Rozdział 36

219 14 0
                                    

Leżeliśmy i gapiliśmy się w sufit, bo żadnemu z nas jakoś nie chciało się spać.
- Nie musiałeś za mnie płacić - powiedział w pewnej chwili brunet.
- Inaczej uparłbyś się, by wracać tak późno. Poza tym wiesz, że nie mam problemu z pieniędzmi.
- Głupio się teraz czuję.
- Nie potrzebnie. To nic takiego.
- Oddam ci.
- Weź się nie wygłupiaj.
Gabo milczał. Wiedziałem, że myślał, że skoro to moje pieniądze to nie powinienem marnować ich na niego, ale prawda była taka, że nie były tylko moje. W końcu był moim bratem i fakt, że nie miał o tym pojęcia nic nie zmieniał. Chłopak długo się nie odzywał, a po pewnym czasie zdałem sobie w końcu sprawę, że zasnął. Przekręciłem się więc na drugi bok, wtuliłem w poduszkę i również zasnąłem...
Zobaczyłem płomienie rozprzestrzeniające się po budynku i niszczące wszystko na swojej drodze. Gęsty dym zasłaniający widok, wpadał mi do oczu i odbierał oddech. Przez trzask pękających desek i ognia przebił się jednak cichy szloch. Pobiegłem w jego stronę i dostrzegłem uwięzioną pod deskami dziwnie znajomą dziewczynkę. Jej ubranie miało mnustwo wypalonych dziur, a jej twarz była szara i brudna od dymu. Siedziała skulona i patrzyła na mnie oczami pełnymi łez...
Lorenzo obudź się.
Otworzyłem oczy i zobaczyłem nad sobą twarz Gabo.  Podniosłem się do pozycji siedzącej.
- Wporządku?- spytałem udając obojętność, ale nie było to łatwe.
Ten sen był bardzo realistyczny i straszny.
- Chciałem cię spytać o to samo - odparł brunet- Rzucałeś się na łóżku i wyglądałeś na przerażonego.
Nie było sensu udawać, spuściłem nogi na podłogę i oparłem głowę na rękach. Chłopak usiadł obok.
- Chyba opowieść Pauli trochę mi zaszkodziła- zaśmiałem się bez humoru.
- Śnił ci się pożar?
Skinąłem głową.
- Nic dziwnego, że tak się rzucałeś.
- To było bardzo realistyczne - mruknąłem- Tylko raz widziałem pożar, ale z daleka. Kąpletnie tego nie rozumiem.
- Widziałeś pożar?
- Tak. Jak miałem 10 lat.
Obdarzył mnie pytającym spojrzeniem. Widocznie chciał więcej szczegółów. Westchnąłem.
- To nic takiego. Kawałek od naszego domu wybuchł pożar. To było w nocy, więc syreny wszystkich obudziły i wszyscy, włącznie ze mną i tatą, poszli zobaczyć co się dzieje.
- Aha.
- Śniła mi się też ta dziewczynka, która ocalała.
- Naprawdę?
- Uhm. Zdawało mi się, że skądś ją znam.
- Serio? Skąd?
- Nie mam pojęcia. Dobra to nic, wracaj do łóżka.
- Żartujesz sobie? Okropnie mnie wystraszyłeś. Na pewno teraz nie zasnę.
- Bez przesady, to nic takiego.
- Ty mówisz poważnie?
- Przyzwyczaiłem się- mruknąłem.
Koszmary i wracające wspomnienia to była moja codzienność, choć nigdy nikomu o tym nie mówiłem. Gdyby tata się dowiedział nie wiem jakby zareagował.
- To do czegoś takiego można się przyzwyczaić?
- Tak jakby.
Gabo uniósł jedną brew. Chciał wyjaśnień i nie zamierzał pójść spać, dopuki ich nie otrzyma. Przewróciłem oczami.
- Nie odpuścisz prawda?
- Nie.
- Jakbym się nie przyzwyczaił to bym cierpiał na bezsenność.
- Tak często?
Przytaknąłem.
- Jak ty sobie z tym radzisz?
Wzruszyłem ramionami.
- Nie radzę. Po prostu to od siebie odpycham.
- To nie jest dobre.
- Ale pomaga - odparłem- Dobra wracaj do łóżka. Jest dobrze. Naprawdę.
Nie wydawał się zbyt przekonany, ale posłuchał. Była 4. Ponownie opadłem na poduszkę, ale tym razem nic mi się nie śniło.

Wakacyjna przygoda Lorenzo [ ZAKOŃCZONE  ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz