Wróciliśmy do miasteczka i pożegnaliśmy się z Gabo, który poszedł na przystanek.
- To co teraz robimy? - spytała Paula.
- Nie masz przypadkiem pracy?
- Nie. Mój brat przejął za mnie obowiązki.
- Pablo? - zdziwiłem się - Tak po prostu?
Chłopak nie specjalnie nadawał się do pracy i był leniwy, dlatego słowa dziewczyny bardzo mnie zaskoczyły.
- Można powiedzieć, że mam dobre argumenty.
- Czyli szantaż?
Czarnowłosa skinęła głową.
- Chciałem przejść się z Eloy'em na plażę- odparłem.
- Mogę iść z wami?
- Surfujesz?
- Miałam parę lekcji.
- No dobra.
- Ej ja też chcę! - odezwał się Bin.
- Ja tak samo - odparł Emilio.
Zabraliśmy dzieciaka z hotelu i całą paczką ruszyliśmy na plażę. Było blisko 30 stopni, a fale były wyjątkowo duże.
- Ej uważaj! - zaśmiał się Bin, gdy po raz kolejny Paula zderzyła się z nim deską.
- Przepraszam - jęknęła- Nie surfuję często.
- Dalej młody! - zawołałem, gdy Eloy ruszył na jedną z większych fal.
Odpłynwliśmy kawałek dalej, by móc go dobrze widzieć i dopingować.
- Dawaj braciszku! - krzyczała czarnowłosa.
- Dalej młody! Poradzisz sobie! - dołączył Emilio.
Eloy stanął na desce i balansując wpłynął pomiędzy zamykającą się falę, a my zaczęliśmy klaskać i wiwatować. Znowu się pojawił i tym razem podpłynął do nas rozradowany.
- Widzieliście?
- Brawo dzieciaku - poczochrałem go po włosach.
Około południa wiatr przybrał na silę i pojawiła się czerwona flaga. Wróciliśmy więc z Paulą i Eloy'em do hotelu, a Bin i Emilio do domów.
- Fajnie było - powiedziałem.
- Tak, poza momentami, w których moja siostra wszystkich taranowała - zaśmiał się chłopak.
- Ej! - krzyknęła dziewczyna, a my wybuchnęliśmy śmiechem.
Weszliśmy do stołówki, gdzie czekało całe mnustwo osób.
- Mówiłaś, że ludzi powinno powoli ubywać - zwróciłem się do Pauli.
- To moi krewni! - zaśmiała się i podbiegła do rodziny, by się przywitać.
Stałem przez chwilę z szeroko otwartymi ustami. Było tam chyba z 40 osób i to miała być tylko rodzina Palomo? W porównaniu z moją 5-osobową rodziną, było to niesłychane. Zrobiłem jednak jeszcze większe oczy, gdy się okazało, że to dalej nie jest całość.
- Co tu robicie tak wcześnie? - spytała.
- Przesunęliśmy spotkanie rodzinne o tydzień wcześniej, bo ciocia Nina ma wizytę w szpitalu i nie mogłaby przyjechać.
- Jak to? Przecież jeszcze nic nie gotowe! Trzeba uszykować jedzenie, zamówić dekoracje, ułożyć playlistę...
- Spokojnie - jeden z wujków położył jej dłonie na ramionach - Jesteśmy Palomo. Poradzimy sobie. Mamy na to jeszcze dużo czasu. Przecież to nie jutro.
- No tak, ale...
- A ta jak zawsze panikuje - odezwał się ktoś z tłumu i cała rodzina wybuchnęła głośnym śmiechem, włącznie z czarnowłosą.
- To na kogo jeszcze czekamy? - spytała - Rzecz jasna poza kuzynami Luisem i Liamem, bo oni zawsze się spóźniają.
Wymieniono jeszcze 17 nazwisk, a mi aż zrobiło się słabo. Jak dużą oni mieli rodzinę?
- A ciocia Tina i kuzyn Nico?
- Nie dadzą rady.
- A Mariano, Federico, Antonio i Rosa?
- Ci to pewnie jak zwykle przyjadą w ostatniej chwili- powiedział ktoś - Nawet ich nie liczymy. Tak samo Sofi i ciotki Lindy - z tymi babami nigdy nic nie wiadomo.
- No i sławny kuzyn Lui - odezwał się Eloy - co roku mówi, że przyjedzie i zapomina, albo mówi, że nie da rady, a przyjeżdża. Jak się określił w tym roku?
- Nie pytałem, ale chyba on sam już nie wie.
Zaśmiali się, a Paula przecisnęła się przez tłum i pociągnęła mnie w stronę korytarza.
- Jak dużą ty masz rodzinę? - spytałem w końcu.
- Dość sporą jak się zbierze wszystkich do kupy, a co? Myślisz, że jest nas dużo.
- Aha i to bardzo.
Dziewczyna zaśmiała się pod nosem.
- Poczekaj, aż przyjadą wszyscy - odparła.
CZYTASZ
Wakacyjna przygoda Lorenzo [ ZAKOŃCZONE ]
FanficLorenzo wyjeżdża na wakacje do małego miasteczka w Hiszapani. Zatrzymuje się w przytulnym hotelu położonym tuż przy oceanie. Ma zamiar spędzić przyjemnie czas i odpocząć od zmartwień minionego semestru, ale równocześnie odkrywa tam pewną tajemnice. ...