Rozdział 36

10.3K 385 210
                                    


Szanowna Panno

Lale Sophie Gaunt

Zgodnie z prawem przysługującym ostatniemu członkowi rodu, wraz ze swoimi piętnastymi urodzinami zostaje Panna uznana głową rodu Gaunt. Otrzymuje pani status Lady, a wraz z nim zostaje Panna uznana za pełnoletnią czarownicę.

Od tego momentu przysługują pannie takie prawa jak...

Złożyłam list i położyłam go na stoliku. Z zadowolonym uśmiechem przyglądałam się rodowemu sygnetowi, który miałam na palcu. Srebrny pierścień z zielonym kamieniem w którym wyrzeźbiony był symbol Gaunt'ów- różdżka owinięta przez węża oraz sztylet znajdujący się w tle.

Syknęłam, kiedy moje włosy zostały za mocno pociągnięte. Niezadowolona spojrzałam kątem oka na Bellę. Uśmiechnęła się przepraszająco, jednak byłam pewna, że wcale nie jest jej przykro.

- Skończyłam.- oznajmiła z szerokim uśmiechem.

Powoli wstałam z krzesła i odwróciłam się w stronę towarzyszących mi kobiet. Każda z nich wyglądała przepięknie, ubrana w długą suknię, z misternymi fryzurami, starannym makijażem i toną drogocennej biżuterii.

Odwróciłam się w stronę lustra. Miałam na sobie kremową, rozkloszowaną suknię, z dołem pokrytym tiulem. Ciasno zawiązany gorset z dekoltem w kształcie serca w dużej mierze był pokryty srebrnymi zdobieniami, tworzącymi coś na wzór motywu solarnego- rozchodzących się od środka promieni. Podobnymi elementami zdobiony był dół sukni, jednak tutaj ułożone one były w bardziej misterne wzory. Pas, oddzielający gorset od dołu sukni również był wykonany ze srebra. Do tyłu gorsetu przyczepiona była cienka peleryna, która sięgała ziemi.

Włosy, którymi zajmowała się moja matka chrzestna zostały przerobione na gęste loki, których część została zapleciona w warkocze i spięte z tyłu przy pomocy spinki, którą dostałam w paczce od Toma- pamiątce po Melwyn Slytherin. Loki opadały mi aż do połowy pleców, a podpięcie sprawiało, że nic nie zasłaniało makijażu, nad którym pracowały Narcyza i Euphemia.

Brak niedoskonałości skóry sprawił, że nie musiałam używać żadnych korektorów czy podkładów. Zostałam jedynie delikatnie przypudrowana, abym się nie błyszczała. Oczy podkreślono czarnym eyeliner'em, oraz pociągnięto cieniami- srebrnym przy kąciku i czarnym przy zewnątrz. Zarys brwi został lekko poprawiony, a usta pociągnięte intensywną, czerwoną szminką.

Oprócz spinki do włosów miałam na sobie również kolczyki oraz bransoletkę Melwyn, a także naszyjnik ze szmaragdów i drobnych onyksów. Dodatkowo, oprócz sygnetu rodowego, miałam na palcu niewielki pierścionek z zielonym oczkiem- pierścień, który zastępował Mroczny Znak i był sposobem komunikacji z Voldemortem.

- Wyglądasz pięknie, skarbie.- powiedziała Illiyana, która była odpowiedzialna za moje paznokcie, teraz spiłowane na migdał i pokryte perłowym lakierem.- Naprawdę przepięknie.

- Dziękuję.- uśmiechnęłam się.- Bez waszej pomocy na pewno bym tak nie wyglądał.

- Kochanie, masz na sobie suknię od pani Lang. Oczywiście, że byś wyglądała!- zaśmiała się Euphemia.

Również się zaśmiałam.

- Prawda! Odwaliła kawał dobrej roboty.

- Nic dziwnego. Jesteś jedną z jej ulubionych klientek.- zauważyła Narcyza.

Ktoś zapukał do drzwi i po krótkim „proszę" z mojej strony, do pokoju wszedł Lucjusz. Jako, że moi rodzice nie żyli, a moi chrzestni byli poszukiwani, to właśnie Malfoy'owie przejęli obowiązki moich rodziców. Na początku witali gości, potem, Narcyza pomagała mi w szykowaniu się, a teraz Lucjusz miał mnie wprowadzić jako pełnoletnią czarownicę na salony.

Z krwi SalazaraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz