„Podwójna randka"
Czekałam na Marcusa siedząc na ławce i obserwując niebo pełne gwiazd. Był to kolejny piękny, letni wieczór.
Nagle ogromne drzwi wejściowe się otworzyły i dołączył do mnie Marcus. Wspólnie ruszyliśmy w stronę błoni.
Marcus opowiadał jak idą mu przygotowania do meczu Quidditcha, w którym Ślizgoni zagrają przeciwko Puchonom. Potem zeszliśmy na temat tegorocznych SUM'ów.
Kątem oka dostrzegłam, że Marcus co chwila zerka na moją swobodnie zwisającą dłoń.
Wywróciłam teatralnie oczami, ciesząc się w myślach, że chłopak tego nie dostrzegł, gdy nagle zauważyłam dwie postacie spacerujące po błoniach jak my.
Z każdym krokiem zbliżaliśmy się do nieznanych sylwetek, kiedy nagle go dostrzegłam...
Kilka metrów od nas spacerował Remus w towarzystwie...
— O zgrozo... to ta świruska Betty McCallister!
— O, cześć Lysandro! — Powitała mnie uprzejmie Betty, kiedy cała nasza czwórka stanęła naprzeciwko siebie. Marcus zerknął na mnie nieco zdziwiony. Zapewne spowodowane to było tym, że jakaś Gryfonka wita się ze mną jak ze starym znajomym.
— Mogliście wybrać inne miejsce na przechadzki. — Mruknął poirytowany Marcus.
— Oh, domyślam się, że chcecie pobyć sami — Rzekła Betty posyłając mi wymowne spojrzenie, przy okazji ruszając brwiami, przez co miałam ochotę trzepnąć ją łeb — Już stąd idziemy. Chodź, Remusie.
Po tych słowach posłała mu słodki uśmiech, przez co naszła mnie ochota wyrwania jej z głowy tych wstrętnych, blond loczków.
— Nie ma takiej potrzeby, Betty — Oznajmił spokojnie Remus — Błonia są tak rozległe, że możemy spacerować gdzie chcemy nie wadząc nikomu.
— Ale oni są na randce — Odparła szybko Betty, najwyraźniej chcąc uciec jak najprędzej od mojego wrogiego spojrzenia. — My również mamy randkę, więc chodźmy już.
Na te słowa aż zachłysnęłam się powietrzem.
— Randce? Jesteście na randce? — Zapytałam z wyrzutem zanim przemyślałam te słowa.
— Tak jak wy — Beztroski ton Remusa działał mi na nerwy.
— Od kiedy podoba Ci się ta świruska? — Zapytałam z pretensją w głosie, na co Betty zrobiła urażoną minę.
— Myślałam, że nic do mnie nie masz... — Wtrąciła dziewczyna.
— To, że ignoruje Twoją egzystencję nie oznacza, że nie działasz mi na nerwy. — Warknęłam w jej stronę, jednocześnie dając tym samym znak by zamilkła i nie wtrącała się w rozmowę.
— Nie musisz być taka nie miła, Lysandro... — powiedział Remus.
— Chodźmy stąd. — Wtrącił Marcus, chwytając mnie za rękę i odciągając od Remusa i Betty.
— Zawsze jestem niemiła! — Wysyczałam do Remusa.
— Zauważyłem...
Wyszarpałam swoją rękę z uścisku Marcusa i chwytając swoją torebkę, która zwisała z mojego ramienia chwyciłam ją i zamachnęłam się na Remusa.
Czułam jak przepełnia mnie furia.
Gryfon chwycił moje dłonie bym nie mogła zadać kolejnego ciosu i rzekł:
— Uspokój się!
— Odwal się, Lupin! Jesteś totalnym dupkiem!
Chłopak zmrużył oczy po czym odparł:
— I tak to Ty zajmujesz pierwsze miejsce na najbardziej zawistną dziewczynę w Hogwarcie.
Betty aż pisnęła na te słowa czekając na moją reakcję.
W tym momencie moja wściekłość sięgnęła apogeum.
Wyjęłam z tylnej kieszeni różdżkę i celując nią w Lupina rzekłam roztrzęsionym głosem:
— Jak śmiesz tak mówić!?
Chłopak również wyjął swoją różdżkę i czekał na mój atak.
Staliśmy naprzeciwko siebie, celując w siebie różdżkami i oboje czekaliśmy na ruch przeciwnika. Jednak żadne z nas się nie poruszyło.
— Lysandro? — Zza pleców usłyszałam niepewny głos Marcusa.
Nagle oprzytomniałam. Mocno zacisnęłam pięść w wolnej ręce po czym opuszczając różdżkę rzekłam przyciszonym głosem, tak by usłyszałam to tylko Remus:
— Miałeś racje... jesteś potworem.
CZYTASZ
Lumos • Remus Lupin
FanficSzlachetny ród czarodziejów czystej krwi, którego historia sięga początku osiemnastego wieku. Z Rodu Blacków pochodzi wielu uzdolnionych czarodziejów i czarownic. Wielu członków rodziny popierało czyny samego Voldemorta, ze względu na jego niechęć d...