Rozdział 26

10.8K 409 249
                                    

Następny dzień zaczął się nad wyraz spokojnie i inaczej niż się spodziewałam. Wszyscy ślizgoni widocznie przeanalizowali wczorajsze zajście, przyjmując do wiadomości wszystko czego się dowiedzieli. Nie spodziewałam się, że zaakceptują to tak szybko, ale widocznie odezwanie się Salazara miało na to spory wpływ.

O ile wczoraj za dużo się nie zmieniło, tak dzisiaj od rana, jak tylko zeszłam do pokoju wspólnego, zostałam z szacunkiem przywitana przez mijanych domowników. Blaise i Draco śmiali się, że zostałam królową Slytherin'u. Normalnie bym się z tym sprzeczała, ale faktycznie wstawiennictwo i uznanie Salazara zrobiło ze mnie kogoś takiego, co potwierdziło tylko śniadanie, podczas którego zostały dla nas zostawione miejsca na środku stołu. Podczas posiłku Blaise wyjaśnił mi, że jest to wyraz uznania oraz akceptacji jako przywódcy. Niezbyt mi się to podobało, bo jeśli ktoś rozpracowałby wewnętrzną hierarchię Slytherinu, mógłby zacząć się zastanawiać nad takim obrotem spraw, a to nie zwiastowałoby niczego dobrego.

Oczywiście nie łudziłam się, że wszyscy ślizgoni będą mnie nosić na rękach. O ile większość respektowała wolę Salazara, tak niektórzy patrzyli na mnie z wyraźną niechęcią a nawet nienawiścią i urazą, choć mimo wszystko przystosowywali się do decyzji większości. No tak, ślizgoni mieli tylko siebie przeciwko całemu Hogwartowi. Nie mogli sobie pozwolić na rozłam.

- Zanim rozejdziecie się na lekcje, musimy załatwić bardzo ważną sprawę.- zaczął dyrektor pod koniec śniadania, wstając z miejsca.- Hasła do wszystkich dormitoriów oraz mojego gabinetu zostały zmienione. Z nieznanych gronu nauczycielskiemu powodów, nie możemy nic tym zrobić. Tylko ślizgonom udało się odgadnąć swoje hasło. Reszta uczniów musiała tę noc spędzić w Wielkiej Sali. Wzywam prowodyra tej sytuacji do ujawnienia się i obiecuję, że jeśli to zrobi, nie poniesie żadnych konsekwencji.

Od niechcenia machnęłam ręką pod stołem, przygryzając jabłko i starając się ni myśleć o bólu brzucha. Ciekawe, czy Severus da mi coś przeciwbólowego. Nad drzwiami prowadzącymi do Sali Wejściowej, tak jak wczoraj pojawił się napis, jednak tym razem głosił on: „Hasło do pokoju wspólnego gryfonów brzmi: „Siła zmian", do pokoju wspólnego krukonów- „Ważne zmiany", a do puchonów- „Wspólne zmiany". Jeśli zaś chodzi o hasło do pańskiego gabinetu, proszę samemu zgadnąć. Z wyrazami braku szacunku, Hogwart."

Widząc odpowiedź, starzec zacisnął szczęki, jednak nic nie powiedział. Napomknął tylko coś o tym, że mu przykro i że będzie musiał wysunąć konsekwencje. Jakbym miała się tym przejąć. W końcu nie miałam zamiaru wpaść przez jakieś durne hasła.

- Kolejna sprawa.- odezwał się znowu Dumbledore.- Wasze mundurki zostały zmienione bezprawnie. Niestety próby przywrócenia poprzednich strojów nie działają, a pani Lang odmawia wydania zleceniodawcy. Podejrzewamy że ta osoba, oraz ta odpowiedzialna za zmiany haseł to ta sama osoba.

Uniosłam lekko kącik ust, uśmiechając się bezczelnie i machnęłam delikatnie samym palcem, zmieniłam wcześniejszy napis na: „Serio? No kto by pomyślał! Brawa dla tego pana za spostrzegawczość i bystrość umysłu!" oraz strzałkę skierowaną prosto na dyrektora, który aż poczerwieniał ze złości, co tylko dało mi pretekst do kolejnej zmiany napisu na: „Złość piękności szkodzi. Ups! Za późno!"

Kilka osób wręcz nie potrafił powstrzymać się od śmiechu. Nie podzielałam ich wesołości przez męczące comiesięczne dolegliwości, ale mimo wszystko miałam ochotę wstać i ukłonić się teatralnie, ale powstrzymałam się od tego. Przecież nie wydam się już na samym początku. Zamiast tego wykonałam jeszcze kilka ruchów ręką, zakładając kilka zabawnych pułapek na korytarzach zamku. Równocześnie na ścianie pojawił się tekst: „Hogwart życzy powodzenie w poruszaniu się po zamku i dziękuje nowemu pokoleniu Huncwotów: Alfie, Szponowi, Kłowi, Skrzydłu, Ogonowi i Rogasiowi za pomoc!"

Z krwi SalazaraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz