Rozdział 21

213 15 0
                                    

- Super! - krzyknęła Paula, gdy skończyliśmy śpiewać.
- No całkiem fajnie - przyznałem.
- Chyba sobie żartujesz? Było rewelacyjnie! A ty mówiłeś co? Że nie śpiewałeś 10 lat i to napewno nie wyjdzie tak?
Zacząłem się śmiać.
- Dobra przyznaję, miałaś rację.
- Ja zawsze mam rację.
Teraz już oboje się śmialiśmy.
- Przeczucie cię nie zawiodło.
- Co? Jakie przeczucie? - zdziwiła się dziewczyna.
- Mówiłaś, że masz przeczucie, że cię nie zawiodę - przypomniałem.
- A...To...
Spuściła wzrok, a ja zacząłem się martwić.
- Wszystko w porządku? - spytałem.
- Lorenzo...Muszę ci coś powiedzieć.
Uniosłem brwi zaskoczony, ale po chwili przypomniałem sobie rozmowę Pauli z bratem, którą podsłuchałem.
- Co takiego?
- Ja...?
- A tu co się dzieje?
Podskoczyliśmy zaskoczeni i zerknęliśmny w stronę drzwi. Przed nami stał wysoki, około 40-letni brunet o niebieskich oczach, w których dojrzałem rozbawienie. Dziewczyna złapała się za serce.
- Tato! - powiedziała z dobrze słyszalnym wyrzutem - Chcesz, żebyśmy dostali zawału?
Skarciła ojca spojrzeniem, ale chwilę później wybuchnęła śmiechem.
- Czy to moja gitara? - wskazał instrument w moich rękach.
- Tak. Przepraszam.
Podałem mu gitarę, a mężczyzna uważnie się jej przyjrzał.
- Nie widzę żadnej ryski, więc nie masz za co przepraszać chłopcze.
Uśmiechnął się i odłożył instrument na stojak.
- Dobrze grasz - zwrócił się ponownie do mnie.
- Dziękuję.
- Ale ja dalej nie wiem co się tu ulicha dzieje!
Położył ręce na biodrach i obdarzył nas czujnym spojrzeniem.
- Lorenzo wystąpi ze mną na koncercie - odparła Paula - mamy próbę.
- Lorenzo tak? Gdzieś już słyszałem to imię.
- Pewnie mama wspomniała. Ostatnio jest u nas częstym gościem - zasugerowała.
- Może i tak. Nie ważne! Miło mi cię poznać Lorenzo.
Uścisnęliśmy sobie dłonie.
- Mi pana również - odparłem. 
- Próbowałem nauczyć córkę grać, ale jest wyjątkowo nie pojętnym uczniem.
- Ej! Starałam się - oburzyła się dziewczyna.
- Owszem. Starałaś się przyprawić mnie o ból głowy.
Przewróciła oczami.
- Amanda zrobiła ciasto czekoladowe. Macie ochotę?
- Jasne - odpowiedzieliśmy jednocześnie.
Tata Pauli zaczął się śmiać.
- Zastanawiam się czemu spytałem. Kto nie lubi ciasta czekoladowego!

                              ***

Jak zawsze wypieki pani Amandy okazały się wyśmienite i ostatkiem sił powstrzymałem się, żeby nie zjeść naraz całego talerza. Z reguły się nie objadałem. Jako sportowiec musiałem ciągle się pilnować, ale przy ciastach mamy Pauli zupełnie traciłem głowę.
- Widzę, że ci smakuje - zauważyła kobieta, gdy poprosiłem o 3 dokładkę.
Gdyby mój tata to widział z pewnością byłbym martwy.
- Bardzo - przyznałem.
- Cieszę się. To prawda, że wystąpisz z naszą córką na koncercie?
Westchnąłem.
- Zostałem przez nią w to wmanewrowany - mruknąłem.
- Oj już nie narzekaj! - prychnęła dziewczyna - Nie musiałaś się zgadzać.
- Wiedziałaś, że się zgodzę.
- Sylwia tak założyła - przyznała.
- A Sylwia zna mnie jak własną kieszeń.
- To już nie moja wina.
Uśmiechnęła się zwycięsko.
- Dobra wygrałaś - parsknąłem - ale to nie znaczy, że przestanę narzekać na własną głupotę.
Paula przewróciła oczami, ale chwilę później wybuchnęła śmiechem, a my do niej dołączyliśmy. Skończyłem jeść, podziękowałem i wróciłem do swojego pokoju. Zostały jeszcze 2 godziny do kolacji, więc postanowiłem, że przejdę się po miasteczku. Wziąłem z łóżka telefon i portwel i wyszedłem. Koło boiska stała kolejka samochodów, w okół których kręciły się dzieciaki z wiaderkami i gąbkami. Myjnia samochodowa ruszyła pełną parą.
- Nieźle co? - usłyszałem za sobą znajomy głos.
Eloy stał z rękami w kieszeniach i uśmiechał się wesoło.
- Nie pomagasz? - zdziwiłem się, bo dzieciak dużo mi o tym opowiadał.
- Właśnie skończyłem - odparł - Zmieniamy się. Ja pracowałem odkąd wróciliśmy z plaży.
- To dlatego nie było cię na obiedzie - podsumowałem.
- Jadłem wcześniej.
Skinąłem głową.
- Wracasz już do hotelu?
- Tak, a ty?
- W sumie miałem się przejść, ale równie dobrze mogę wrócić - powiedziałem.
Wróciliśmy do hotelu i rozsiedliśmy się wygodnie na fotelach.
- Ominęło cię ciasto czekoladowe - powiedziałem, a chłopak się skrzywił.
- Wiesz jak zepsuć człowiekowi dzień - mruknął.

Wakacyjna przygoda Lorenzo [ ZAKOŃCZONE  ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz