~ 17 ~

7K 501 194
                                    

•••

„Kłótnia"

„Kłótnia"

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

•••

Głośna muzyka, stado spoconych facetów, pijackie podrywy chłopaków ze starszych klas... To nie dla mnie.

Po trzech przetańczonych piosenkach z Marcusem, musiałam na chwilę odsapnąć. Usiadłam koło Victorie, która z wypiekami na twarzy nalewała sobie wody z cytryną.

– Jak się bawisz? – Zapytała.

– Świetnie! – odparłam z wymuszonym uśmiechem – Gdzie Twój partner?

– Wyszedł się przewietrzyć, zaraz powinien wrócić. – Brunetka rozejrzała się po Wielkiej Sali.

Siedziałam przy stole co chwila dolewając sobie soku dyniowego i starając się unikać wzroku innych facetów, którzy co chwila podchodzili do mnie z prośbą o taniec, na co ja zbywałam ich machnięciem ręki.

Po dziesięciu minutach znalazł mnie Marcus, który, ku mej rozpaczy, ponownie wciągnął mnie w tłum roztańczonych uczniów.

Bujałam się w rymt muzyki, kiedy ktoś nadepnął mi na nogę. Z wściekłością odskoczyłam, po czym odwróciłam się w stronę mojego napastnika. Remus... Oczywiście, że to on. Któż inny?

– Uważaj, niezdaro – Rzuciłam szybko.

– Co? – krzyknął Lupin – Nie słyszę Cię!

– Powiedziałam abyś uważał! – odkrzyknęłam chłopakowi.

– Dobrze wiesz, że nie zrobiłem tego specjalnie!

Oboje przestaliśmy tańczyć, kątem oka dostrzegłam Marcusa, który całkowicie zatracił się w tańcu.

– Nie pytałam czy zrobiłeś to specjalnie!

– Czy nawet dzisiaj musisz być taka złośliwa? – Od Remusa dało się wyczuć delikatny zapach Ognistej Whisky.

– Ty najwyraźniej aż za bardzo wyluzowałeś... – Dodałam pod nosem i spojrzawszy czy Marcus mnie nie widzi, zaczęłam przepychać się w stronę wyjścia.

Przed drzwiami dogonił mnie Remus.

– Dokąd idziesz? – Gryfon starał się przekrzyczeć głośną muzykę.

– A co Ciebie to interesuje? – Obruszyłam się.

– Jest bal!

– I co z tego? – krzyknęłam lekko poddenerwowana.

– A to z tego, że najładniejszej dziewczynie nie wypada opuszczać imprezy o tak wczesnej porze! – zanim Remus zdążył wykrzyczeć to zdanie, muzyka ucichła.

Zarówno moją, jak i jego twarz zalała purpura.

Szybkim ruchem chwyciłam go za ramie i wyciągnęłam za drzwi, modląc się przy tym, by żaden z moich znajomych tego nie usłyszał.

Korytarz roił się od uczniów więc ponownie szarpnęłam chłopaka, ciągnąc w stronę dziedzińca.

Fala świeżego i zimnego powietrza uderzyła moje nozdrza, co przyjęłam z niemym westchnięciem.

– Dlaczego mnie tutaj wyciągnęłaś? Jest zimno – Lupin spojrzał na mnie z wyrzutem na twarzy.

– Czy Ciebie do reszty już pogięło!? – Zapytałam podniesionym tonem – Naprawdę uważasz, że pozwolę Ci i Twoim kumplom mnie skompromitować!?

Chłopak patrzył na mnie z lekko otwartą buzią, nie wiedząc najwyraźniej co rzec.

– O co Ci chodzi?

– A o to, że najwyraźniej Severus już wam nie wystarcza! Co Ty sobie myślałeś mówiąc to przy całej szkole?

– Nic sobie nie myślałem! – Teraz Remus był równie poirytowany co ja. – Myślisz, że wszystko co powiem i zrobię jest atakiem na Twoją osobę?

– Tak! Tak właśnie myślę.

Oboje wymachiwaliśmy rękoma jak opętani. Para Krukonów, która właśnie wyszła z Zamku spojrzała na nas krzywo, po czym ruszyła na drewniany most.

– W takim razie jesteś w wielkim błędzie Lysandro!

W tym momencie drzwi wejściowe otworzyły się, a za nimi stała Betty.

– Jeszcze jej tutaj brakowało! – powiedziałam już znacznie ciszej, tak, że tylko Remus to usłyszał.

Betty podeszła do nas, lustrując mnie wzrokiem, po czym zwróciła się do Gryfona:

– Remus, co Ty tutaj robisz?

– Wyszedłem się przewietrzyć – odparł szybko chłopak.

– Z nią? – Betty wskazała na mnie palcem.

– Zabieraj mi tego tłustego palucha sprzed twarzy! – warknęłam.

Gryfoni spojrzeli na mnie marszcząc brwi.
Posłałam chłopakowi wyzywające spojrzenie, po czym dodałam już nieco uprzejmiej:

– Jeśli pozwolicie to oddalę się, by nieco odetchnąć od niechcianego towarzystwa.

– Wracajmy Remus do środka, jest strasznie zimno! – pisnęła Betty przestępując z nogi na nogę.

– Tak, masz rację, chodźmy.

Betty pobiegła do drzwi, zaś Remus zwlekał chwilę, czekając aż ta zniknie za drzwiami.

– Czego jeszcze chcesz? – Zapytałam zniecierpliwiona.

– Wracasz do środka?

– Nie.

Chłopak jedynie kiwnął głową po czym zdjął swoją marynarkę i płynnym ruchem zarzucił mi ją na ramiona.

– Jest zimno – powiedział cicho i poszedł w ślady Betty.

Stałam osłupiała na środku dziedzińca, wpatrując się w drzwi, za którymi zniknąl Remus.

Nagle zawiał lekki wietrzyk, a wraz z nim poczułam delikatny zapach pergaminu i czekolady unoszący się z marynarki.

•••

Lumos • Remus Lupin Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz