- Przypomnij czemu się na to zgodziłem?
- Bo obiecałam, że przestanę cię wypytywać jak doprowadziłeś do tego, że Eloy znowu zaczął grać - przypomniała.
Skrzywiłem się. Obiecałem młodemu, że nic nie powiem jego siostrze, ale nie było to łatwe, bo dziewczyna bardzo naciskała. Gdy poprosiła mnie o pomoc w przygotowaniach do koncertu, miałem inne plany. Chciałem wreszcie odwiedzić ten stary teatr, bo zaczął mi się już śnić po nocach, jednak perspektywa ciszy i spokoju oferowana przez Paulę, była bardziej kusząca.
- Dobra, ale czemu tylko ja tu wszystko noszę?
- Wcale nie. Jest jeszcze Pablo.
Mowa tu o bracie dziewczyny, który przyjechał z Londynu. Pracował tam, ale jego zawód ( Nie pamiętam jaki ) był luźniejszy, przez co chłopak dość często był w miasteczku. Przyjechał poprzedniego dnia i zaoferował pomoc, ale jak narazie siedział tylko i nic nie robił. Normalnie bym mu coś powiedział, ale ledwo go znałem i (czego nie dało się ukryć) był ode mnie starszy o całe 7 lat.
- Ta widzę - mruknąłem.
- Pablo! - krzyknęła niespodziewanie - Rusz swój leniwy zad i do roboty!
Wybałuszyłem oczy, gdy brunet natychmiast zerwał się z miejsca i przystąpił do pracy. Dziewczyna zaśmiała się widząc moją reakcję.
- Mam kopię jego listów miłosnych z liceum - wyjaśniła - Gdyby Eloy i Mariano, czyli mój drugi brat, się o tym dowiedzieli to ryliby z niego do końca życia. Jest najstarszy i cieszy się szacunkiem braci, więc nie chce tego stracić.
- Nie wiedziałem, że tak jest między rodzeństwem- przyznałem.
Gdyby Gabo wiedział, że jesteśmy braćmi, też pewnie bym nie chciał, żeby dowiedział się o mnie jakiś żenujących rzeczy...Których rzecz jasna nie było.
- Nie masz rodzeństwa?
- Nie.
To nie było do końca kłamstwo. Oficjalnie ja i Gabo nie byliśmy spokrewnieni, bo nikt poza mną i Martiną nie miał o tym fakcie pojęcia.
- To nie wiesz jeszcze nic o życiu- stwierdziła.
- Tak? Mój tata i jego siostra ciągle się kłócą, ale nie jest tragicznie.
- Bo są dorośli - prychnęła- Założę się, że jako dzieci robili wszystko by ośmieszyć się nawzajem, a szantaż był na porządku dziennym.
- Nic o tym nie wiem - odparłem.
- Z tego co kojarzę, twój tata nie mówi ci o wielu rzeczach- zauwarzyła.
Westchnąłem.
- Mieliśmy o tym nie mówić - przypomniałem.
- Przepraszam, ale nie potrafię. To naprawdę jest nie w porządku.
- Tajemnice to u nas norma. Mój tata jest mistrzem pod tym względem, a ja trochę to po nim odziedziczyłem. On mi nie mówi wielu rzeczy, a ja nie mówię wielu rzeczy jemu, on próbuję coś ze mnie wydusić, a ja z niego, ale oboje raczej nie osiągamy celu. Tak to działa.
- To w takim razie głupio to działa.
Przewróciłem oczami i poszedłem pomóc Pablo z głośnikami.***
Gdy skończyliśmy wszystko ustawiać i zrobiliśmy próbę z mikrofonami właśnie dochodziła 11. Paula zaproponowała, żebyśmy skoczyli na lody, ale odmówiłem. Poszliśmy więc usiąść koło fontanny i porozmawiać.
- Dzwoniłeś do Sylwii? - spytała w pewnej chwili.
- Po co? - zdziwiłem się.
- No, żeby spytać czy będzie na koncercie.
- Aaa to.
- I?
- Nie, nie dzwoniłem.
- Czemu?
- Bo nie przyjedzie.
- Skąd wiesz?
- Po prostu wiem.
- Lorenzo!
- Oj to bez sensu- mruknąłem.
- Przecież mówiła, że może uda jej się przyjechać.
- Tsa... W jej języku to znaczy tyle co: Nie łudź się. Na pewno nie przyjadę.
- Przesadzasz.
- Chciałbym.
Chwilę panowała między nami cisza.
- Często ci tak robi? - spytała w końcu.
- W sensie, że coś obiecuje i nie dotrzymuje słowa? Tak, często.
- Przykro mi.
Skrzywiłem się.
- Przyzwyczaiłem się- mruknąłem.
Dziewczyna chyba nie specjalnie uwierzyła w moje słowa, ale nic nie powiedziała. To było chyba u nich rodzinne.
CZYTASZ
Wakacyjna przygoda Lorenzo [ ZAKOŃCZONE ]
FanficLorenzo wyjeżdża na wakacje do małego miasteczka w Hiszapani. Zatrzymuje się w przytulnym hotelu położonym tuż przy oceanie. Ma zamiar spędzić przyjemnie czas i odpocząć od zmartwień minionego semestru, ale równocześnie odkrywa tam pewną tajemnice. ...