Z rozbawieniem patrzyłam na stół nauczycielski. Bella wyglądała, jakby miała ochotę kogoś zamordować. Dla wielu mogła wyglądać, jakby w spokoju popijała kawę, jednak gdy choć na chwilę uchylała oczy, jej teraz niebieskie tęczówki błyszczały lodowato. Rabastan i Rudolf jakoś lepiej znosili tą sytuację. Młodszy z braci nawet wydawał się rozbawiony miną bratowej.
- Moi drodzy!- Dumbledore wstał rozkładając szeroko ręce.- Jak zapowiedziałem przed świętami, zawitali do nas nowi nauczyciele Obrony Przed Czarną Magią. Profesorowie Daniel i Jonathan Young oraz żona profesora Daniela- profesor Maya. Powitajcie ich proszę gorącymi brawami!
Razem ze ślizgonami głośno klaskałam, uśmiechając się szeroko i nieco złośliwie do chrzestnej. Na pewno później będzie za to obrażona! Uśmiechając się do chłopaków zobaczyłam jak przy stole Gryffindor'u dwie wiewióry wymieniają spojrzenia i to niezbyt zadowolone. Ronald powiedział coś do siostry, ale ta szybko go uciszyła. Potem zaczęli się cicho kłócić.
Widząc to, przewróciłam oczami. Później sprawdzę, o czym rozmawiali. Teraz Drops. Uciszył on oklaski i po raz kolejny odezwał się.
- Moi drodzy, profesor Maya zajmie się rocznikami od piątego do siódmego, jej mąż pierwszymi dwiema klasami, a profesor Jonathan latami trzy i cztery. Z mojej strony to wszystko.
Kiedy Dumbledore usiadł, odczekałam chwilę i nacisnęłam słuchawkę wciśniętą w ucho, odsłuchując wcześniej nagraną rozmowę rudzielców.
- Musimy powiedzieć profesorowi, że to Śmierciożercy i to natychmiast!- szepnął Ronald.
- Jasne!- prychnęła Ginewra.- Jeszcze znowu wyjdziemy na idiotów! To, że znają się z tą cholerną Gaunt jeszcze nic nie znaczy! Nie mamy dowodów. Gdyby ta suka się teraz do nas doczepiła, a na pewno to zrobi, znowu nam się oberwie! Poczekamy. Profesor Dumbledore i tak chce nas widzieć po uczcie, to wtedy mu powiemy.
- Teraz wyzywasz ją od suk, ale kolczyki, które ci dała, to nosisz!
- To prawdziwe kamienie szlachetne, kretynie! Skoro jest taka głupia, że dała nam takie drogie prezenty, to czemu mam z nich rezygnować?! Nie są przeklęte ani w żaden inny sposób zaklęte! Profesor Dumbledore osobiście je sprawdził i są czyste! Widocznie ta kretynka próbowała nas przekupić! Ona traci, ale czemu ja mam na tym nie zyskać?!
Przewróciłam oczami, uśmiechając się pod nosem. Zamówienie biżuterii z ukrytym sprzętem szpiegowskim było dobrym pomyłem. Podobnie jak zainwestowanie w kilka kamieni szlachetnych niższej jakości. To wystarczyło, aby wpłynąć na chęć posiadania Ginewry i zapewnić sobie stały przypływ informacji. Niby była inteligentniejsza od Ronalda, bo pomyślała o sprawdzeniu biżuterii, ale równie chciwa, przez co tak łatwo zaczęła działać na moją korzyść.
Wyłączyłam odsłuchiwanie już i tak zakończonego nagrania i przeciągnęłam się. To teraz czekać tylko do wieczora. W spokoju dokończyłam jedzenie pieczonych bananów z sosem żurawinowym i dopiłam sok. Westchnęłam, uświadamiając sobie, że będę musiała wymyślić jakiś mało rzucający się w oczy sposób komunikacji z moimi ludźmi. Płonące karteczki nie są złe, ale kiedy nagle spora część Wielkiej Sali by takie dostała, to byłoby to mało dyskretne. I podejrzewam, że w pewnym momencie nawet wymówka o wspólnej nauce przestałaby działać.
- Pansy, Theo, Daphne, O'Hara, ogarnijcie ludzi. Dzisiaj o dwudziestej trzeciej w pokoju wspólnym.
- Dlaczego tak późno?- zdziwił się Theo.
- Muszę jeszcze załatwić kilka rzeczy.- mruknęłam, podsuwając im informacje wyryte na jabłku.- I jak widzicie, może mi to trochę zająć.
Cała czwórka skinęła głowami. Poinformowałam chłopców o tym, że znikam i opuściłam pomieszczenie. Jak tylko znalazłam się w ustronnym miejscu, przeniosłam się do Serca Zamku- mojego pierwszego przystanku dzisiejszego wieczora. Przywitałam się z założycielami i zajęłam się holograficznym modelem Hogwartu.
CZYTASZ
Z krwi Salazara
FanficZastanawiało cię, jakby to było, gdyby nie wszystko było takim, jakim się wydawało? Gdyby na pozór dobra osoba wcale taka nie była? Gdyby zła osoba została kiedyś bardzo skrzywdzona? Gdyby się pogubiła? Czy zastanawiało cię, jak zaledwie jedna osoba...