Rozdział 20

12.4K 450 65
                                    

Ranek nie należał do najłatwiejszych. Musiałam przyznać, że Zakazany Las i bez spotkania zamieszkujących go stworzeń był dość niebezpieczny. Świadczyły o tym moje rany od gałęzi i kamieni, oraz kilka, które zrobił mi Lupin, próbując się wyrwać spod władzy alfy.

Sam mężczyzna zemdlał, kiedy na nowo przyjmował ludzką postać. Siedząc na jednej z większych kłód na niewielkiej polanie, unikałam zerkania na nieprzytomnego, nagiego mężczyznę. Ale nawet w takim momencie wiedziałam, że on również ma sporo ran. Szybko przywołałam Kiełka, prosząc go o nakrycie czymś profesora. Kiedy to uczynił, oznaczyłam mężczyznę swoją krwią, a skrzat przeniósł nas do moich kwater.

Jako miejsce docelowe wybrał mini szpital, połączony z pracownią eliksirów. Stało tu kilka łóżek, pooddzielanych parawanami oraz znajdowało się kilka kociołków, gotowych eliksirów i pełno składników.

Kiełek zniknął, pozostawiając mnie samą z nieprzytomnym profesorem. Długo nie trwało, a do pomieszczenia wpadła duża grupa osób z Mistrzem Eliksirów na czele. Rozwścieczonym Mistrzem Eliksirów.

- Ty skończona idiotko!- krzyczał już od wejścia.- Ty cholernie głupia idiotko! Coś ty sobie myślała?! Rzucać się na wilkołaka podczas pełni?! Czy ty w ogóle wiesz, jakie to było niebezpieczne?! Nie zdawałaś sobie sprawy z konsekwencji?! W dodatku wpuściłaś poszukiwanego więźnia do szkoły! Nie wspominając o tym, że mnie oszołomiłaś i przetrzymujesz nas w swoich kwaterach! Nie mam pojęcia jak, to zrobiłaś, ale...!

- Chwila, chwila!- przerwałam mężczyźnie monolog, unosząc rękę i marszcząc brwi.- Po pierwsze, nie było żadnego niebezpieczeństwa. Jestem alfą, a wilkołak, zwłaszcza nieakceptujący swojej natury, będzie słuchał alfy. Po drugie, przepraszam za oszałamiacz. Nie wiedziałam, że to ty jesteś pod peleryną niewidką. A po trzecie, Syriusz jest niewinny. W końcu Pettigrew... Gdzie jest Pettigrew?

Odpowiedziało mi wymowne milczenie. Uciekł. Zacisnęłam zęby. Nie mogłam teraz nic zrobić. Poza tym, nie chciałam nikogo obwiniać. To by nic nie dało. Westchnęłam tylko ciężko, przeczesując włosy i przy okazji wyciągając z nich kilka liści.

- Dobra, mniejsza o Pettigrew.- stwierdziłam.- Nic wam nie zrobił?

- Nie. To śmierdzący tchórz.- warknął Syriusz.- Chciałbym ci podziękować, Lale. Harry powiedział mi, ile dla niego zrobiłaś. Jestem ci bardzo wdzięczny. Mam nadzieję, że Remus cię nie skrzywdził.

Uśmiechnęłam się ze zmęczeniem. Nieprzespana noc robi swoje, zwłaszcza, kiedy trzeba pilnować wilkołaka.

- Był stosunkowo grzeczny. Tylko raz czy dwa się na mnie rzucił, próbują uciec. On jest w gorszym stanie.

- Same z tobą kłopoty, wężowa księżniczko.- westchnął Fred.- Gdzie jesteś ranna?

- Najbardziej plecy. Profesor Lupin jest w gorszym stanie. Wiecie, czego szukać. Czego nie ma, uwarzcie.

Większość chłopców rozeszła się do szafek, w poszukiwaniu eliksirów uzdrawiających, uzupełniających krew i innych tego typu. Snape rzucił na mnie jeszcze tylko jedno spojrzenie, którego nie mogłam rozszyfrować, ale prawdopodobnie mówiło „Ja tak tego nie zostawię" i zajął miejsce przy jednym z kociołków, zapewne z zamiarem uwarzenia czegoś dla profesora Lupin'a.

- Jest coś, w czym mogę pomóc?- spytał Syriusz.

- Raczej nie.- uśmiechnęłam się delikatnie.- Odpocznij. W ostatnim czasie nie miałeś chyba ku temu okazji.

- Bez obecności dementorów czuję się jak nowo narodzony.- przyznał mężczyzna z zadziornym błyskiem w oku.

- Lale, przestań maskować plecy.- rozkazał Fred, po przemienieniu moich ubrań w coś na kształt szpitalnej koszuli odsłaniającej plecy.- Nie mogę nic zobaczyć, kiedy masz to cholerstwo.

Z krwi SalazaraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz