Po dzwonku na lekcje, drzwi do sali zamknęły się wraz z ostatnim uczniem, który wszedł do klasy. Szatyn wstał zza biurka, stając na środku sali. Przebiegł wzrokiem po uczniach, ale kręconowłosego ominął. Nie chciał teraz na niego patrzeć. Nie w tym momencie, kiedy jego widok sprawia mu takie cierpienie, a jednocześnie powoduje w nim złość.

Po chwili odezwał się.

- Dzisiaj porozmawiamy sobie o asertywności. - powiedział nijakim tonem głosu. Nie ukrywał, że chciał dopiec zielobookiemu. Nie ważne, jak bardzo go kochał. W tym momencie był zaślepiony złością i żalem do młodszego. Skontrolował reakcję Harry'ego. Nieco skulił się na swoim miejscu. Nie widział jego twarzy, gdyż ten nadal miał nałożony kaptur.

- Porozmawiamy o tym, jak odmawiać, reagować czy rozmyślać nad różnymi sugestiami. Szczególnie od strony osób nieco starszych od was. - powiedział.

Harry czuł się w tym momencie jak gówno. Jak jakaś dziwka. Co Tomlinson chciał mu przekazać? Jak bardzo to był błąd? To wina Stylesa, że do tego doszło?

Naciągnął jeszcze bardziej kaptur na głowę, przy okazji zasłaniając sobie twarz lokami. Naprawdę nie chciał, aby ktokolwiek zauważył, że jego oczy są wilgotne. Rozważał wyjście z sali, ale uświadomił sobie, że to by było zbyt jednoznaczne. Tak więc, siedział i słuchał o tym, że powinien był odmówić i słysząc o tym jak to ludzie bawią się takimi młodymi ciałami. Miał zaszklone oczy, a kilka pojedyńczych łez spłynęło po jego policzku. Nie wierzył, że osoba, którą kocha może tak bardzo go zniszczyć.

Na tej lekcji Tomlinson był wyjątkowo gadatliwy. Mówił i mówił... jednak nie było to takie jak zawsze. Na poprzednich lekcjach Louis często żartował i wstawiał śmieszne anegdotki, a tymczasem tego dnia mówił nijakim tonem głosu, jakby miał za chwilę zejść z tego świata.

W połowie zdania przerwał mu dzwonek. Zakończył krótkim "do widzenia", po czym usiadł na krześle przy biurku. Zaczął znowu robić coś na laptopie. Był świadom tego, że nie wszyscy opuścili klasę.

Chwilę potem poczuł czyjąć obecność obok siebie. Nie, nie czyjąś. On dokładnie wiedział kto stoi obok niego.

- N-nie wiedziałem, ż-że jest pan takim ch-chujem, panie Tomlinson. - odezwał się Harry na skraju płaczu. Niebieskooki spojrzał na niego. Nie spodziewał się, że ta lekcja wywoła u niego taką reakcję. Brunet zamachnął się, chcąc spoliczkować Louisa. Starszy jednak przewidział jego ruch i zablokował jego rękę, uniemożliwiając mu to. Jednak nie puścił jego nadgarstka. Trzymał go w żelaznym uścisku.

Niebieskooki wstał ze swojego miejsca.

- Ja, chujem? - uniósł jedną brew w kpiącym geście. - To nie ja wykorzystuję ludzi, żeby potwierdzić swoją orientację. - syknął mu w twarz.

- K-kto niby tak robi? - zapytał nieco podniesionym tonem zielonooki. - Nie wiedziałem, że twoim jedynym motywem do pieprzenia ludzi jest chęć "pomocy ich w ich akceptacji". - powiedział sarkastycznie.

- O czym ty pierdolisz, Harry? - zapytał z nieprzyjemnym śmiechem Tomlinson. - Po pierwsze; czy ja cię pieprzyłem? Bo jakoś nie wydaje mi się. Moim zdaniem było to bardziej kochanie się. - powiedział szatyn. - A po drugie; o co ci chodzi? Jaki "motyw"? - zadał pytanie, naprawdę nie wiedząc o co chodzi młodszemu.

- O co mi chodzi? - powtórzył Harry. - "Pomagam ci zaakceptować siebie" - zacytował. - Mówi ci to coś? - powiedział, ostatkami sił powstrzymując płacz. Tomlinson zastanowił się chwilę, bo cholera, to mu nic nie mówiło. Styles widząc jego minę, kontunuował. - Tydzień temu, w tej klasie, w tym miejscu o podobnej godzinie. To było wytłumaczenie tego, że mnie pocałowałeś. Pamiętasz już może? - zadał ponownie pytanie. Tomlinsona oświeciło.

- Jakoś nie wydaje mi się, żeby ci się nie podobało. - odpowiedział z przekąsem.

-Och, bo mi się podobało i w tym problem.

696969
Cześć wam!

Powoli zbliżamy się do końca... :/

A opisowe szczegóły łóżkowe pojawią się jeszcze ;) (w dodatkach)

Dziękuję wam za waszą aktywność, kocham was 💕

Your sincerely,
LARloveRY

White changes black || LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz