Rozdział 42

209 14 0
                                    

Tym razem całe szczęście nie obudziłem Gabo. Odrzuciłem śpiwór i wyszedłem z namiotu, by pooddychać świeżym powietrzem. Zdziwiłem się nieco widząc przy ognisku Bina, który chyba musiał ponownie je rozpalić. Podszedłem do chłopaka i dosiadłem się.
- Nie możesz spać? - spytałem.
- Jakoś nie. Ciągle śni mi się ten wypadek.
- Naprawdę?
- Tak, aż dziwne, że nie obudziłem się z krzykiem i nie obudziłem Emilio.
- Bardzo realistyczny?
- Uhm.
- Przyzwyczaisz się.
- Co?
- Zgaduję, że ten koszmar dość często będzie ci się powtarzał. Musisz sobie uświadomić, że to tylko sen i będzie dobrze.
- Też tak masz?
- Można tak powiedzieć- odparłem.
- I nie da się nic zrobić, żeby mi się to nie śniło?
- Próbowałeś kiedyś zapanować nad snem?
- Nie.
- Bo się nie da. Jedyne co możesz zrobić to się obudzić.
- A tobie co się tak ciągle śni?
- Wiele rzeczy.
- Jak to?
- To długa historia. Ważne jest to, że naprawdę można to wytrzymać.
- Najgorszy jest ten moment jak spadam. Czas zwalnia i zdaje mi się, że nigdy to się nie skończy. To jeszcze bardziej potęguje mój strach.
Przypomniał mi się mój wypadek jak miałem 3 lata. Zarówno w snach jak i w realu miałem wrażenie, że czas się zatrzymał, że mam dużo czasu, by uciec, ale jednocześnie nie mogłem się ruszyć. To było straszne i za każdym razem czułem to samo. Wiedziałem, że to wspomnienie będzie mnie prześladować do końca życia i nigdy się do niego nie przyzwyczaję. To samo tyczyło się czarnoskórego, ale nie mogłem mu o tym powiedzieć. Niech wierzy, że można się do tego przyzwyczaić, to mu nieco ułatwi życie. Poszliśmy po drewno i usiedliśmy ponownie przy ogniu.
- Nie wiem, czy znowu wejdę na deskę- wyznał w pewnej chwili.
Uniosłem brwi zaskoczony. Z tego co mówiła Paula wynikało, że chłopak nigdy nie mógłby skończyć z jazdą. Kochał to.
- Jak to?
- Zawsze gdy próbuje, przypomina mi się ten wypadek i boję się, że to się powtórzy.
- Nie możesz tego tak po prostu rzucić. To tylko pogorszy sprawę. Bin widziałem cię na tej rampie. Byłeś jak nowonarodzony.
- Zawsze kochałem jeździć, ale nie wiem czy się przemogę.
- Musisz.
Westchnął i zapatrzył się bezmyślnie w ogień.
- To nie będzie łatwe.
- Nikt nie mówił, że będzie, ale rezygnowanie z powodu strachu nic ci nie da. Musisz nad nim zapanować, a przypomnisz sobie dlaczego tak bardzo to lubisz.
- A ty panujesz?
Zawachałem się przez chwilę.
- Robię co mogę - odparłem.
- W takim razie spróbuję.
- Cieszę się. Dobra wracajmy do namiotów, bo do rana jeszcze dużo czasu.
- Chyba masz rację. Dobranoc.
- Dobranoc.
Wszedłem ponownie do namiotu i do śpiwora, a zaraz potem zasnąłem.

Wakacyjna przygoda Lorenzo [ ZAKOŃCZONE  ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz