•••
„Poczucie winy"
•••
Następne dni mijały stanowczo za wolno.
Unikałam spotkań z Gryfonami, a zwłaszcza z Remusem. Po tym wszystkim ciężko mi było spojrzeć mu w oczy. Czułam wstyd, spowodowany swoim wścibskim zachowaniem.
James miał rację. Przez moją głupotę i ciekawość mogłam doprowadzić do tragedii.
Ten potwór... wilkołak, którego potraktowałam dwoma zaklęciami okazał się Remusem. Ciężko mi było to sobie przyswoić.
Ale co robiła tam reszta Gryfonów? Dlaczego Remus ich nie zaatakował?
To wciąż pozostawało dla mnie zagadką.•••
Na śniadanie zeszłam jako jedna z ostatnich, mając nadzieję, że większość uczniów już dawno spędza wolne południe na zewnątrz.
Usiadłam przy stole Ślizgonów, ciesząc się, że moimi jedynymi towarzyszami jest grupka drugoklasistów.
Nalałam sobie soku dyniowego po czym chwyciłam nowego Proroka Codziennego, który leżał obok na stole.
Po szybkim śniadaniu ruszyłam do biblioteki, w celu znalezienia książek, które pomogą mi odrobić zadanie na Transmutację.
Zajęłam stolik pod oknem, ciesząc się promieniami słońca podającymi na moją twarz. Otworzyłam grube tomiszcze i wzięłam się za jego czytanie.
Po niedługiej chwili byłam już zupełnie znudzona wertowaniem książki, toteż rozejrzałam się po bibliotece, kiedy nagle zamarłam.
Do biblioteki wszedł Remus, a dokładniej wszedł lekko kuśtykając. Jego twarz zdobiła nowa blizna pod okiem, miałam nadzieję, że to nie skutek jednego z moich zaklęć.
Gryfon nie zauważając mnie, pokuśtykał do najbliższego stolika po czym wyciągnął notatki ze swojego plecaka.
Miałam ochotę stamtąd uciec, zamknąć się w łazience i już więcej stamtąd nie wychodzić.
Jednak wezbrałam w sobie resztki odwagi i pewnym krokiem ruszyłam w jego stronę.
— Cześć — Przywitałam się niepewnie, zajmując jedno z krzeseł przy jego stole.
— Cześć — Odparł Remu rumieniąc się i starając ukryć swoją twarz.
— Co robisz? — Zapytałam cicho.
— Praca domowa.
Siedzieliśmy przez chwile w zupełnej ciszy. Gryfon unikał mojego wzroku, ja zaś intensywnie lustrowałam jego twarz. Wzięłam głęboki oddech po czym odezwałam cicho:
— Przepraszam. Tak strasznie Cię przepraszam...
Chłopak podniósł na mnie wzrok, w którym nie było urazy czy wrogości, jedynie zawstydzenie.
— W porządku. — Odparł krótko.
Gryfon albo nie miał ochoty na rozmowy, albo chciał się mnie pozbyć. Ja jednak nie dawałam za wygraną.
— Co robisz wieczorem? Masz ochotę na spacer? — Wypaliłam na jednym oddechu.
— Lysandro... — Zaczął zmieszany Remus — Nie sądzę by to był dobry pomysł.
Poczułam jakby ktoś uderzył mnie w brzuch.
— Dlaczego?
— To co się wydarzyło, to była jedna, wielka pomyłka.
— Naprawdę żałuję, że wtedy za wami poszłam...
— Nie o tym mówię — Przerwał mi ostro.
Spojrzałam na niego zdezorientowana, na co ten dodał:
— Mówię o nas. To co się wydarzyło między nami nie powinno się wydarzyć.
Kolejne uderzenie w brzuch.
— Remus, ja... — Nie wiedziałam co rzec.
— Moi przyjaciele mieli racje. Powinienem był się trzymać od Ciebie z daleka. Pozwoliłem Ci zachować wspomnienia z tamtej nocy, ponieważ ufam, że nikomu nie zdradzisz mojego sekretu.
— Oczywiście, że nie zdradzę! — Zapewniłam szybko, na co bibliotekarka posłała mi groźne spojrzenie.
— Lysandro... zapomnijmy o tym. Żyj tak jak żyłaś wcześniej. Możesz nadal nas nienawidzić, nie będę Cię osądzał. Chcę po prostu byś... — Tu Remus zawahał się na chwile, nerwowo zaciskając usta. — Chcę byś dała mi spokój. Wystarczy mi problemów, nie chcę byś była kolejnym.
Siedziałam przy stole czując jak łzy napływają mi do oczu. Ostatecznie szybko je powstrzymałam, przywołując na twarz obojętny wyraz.
Chciał dawnej mnie? Proszę bardzo.
Wstałam z hukiem od stołu i rzekłam na odchodne:
— I tak nie było warto.
Na twarzy chłopaka dało się dostrzec smutek po czym spuścił wzrok.
Szybkim krokiem wyszłam z biblioteki, czekając aż znajdę się za rogiem gdzie mogłam dać upust swoim emocjom.
•••
CZYTASZ
Lumos • Remus Lupin
FanficSzlachetny ród czarodziejów czystej krwi, którego historia sięga początku osiemnastego wieku. Z Rodu Blacków pochodzi wielu uzdolnionych czarodziejów i czarownic. Wielu członków rodziny popierało czyny samego Voldemorta, ze względu na jego niechęć d...