Dźwięk dzwonka zakończył ostatnią dzisiaj lekcję, którą był OPCM. Spakowałam powoli książki i mówiąc chłopakom, że muszę o czymś porozmawiać z profesorem, ruszyłam w kierunku przeciwnym do reszty uczniów.
- Możemy porozmawiać, profesorze?- podkreśliłam ostatnie słowo, dając do zrozumienia, że chodzi mi o rozmowę z Tomem.
- O-o-oczyw-wiście, p-p-panno G-G-Gaunt.
Wskazał mi ręką w kierunku swojego gabinetu, gdzie też z chęcią się udałam. Zajęłam miejsce na fotelu- to samo, co w Noc Duchów. Chwilę poczekałam, aż Quirrell zdejmie turban i znów patrzyłam w czerwone oczy Voldemort'a.
- Dzień dobry... panno Gaunt... O czym chciałaś... porozmawiać...?
- Dzień dobry, Tom. Właściwie, to chciałam cię zapytać o jedną, dręczącą mnie kwestię.
- Słucham...
- Dlaczego w ogóle poszedłeś zabić Potter'ów? Wszystko inne potrafię zrozumieć, dopowiedzieć sobie lub posiadam wystarczające informacje na dany temat, ale to... to jedyne mnie zastanawia. Dlaczego chciałeś zabić Potter'a? Bo nie wątpię, że to akurat o Harry'ego ci chodziło.- w moim głosie idealnie słyszałam niezrozumienie.
Mężczyzna westchnął i zapatrzył się w przestrzeń. Można było odnieść wrażenie, że pogrążył się we własnych myślach, wspomnieniach, i że nie odpowie. Czekałam jednak cierpliwie, a Tom w końcu zaczął.
- A więc to, tak...? Powód mojej... największej porażki... Dobrze, więc... Faktycznie, chodziło mi... o dziecko, Potter'ów... Istnieje przepowiednia, że... że ten dzieciak... miałby być moją... zagładą... Chciałem się pozbyć... problemu, zanim mi zagrozi... Ale widzisz... jak skończyłem...!
Spojrzałam na Toma z niedowierzaniem. Naprawdę spodziewałam się wszystkiego, ale nie czegoś takiego, jak przepowiednia. Przecież Voldemort nie był idiotą, jak mógł się dać złapać na coś takiego?! Jak mógł w to uwierzyć i się tego bać?! Potarłam nasadę nosa w geście irytacji i spojrzałam na krewniaka, jakby był największym idiotą na świecie.
- Przepowiednia?!- prawie krzyknęłam.- Z całym szacunkiem, jaki do ciebie nabyłam, czy ty jesteś głupi?! Wychowywałeś się przecież u mugoli! Nie słyszałeś nigdy o Edypie i tym, do czego doprowadziła przepowiednia o nim?!
- Nie jestem... głupi...!- warknęła twarz.- I nie waż się... tak o mnie... mówić...!
- Ktoś ci musi wytykać wady i błędy!- powiedziałam twardo.- A twoi Śmierciożercy tego nie zrobią! Za bardzo się ciebie boją! Przynajmniej ci, którzy teraz pozostali. Czy nie miałeś być przypadkiem geniuszem?! Jak dałeś się złapać na sztuczkę znaną od starożytności?!
Nie odpowiedział. Widziałam, że był wściekły i chyba nawet trochę zakłopotany, o ile jest w stanie jeszcze odczuwać coś takiego. Westchnęłam, próbując się uspokoić. Rozmowę uważałam za skończoną. Wstałam, radząc Tom'owi bardziej się nad wszystkim zastanowić i z głuchym „Do widzenia" opuściłam pomieszczenie, wracając do dormitorium ślizgonów.
***
Listopad mijał nieubłaganie szybko. Nawet nie zorientowałam się, kiedy minął cały miesiąc, zostawiając zaledwie kilka dni do grudnia. Jedynym znakiem świadczącym o coraz bliższej zimie, była ciągle pogarszająca się pogoda. Z każdym dniem było coraz zimniej i szarzej, a opady stały się już codziennością.
Od momentu kiedy nakrzyczałam na Toma, nie rozmawiałam z nim. Aby odgonić od siebie myśli o Voldemorcie wyrastającym z głowy nauczyciela, więcej czasu spędzałam z Blaise'em, Draco i bliźniakami, lub po prostu czytałam wszystko, co wpadło mi w ręce, nocami spotykając się z Salazarem. On jedyny wiedział o obecności Toma w zamku i pomagał mi w wielu sytuacjach, zwłaszcza, gdy byłam rozdrażniona lub skołowana.
CZYTASZ
Z krwi Salazara
Fiksi PenggemarZastanawiało cię, jakby to było, gdyby nie wszystko było takim, jakim się wydawało? Gdyby na pozór dobra osoba wcale taka nie była? Gdyby zła osoba została kiedyś bardzo skrzywdzona? Gdyby się pogubiła? Czy zastanawiało cię, jak zaledwie jedna osoba...