Rozdział 9

16.6K 570 1.1K
                                    

$ - wężomowa

$ - list

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Następne miesiące były w miarę spokojne. Praktycznie cały czas spędzałam z przyjaciółmi. Najczęściej uczyliśmy się razem, leniliśmy, przechadzając po błoniach lub spiskowaliśmy przeciwko co poniektórym osobom albo kombinowaliśmy coś, aby się rozerwać. Jedynym wybawieniem od chłopaków było moje dormitorium, gdzie i tak dość często odwiedzali mnie Draco i Blaise. Jedynymi w pełni prywatnymi chwilami, były te, które spędzałam na rozmowach z Salazarem. Nikt nam wtedy nie przeszkadzał.

Od połowy lutego z każdym tygodniem robiło się coraz cieplej. W końcu śnieg stopniał, pozostała po nim woda wyparowała lub wsiąkła i można było odłożyć czapki i szaliki do kufrów. Niebo nie było już tak zalegane przez ciężkie, szare chmury. Zamieniły się one w jasne obłoczki, które nadal dość znacząco przysłaniały błękitny bezkres, ale zza których czasami wychodziło słońce, dając znać, że teraz będzie już tylko lepiej.

Chłopcy byli zadowoleni z naszych wspólnych ćwiczeń, choć początkowo przerażała ich intensywność. Każdego dnia zajmowaliśmy się czymś innym. Raz kilka godzin spędzaliśmy na ćwiczeniu zaklęć niewerbalnych, następny poświęcony był na magię bezróżdżkową, która w końcu zaczęła u mnie dawać jakieś efekty (chociaż nie umiałam nadal zrobić nic poza podniesieniem jakiegoś lekkiego przedmiotu i to tylko na krótką chwilę), kolejny poświęcaliśmy teleportacji, którą ja szlifowałam, a chłopcy rozwijali. Podobnie było z oklumencją. Legilimencji na razie postanowiliśmy nie próbować. Nie chcieliśmy sobie zrobić krzywdy.

Wykorzystałam też prezent od Illiyany. Liści i eliksirów starczyło dla wszystkim. Po bardzo ciężkim marcu, podczas którego musieliśmy mieć ciągle w ustach liść mandragory, udało nam się sprawdzić, czy w ogóle mamy możliwość przemiany w zwierzę. Mamy i to całą piątką. Moją formą ma być wilk. I choć ćwiczenia na razie nie dają żadnych efektów, Fenrir i Illiyana z radością przyjęli informację, którą niezwłocznie się z nimi podzieliłam. Stwierdzili, że podejrzewali to, iż będę wilkiem. Czarnym wilkiem dla jasności.

Z każdym kolejnym mijającym tygodniem nauczyciele byli coraz bardziej zestresowani zbliżającymi się egzaminami. Chyba bardziej przeżywali ten okres niż niektórzy uczniowie. Nie bałam się o swoje oceny. Byłam pewna, że napiszę wszystko najlepiej jak potrafię. Również nie bałam się o wyniki przyjaciół. Jeden z dni tygodnia przeznaczyliśmy na powtarzanie i uzupełnianie oraz poszerzanie wiedzy. Mogłam być jedynie dumna z ich postępów.

Pod koniec maja ze szkoły zniknął Quirrell. W tym samym okresie Dumbledore rzadko wychodził ze swojego gabinetu, a jeśli już to robił, to wyglądał na przygnębionego i przerażonego. Domyśliłam się, że Tom zdobył to, na czym mu zależało. Z zaskoczeniem odkryłam, że była to pierwsza moja myśl o mężczyźnie od wielu miesięcy. Nie przejęłam się tym jednak na dłużej. Ten fakt nie miał wpływu na moje życie.

Lekcje OPCM w zastępstwie prowadził Snape, który wydawał się niezwykle zadowolony z tego zrządzenia losu. Muszę przyznać, że Obrona w jego wykonaniu była o wiele bardziej znośna niż eliksiry. Mogłam ją nawet nazwać przyjemną. Widać było, że Mistrz Eliksirów uwielbia ten przedmiot i bez wątpienia z przyjemnością zająłby tą posadę na stałe.

W końcu rozpoczął się czerwiec, a wraz z nim egzaminy. Bez problem podchodziłam zarówno do części pisemnej, jak i praktycznej. Z zadowoleniem zauważyłam, że Draco, Blaise, Fred i George również mają podobne odczucia. Nie stresowaliśmy się, co tylko działało na naszą korzyść. Teraz mogliśmy już tylko czekać na wyniki.

Z krwi SalazaraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz