Rozdział 23

222 16 0
                                    

Do końca dnia i cały następny dzień przeleżałem w łóżku nudząc się niemiłosiernie. Czytałem książkę, oglądałem film, ale brak ruchu dawał mi się we znaki. Od czasu do czasu przychodziła Paula, by sprawdzić jak się czuje i spytać czy czegoś mi nie trzeba. Byłem wdzięczny, że tak się o mnie troszczy, ale jednocześnie nie chciałem sprawiać jej kłopotu, więc za każdym razem zbywałem ją słowami:
- Wszystko w porządku. 
W pewnym momencie zadzwonił mój telefon i od razu rozpoznałem numer taty. Chwilę wahałem się czy odebrać, bo wiedziałem, że nie będzie zadowolony gdy dowie się o chorobie i nie miałem pojęcia co mu powiem gdy spyta jak do tego doszło. W końcu jednak odebrałem, bo stwierdziłem, że ignorowanie go również nie jest najlepszym wyjściem.
- Hej Lorenzo.
- Część tato. Jak tam?
- W porządku, udało mi się znaleźć nową pracę.
- Tak? Gdzie?
- Narazie ci nie powiem.
- Czemu?
- Dowiesz się w swoim czasie.
- Oj no weź! - zawołałem i poważnie się rozkaszlałem.
Po drugiej stronie zapadła cisza.
- Lorenzo czy ty jesteś chory? - spytał w końcu.
- Niech to! - mruknąłem.
- Lorenzo?
- Tak tato. Trochę się przeziębiłem.
-  Jak można się przeziębić w wakacje? - spytał.
- Padało - odparłem- musiałem coś załatwić i zapomniałem parasola. Trochę mnie przemoczyło.
- Synu czy tobie odbiło? Jak mogłeś wyjść na deszcz bez parasola?
- Śpieszyło mi się?
- Na co?
- A czy to ważne? Roztrząsanie tego raczej nic już nie da.
- Masz rację- odparł, a ja odetchnąłem w duchu - ale to nie zmienia faktu, że nie powinieneś się tak zaniedbywać. Jesteś piłkarzem i musisz bardziej na siebie uważać.
- Tato, to tylko przeziębienie. Przecież nie skręciłem nogi czy coś.
- Nawet mi o tym nie mów Lorenzo.   
Skończyłem rozmowę i opadłem na łóżko, ale wtedy ponownie zadzwonił mój telefon.
- Hej Ádrian- przywitałem się - Co tam?
- Idziemy właśnie z chłopakami do kina - odparł tamten.
- Ooo wreszcie jakaś odmiana.
- Tak.
- A na co idziecie?
- Nie jestem pewien. Czternastka wybierał.
- W takim razie powodzenia.
- Dzięki. No, a co u ciebie?
- Chory jestem.
- Jak to?
- To długa historia.
- I chyba ciekawa. Jak można się rozchorować w wakacje?
- Co Lorenzo jest chory? - usłyszałam w tle głos Mariano. 
- Tak, tak - odpowiedział mu Ádrian- Dajcie mi rozmawiać!
Zaśmiałem się.
- Dobra Ádrian nie zawracaj sobie mną głowy. Miłego oglądania!
- Dzięki mistrzu. Zdrowiej!
- Mam taki zamiar.
Rozłączyłem się i ponownie sięgnąłem po książkę.
Zapowiada się dłuuugi dzień - pomyślałem.

***

Tak samo jak wcześniej obiad tak i teraz kolację dostałem do łóżka, mimo że wyraźnie prosiłem dziewczynę, żeby się mną tak nie przejmowała. 
- Jesteś nie do zniesienia- powiedziałem nakładając na talerz  kolejną porcję rosołu.
- Po prostu chcę, żebyś wyzdrowiał. Nie możesz być za to na mnie zły!
- Nie jestem zły- mruknąłem- po prostu nie chcę ci sprawdzić kłopotu.
Paula machnęła niedbale ręką.
- To, żaden kłopot. Bardziej satysfakcja,  miałam w końcu rację.
- Rację? - zdziwiłem się.
- Tak. Już dawno stwierdziłam, że z tobą jest coś nie tak.
To miał być żart, ale jednocześnie było w tym trochę prawdy. Zdobyłem się na uśmiech, a dziewczyna zabrała mi talerz sprzed nosa.
- Ej! Zamierzałem to skończyć - mruknąłem.
- To twoja 3 dokładka, a ponoć sportowcy się nie obrzerają - prychnęła.
- Jak jestem chory, mam wyjątkowy apetyt - próbowałem się bronić.
- Czyli jak mama zrobiła ciasto czekoladowe też byłeś chory?
Milczałem. Co miałem powiedzieć? Nie powinienem tyle jeść, ale po prostu nie mogłem się powstrzymać.
- Masz rację- przyznałem.
- Miło, że oboje się zgadzamy.

Wakacyjna przygoda Lorenzo [ ZAKOŃCZONE  ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz