•••
„Kłótnia"
•••
Głośna muzyka, stado spoconych facetów, pijackie podrywy chłopaków ze starszych klas... To nie dla mnie.
Po trzech przetańczonych piosenkach z Marcusem, musiałam na chwilę odsapnąć. Usiadłam koło Victorie, która z wypiekami na twarzy nalewała sobie wody z cytryną.
– Jak się bawisz? – Zapytała.
– Świetnie! – odparłam z wymuszonym uśmiechem – Gdzie Twój partner?
– Wyszedł się przewietrzyć, zaraz powinien wrócić. – Brunetka rozejrzała się po Wielkiej Sali.
Siedziałam przy stole co chwila dolewając sobie soku dyniowego i starając się unikać wzroku innych facetów, którzy co chwila podchodzili do mnie z prośbą o taniec, na co ja zbywałam ich machnięciem ręki.
Po dziesięciu minutach znalazł mnie Marcus, który, ku mej rozpaczy, ponownie wciągnął mnie w tłum roztańczonych uczniów.
Bujałam się w rymt muzyki, kiedy ktoś nadepnął mi na nogę. Z wściekłością odskoczyłam, po czym odwróciłam się w stronę mojego napastnika. Remus... Oczywiście, że to on. Któż inny?
– Uważaj, niezdaro – Rzuciłam szybko.
– Co? – krzyknął Lupin – Nie słyszę Cię!
– Powiedziałam abyś uważał! – odkrzyknęłam chłopakowi.
– Dobrze wiesz, że nie zrobiłem tego specjalnie!
Oboje przestaliśmy tańczyć, kątem oka dostrzegłam Marcusa, który całkowicie zatracił się w tańcu.
– Nie pytałam czy zrobiłeś to specjalnie!
– Czy nawet dzisiaj musisz być taka złośliwa? – Od Remusa dało się wyczuć delikatny zapach Ognistej Whisky.
– Ty najwyraźniej aż za bardzo wyluzowałeś... – Dodałam pod nosem i spojrzawszy czy Marcus mnie nie widzi, zaczęłam przepychać się w stronę wyjścia.
Przed drzwiami dogonił mnie Remus.
– Dokąd idziesz? – Gryfon starał się przekrzyczeć głośną muzykę.
– A co Ciebie to interesuje? – Obruszyłam się.
– Jest bal!
– I co z tego? – krzyknęłam lekko poddenerwowana.
– A to z tego, że najładniejszej dziewczynie nie wypada opuszczać imprezy o tak wczesnej porze! – zanim Remus zdążył wykrzyczeć to zdanie, muzyka ucichła.
Zarówno moją, jak i jego twarz zalała purpura.
Szybkim ruchem chwyciłam go za ramie i wyciągnęłam za drzwi, modląc się przy tym, by żaden z moich znajomych tego nie usłyszał.
Korytarz roił się od uczniów więc ponownie szarpnęłam chłopaka, ciągnąc w stronę dziedzińca.
Fala świeżego i zimnego powietrza uderzyła moje nozdrza, co przyjęłam z niemym westchnięciem.
– Dlaczego mnie tutaj wyciągnęłaś? Jest zimno – Lupin spojrzał na mnie z wyrzutem na twarzy.
– Czy Ciebie do reszty już pogięło!? – Zapytałam podniesionym tonem – Naprawdę uważasz, że pozwolę Ci i Twoim kumplom mnie skompromitować!?
Chłopak patrzył na mnie z lekko otwartą buzią, nie wiedząc najwyraźniej co rzec.
– O co Ci chodzi?
– A o to, że najwyraźniej Severus już wam nie wystarcza! Co Ty sobie myślałeś mówiąc to przy całej szkole?
– Nic sobie nie myślałem! – Teraz Remus był równie poirytowany co ja. – Myślisz, że wszystko co powiem i zrobię jest atakiem na Twoją osobę?
– Tak! Tak właśnie myślę.
Oboje wymachiwaliśmy rękoma jak opętani. Para Krukonów, która właśnie wyszła z Zamku spojrzała na nas krzywo, po czym ruszyła na drewniany most.
– W takim razie jesteś w wielkim błędzie Lysandro!
W tym momencie drzwi wejściowe otworzyły się, a za nimi stała Betty.
– Jeszcze jej tutaj brakowało! – powiedziałam już znacznie ciszej, tak, że tylko Remus to usłyszał.
Betty podeszła do nas, lustrując mnie wzrokiem, po czym zwróciła się do Gryfona:
– Remus, co Ty tutaj robisz?
– Wyszedłem się przewietrzyć – odparł szybko chłopak.
– Z nią? – Betty wskazała na mnie palcem.
– Zabieraj mi tego tłustego palucha sprzed twarzy! – warknęłam.
Gryfoni spojrzeli na mnie marszcząc brwi.
Posłałam chłopakowi wyzywające spojrzenie, po czym dodałam już nieco uprzejmiej:– Jeśli pozwolicie to oddalę się, by nieco odetchnąć od niechcianego towarzystwa.
– Wracajmy Remus do środka, jest strasznie zimno! – pisnęła Betty przestępując z nogi na nogę.
– Tak, masz rację, chodźmy.
Betty pobiegła do drzwi, zaś Remus zwlekał chwilę, czekając aż ta zniknie za drzwiami.
– Czego jeszcze chcesz? – Zapytałam zniecierpliwiona.
– Wracasz do środka?
– Nie.
Chłopak jedynie kiwnął głową po czym zdjął swoją marynarkę i płynnym ruchem zarzucił mi ją na ramiona.
– Jest zimno – powiedział cicho i poszedł w ślady Betty.
Stałam osłupiała na środku dziedzińca, wpatrując się w drzwi, za którymi zniknąl Remus.
Nagle zawiał lekki wietrzyk, a wraz z nim poczułam delikatny zapach pergaminu i czekolady unoszący się z marynarki.
•••
CZYTASZ
Lumos • Remus Lupin
FanfictionSzlachetny ród czarodziejów czystej krwi, którego historia sięga początku osiemnastego wieku. Z Rodu Blacków pochodzi wielu uzdolnionych czarodziejów i czarownic. Wielu członków rodziny popierało czyny samego Voldemorta, ze względu na jego niechęć d...