Rozdział 57

7.4K 362 192
                                    

Kiedy wróciłam do domu, opadłam ciężko na kanapę wzdychając głośno. Nie miałam najweselszej miny i to chyba zaniepokoiło mały tłumek, jaki się u mnie zebrał, chcąc poznać wynik rozprawy. Nie odważyli się jednak o nic zapytać do momentu, aż w salonie nie pojawili się ludzie, którzy towarzyszyli mi w sądzie.

- Nie udało się?- spytał niepewnie Remus.- Nie wyglądasz na najszczęśliwszą.

- Rozprawa została przełożona.- oznajmiłam, kładąc głowę na kolanach Blaise'a i przymykając oczy.- Drops wykopał spod ziemi moją byłą opiekunkę z sierocińca, która powiedziała, że zabiłam kilka dzieci. Obie zostałyśmy zmuszone do przedstawienia wspomnień z tamtego dnia. Obecnie są one badane przez specjalistów w ministerstwie.

- No dobra, a pozostała część rozprawy? Jakie masz szanse na wygraną?- dopytał Rabastan.

- Prawie całkowite.- odezwał się głos od strony kominka, a ja rozpoznałam w nim Rubina.- Drops, zamiast skupiać się na obronie skupił się na udowodnieniu tego, że Hexe jest niebezpieczna, ale nasza mała wiedźma zbyt dobrze się pilnuje, aby miał na to jakiekolwiek dowody. Mocne dowody. I nawet po wypłynięciu tego zdarzenia z przeszłości młodej jego szanse zbytnio nie rosną, bo to była samoobrona.

- Nie powinieneś teraz zdobywać policyjnych akt?- spytałam, nadal wylegując się na nogach swojego chłopaka.- Mógłbyś zająć się czymś produktywnym, a nie kłapiesz dziobem na prawo i lewo.

- Ej! Nie mam dziobu!- obruszył się mężczyzna.- I obecnie pracuję!

- Aktualnie nie masz dziobu, walnięty metamorfomagu.- poprawiłam.- I niby jak pracujesz? Miałeś razem z Onyxem i Topazem zdobyć te cholerne akta i ogarnąć, kto się zajmuje wspomnieniami.

- Aktami zajmuje się Topaz. Onyx ogarnia speców. A ja mam dla ciebie informację od szefa, że zgadza się na dopuszczenie kilku twoich świeżaków do roboty.

- Kiedy?- spytałam, podnosząc się do siadu.- I kto?

- Jak tylko skończysz się sądzić z Dropsem. Amore, Toxic i Astra.

Skinęłam głową, bardziej skupiając się na tym, co mówi mężczyzna. Byłam pewna zdolności tych osób, byli naprawdę dobrzy, ale pamiętałam swoją pierwszą robotę. Pierwsze morderstwo zawsze jest trudne. Miałam nadzieję, że sobie poradzą.

- Dostali już akta?- zapytałam, wiedząc ile przygotowanie znaczy w tym fachu.

- Już tydzień temu.

Ponownie skinęłam głową, przywołując skrzata.

- Chcesz coś do picia? Czy idziesz wkurzać swoich świeżaków?

- Jestem z nimi umówiony dopiero na dwudziestą pierwszą. Poza tym chyba nawet się spóźnię, bo jak Magenta dowiedziała się, że jestem metamorfomagiem, tak ciągle zmusza mnie do noszenia zwierzęcych uszu i ciągle mnie głaszcze jakbym był jakimś zwierzakiem.

- A ty nie potrafisz jej się postawić.- przewróciłam oczami.- Pantoflarz. I nie protestuj, taka prawda. À propos metamorfomagów... Remus, jak wygląda sprawa auror Tonks?

Mężczyzna westchnął. Nie wiedziałam, czy było to spowodowane moim pytaniem, czy tym, że Selena właśnie zaczęła mu pleść warkoczyki, ale skłaniałam się raczej ku pierwszej opcji.

- Słabo.- oznajmił.- Cały czas z nią rozmawiam, próbuję jakoś przekonać i jedyne co na razie osiągnąłem, to to, że nie wrzeszczy na mnie, kiedy do niej przychodzę i niczym nie rzuca. No i może trochę... Nie sądzę, aby „łagodniej" było odpowiednim słowem, ale żadne inne mi teraz nie przychodzi do głowy... Może trochę łagodniej podchodzi do nas. Ciągle się jednak upiera, że została aurorem, aby łapać czarnoksiężników, a nie do nich przystawać i że nie ważne w jak piękne słówka to ubierzemy, nasze działania i tak są złe.

Z krwi SalazaraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz