Rozdział 49

8.9K 376 214
                                    

Z rozbawieniem patrzyłam na stół nauczycielski. Bella wyglądała, jakby miała ochotę kogoś zamordować. Dla wielu mogła wyglądać, jakby w spokoju popijała kawę, jednak gdy choć na chwilę uchylała oczy, jej teraz niebieskie tęczówki błyszczały lodowato. Rabastan i Rudolf jakoś lepiej znosili tą sytuację. Młodszy z braci nawet wydawał się rozbawiony miną bratowej.

- Moi drodzy!- Dumbledore wstał rozkładając szeroko ręce.- Jak zapowiedziałem przed świętami, zawitali do nas nowi nauczyciele Obrony Przed Czarną Magią. Profesorowie Daniel i Jonathan Young oraz żona profesora Daniela- profesor Maya. Powitajcie ich proszę gorącymi brawami!

Razem ze ślizgonami głośno klaskałam, uśmiechając się szeroko i nieco złośliwie do chrzestnej. Na pewno później będzie za to obrażona! Uśmiechając się do chłopaków zobaczyłam jak przy stole Gryffindor'u dwie wiewióry wymieniają spojrzenia i to niezbyt zadowolone. Ronald powiedział coś do siostry, ale ta szybko go uciszyła. Potem zaczęli się cicho kłócić.

Widząc to, przewróciłam oczami. Później sprawdzę, o czym rozmawiali. Teraz Drops. Uciszył on oklaski i po raz kolejny odezwał się.

- Moi drodzy, profesor Maya zajmie się rocznikami od piątego do siódmego, jej mąż pierwszymi dwiema klasami, a profesor Jonathan latami trzy i cztery. Z mojej strony to wszystko.

Kiedy Dumbledore usiadł, odczekałam chwilę i nacisnęłam słuchawkę wciśniętą w ucho, odsłuchując wcześniej nagraną rozmowę rudzielców.

- Musimy powiedzieć profesorowi, że to Śmierciożercy i to natychmiast!- szepnął Ronald.

- Jasne!- prychnęła Ginewra.- Jeszcze znowu wyjdziemy na idiotów! To, że znają się z tą cholerną Gaunt jeszcze nic nie znaczy! Nie mamy dowodów. Gdyby ta suka się teraz do nas doczepiła, a na pewno to zrobi, znowu nam się oberwie! Poczekamy. Profesor Dumbledore i tak chce nas widzieć po uczcie, to wtedy mu powiemy.

- Teraz wyzywasz ją od suk, ale kolczyki, które ci dała, to nosisz!

- To prawdziwe kamienie szlachetne, kretynie! Skoro jest taka głupia, że dała nam takie drogie prezenty, to czemu mam z nich rezygnować?! Nie są przeklęte ani w żaden inny sposób zaklęte! Profesor Dumbledore osobiście je sprawdził i są czyste! Widocznie ta kretynka próbowała nas przekupić! Ona traci, ale czemu ja mam na tym nie zyskać?!

Przewróciłam oczami, uśmiechając się pod nosem. Zamówienie biżuterii z ukrytym sprzętem szpiegowskim było dobrym pomyłem. Podobnie jak zainwestowanie w kilka kamieni szlachetnych niższej jakości. To wystarczyło, aby wpłynąć na chęć posiadania Ginewry i zapewnić sobie stały przypływ informacji. Niby była inteligentniejsza od Ronalda, bo pomyślała o sprawdzeniu biżuterii, ale równie chciwa, przez co tak łatwo zaczęła działać na moją korzyść.

Wyłączyłam odsłuchiwanie już i tak zakończonego nagrania i przeciągnęłam się. To teraz czekać tylko do wieczora. W spokoju dokończyłam jedzenie pieczonych bananów z sosem żurawinowym i dopiłam sok. Westchnęłam, uświadamiając sobie, że będę musiała wymyślić jakiś mało rzucający się w oczy sposób komunikacji z moimi ludźmi. Płonące karteczki nie są złe, ale kiedy nagle spora część Wielkiej Sali by takie dostała, to byłoby to mało dyskretne. I podejrzewam, że w pewnym momencie nawet wymówka o wspólnej nauce przestałaby działać.

- Pansy, Theo, Daphne, O'Hara, ogarnijcie ludzi. Dzisiaj o dwudziestej trzeciej w pokoju wspólnym.

- Dlaczego tak późno?- zdziwił się Theo.

- Muszę jeszcze załatwić kilka rzeczy.- mruknęłam, podsuwając im informacje wyryte na jabłku.- I jak widzicie, może mi to trochę zająć.

Cała czwórka skinęła głowami. Poinformowałam chłopców o tym, że znikam i opuściłam pomieszczenie. Jak tylko znalazłam się w ustronnym miejscu, przeniosłam się do Serca Zamku- mojego pierwszego przystanku dzisiejszego wieczora. Przywitałam się z założycielami i zajęłam się holograficznym modelem Hogwartu.

Z krwi SalazaraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz