Rozdział 4

380 22 0
                                    

Po obiedzie, Paula uparła się, że pokaże mi resztę miasteczka. Nie wróciła jednak już do tematu swojego brata. Co chwilę zatrzymywaliśmy się i opowiadała mi o kolejnych rzeczach związanych z tym miejscem.
Nie sądziłem, że tak małe miasteczko może mieć tak rozbudowaną historię.
W pewnym momencie zatrzymałem się gwałtownie i wlepiłem wzrok w jedno miejsce.
- Coś się stało? - spytała dziewczyna.
- Nie wiem - wyznałem - Mam wrażenie, że skądś znam to miejsce.
Staliśmy koło kawiarni, na jednej z bocznych uliczek. Nie było tu nic ciekawego. Od co zwykła kamienica, parę sklepów i kawiarnia, ale miałem wrażenie jakbym to wszystko już kiedyś widział.
- Byłeś tu kiedyś? W naszym miasteczku?
- Nigdy. Nic z tego nie rozumiem.
- Spokojnie - dziewczyna uśmiechnęła się figlarnie - Nie wszystko trzeba rozumieć. Samo przyjdzie.
- Może masz rację.
Wróciliśmy do hotelu o 19. Zjadłem kolację na stołówce i wróciłem do pokoju. Gdy przechodziłem obok walizki, potknąłem się. Wypadły z niej 2 książki, które zapomniałem wyjąć i kilka kaset.
Zebrałem je i położyłem na łóżku.
Te kasety zawierały filmiki mojej mamy, które wziąłem ze sobą, żeby tata przez przypadek nie znalazł ich pod moim łóżkiem.
Już miałem zacząć szukać odtwarzacza, żeby ponownie je obejrzeć, gdy ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę!
W drzwiach stanęła starsza pani, którą spotkałem wczoraj na recepcji. Babcia Pauli.
- Czy coś się stało? - spytałem widząc zmieszanie na jej twarzy. 
- Właściwie to nic, tylko... - urwała i rozejrzała się po pokoju.
Czekałem, aż skończy zdanie, ale nie mogłem już wytrzymać.
- tylko...?
- Kogoś mi przypominasz, chłopcze- powiedziała - ale nie wiem kogo.
Uśmiechnąłem się.
- Przypomni sobie pani.
- Mam nadzieję - staruszka również się uśmiechnęła.
Pożegnała się i wyszła, a ja postanowiłem, że położę się wcześniej.  Umyłem się, przebrałem i wskoczyłem do łóżka. 
Gdy zamknąłem oczy przeniosłem się do świata sprzed miesiąca.
Gabo. Intrygi Camilo. Mistrzostwo.
To wszystko do mnie wróciło.
Ciągle budziłem się i na powrót zasypiałem, żeby widzieć to od nowa.
Gdzieś koło 4, nie miałem już siły. Wstałem, narzuciłem na siebię bluzę, włożyłem buty i wyszedłem.
Noc była ciepła i gwieździsta. Natychmiast pozbyłem się resztek snu i zagapiłem w niebo, próbując odnaleźć wielki wóz- jedyną konstelację jaką potrafiłem dostrzec.
Gdy mi się to udało, nagle do moich uszu dobiegł dźwięk odbijanej piłki.
Byłem na niego wyczulony.
Ruszyłem za dźwiękiem i chwilę później dostrzegłem chłopca.
Wyprawiał z piłką niesamowite rzeczy. Oczywiście jak na dzieciaka.
Podszedłem bliżej i wtedy go rozpoznałem. To był Eloy.
 

Wakacyjna przygoda Lorenzo [ ZAKOŃCZONE  ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz