$ - wężomowa
$ - list
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Następne miesiące były w miarę spokojne. Praktycznie cały czas spędzałam z przyjaciółmi. Najczęściej uczyliśmy się razem, leniliśmy, przechadzając po błoniach lub spiskowaliśmy przeciwko co poniektórym osobom albo kombinowaliśmy coś, aby się rozerwać. Jedynym wybawieniem od chłopaków było moje dormitorium, gdzie i tak dość często odwiedzali mnie Draco i Blaise. Jedynymi w pełni prywatnymi chwilami, były te, które spędzałam na rozmowach z Salazarem. Nikt nam wtedy nie przeszkadzał.
Od połowy lutego z każdym tygodniem robiło się coraz cieplej. W końcu śnieg stopniał, pozostała po nim woda wyparowała lub wsiąkła i można było odłożyć czapki i szaliki do kufrów. Niebo nie było już tak zalegane przez ciężkie, szare chmury. Zamieniły się one w jasne obłoczki, które nadal dość znacząco przysłaniały błękitny bezkres, ale zza których czasami wychodziło słońce, dając znać, że teraz będzie już tylko lepiej.
Chłopcy byli zadowoleni z naszych wspólnych ćwiczeń, choć początkowo przerażała ich intensywność. Każdego dnia zajmowaliśmy się czymś innym. Raz kilka godzin spędzaliśmy na ćwiczeniu zaklęć niewerbalnych, następny poświęcony był na magię bezróżdżkową, która w końcu zaczęła u mnie dawać jakieś efekty (chociaż nie umiałam nadal zrobić nic poza podniesieniem jakiegoś lekkiego przedmiotu i to tylko na krótką chwilę), kolejny poświęcaliśmy teleportacji, którą ja szlifowałam, a chłopcy rozwijali. Podobnie było z oklumencją. Legilimencji na razie postanowiliśmy nie próbować. Nie chcieliśmy sobie zrobić krzywdy.
Wykorzystałam też prezent od Illiyany. Liści i eliksirów starczyło dla wszystkim. Po bardzo ciężkim marcu, podczas którego musieliśmy mieć ciągle w ustach liść mandragory, udało nam się sprawdzić, czy w ogóle mamy możliwość przemiany w zwierzę. Mamy i to całą piątką. Moją formą ma być wilk. I choć ćwiczenia na razie nie dają żadnych efektów, Fenrir i Illiyana z radością przyjęli informację, którą niezwłocznie się z nimi podzieliłam. Stwierdzili, że podejrzewali to, iż będę wilkiem. Czarnym wilkiem dla jasności.
Z każdym kolejnym mijającym tygodniem nauczyciele byli coraz bardziej zestresowani zbliżającymi się egzaminami. Chyba bardziej przeżywali ten okres niż niektórzy uczniowie. Nie bałam się o swoje oceny. Byłam pewna, że napiszę wszystko najlepiej jak potrafię. Również nie bałam się o wyniki przyjaciół. Jeden z dni tygodnia przeznaczyliśmy na powtarzanie i uzupełnianie oraz poszerzanie wiedzy. Mogłam być jedynie dumna z ich postępów.
Pod koniec maja ze szkoły zniknął Quirrell. W tym samym okresie Dumbledore rzadko wychodził ze swojego gabinetu, a jeśli już to robił, to wyglądał na przygnębionego i przerażonego. Domyśliłam się, że Tom zdobył to, na czym mu zależało. Z zaskoczeniem odkryłam, że była to pierwsza moja myśl o mężczyźnie od wielu miesięcy. Nie przejęłam się tym jednak na dłużej. Ten fakt nie miał wpływu na moje życie.
Lekcje OPCM w zastępstwie prowadził Snape, który wydawał się niezwykle zadowolony z tego zrządzenia losu. Muszę przyznać, że Obrona w jego wykonaniu była o wiele bardziej znośna niż eliksiry. Mogłam ją nawet nazwać przyjemną. Widać było, że Mistrz Eliksirów uwielbia ten przedmiot i bez wątpienia z przyjemnością zająłby tą posadę na stałe.
W końcu rozpoczął się czerwiec, a wraz z nim egzaminy. Bez problem podchodziłam zarówno do części pisemnej, jak i praktycznej. Z zadowoleniem zauważyłam, że Draco, Blaise, Fred i George również mają podobne odczucia. Nie stresowaliśmy się, co tylko działało na naszą korzyść. Teraz mogliśmy już tylko czekać na wyniki.
CZYTASZ
Z krwi Salazara
FanfictionZastanawiało cię, jakby to było, gdyby nie wszystko było takim, jakim się wydawało? Gdyby na pozór dobra osoba wcale taka nie była? Gdyby zła osoba została kiedyś bardzo skrzywdzona? Gdyby się pogubiła? Czy zastanawiało cię, jak zaledwie jedna osoba...