•••
„Nocna przechadzka"
•••
Siedziałam w Wielkiej Sali, czytając nowego Proroka Codzienniego, kiedy dosiadła się do mnie Narcyza.
– Cześć, Lyssie – Przywitała się siostra. Jej delikatny, melodyjny głos zbudził moje podejrzenia.
Odłożyłam gazetę po czym spojrzałam na nią surowo.
– Słucham? Domniemam, że nie przyszłaś ze mną pogawędzić przy porannej kawie.
Narcyza zerknęła nerwowo w stronę Bellatrix, która siedziała na drugim końcu stołu. Podążyłam za jej wzrokiem, sięgając po szklankę z sokiem.
– Więc? – Ponagliłam siostrę.
– Za miesiąc święta. – Zaczęła Narcyza – Jak zapewne wiesz, siostra naszego ojca wraz z rodziną przybywają do nas na Boże Narodzenie. Spędzą u nas całą przerwę świąteczną...
– Więc? – Powieliłam pytanie.
– Bella prosi byś zapytała Syriusza czy on również się zjawi.
Nie ukrywałam zdziwienia.
– Dlaczego miałby się nie zjawić?
– No wiesz... – Narcyza zerknęła w stronę stołu Gryfonów – On jest dziwny.
– A dlaczego ja mam go o to zapytać?
Chwila zawachania.
– Bella uznała, że nie będzie tracić czasu na takie szumowiny jak on, powiedziała również, że ja też nie powinnam...
– A to niby dlaczego? – Zapytałam o wiele ostrzej niż planowałam.
– Nie chcę by Lucjusz zobaczył jak rozmawiam z Syriuszem. Nie chę stracić w jego oczach...
Na te słowa wywróciłam teatralnie oczami i chcąc zakończyć tę niedorzeczną rozmowę, wstałam od stołu i oznajmiłam:
– W porządku, porozmawiam z nim, Cyziu.
Pożegnałam siostrę krótkim, poirytowanym spojrzeniem i ruszyłam w stronę stołu Gryfonów.
Co to ma znaczyć!? Kim ja jestem? Człowiekiem na posyłki? Może Syriusz jest dupkiem ale one traktują go jakby był jedną, wielką bakterią rozsiewającą zarazki...
Co oznacza, że Narcyza obawia się o swoją reputację w oczach tego Malfoya!? Kogo obchodzi jego zdanie? Na pewno nie mnie!Stanęłam za Syriuszem po czym rzekłam oficjalnym tonem:
– Kuzynie.
Syriusz odwrócił się w moją stronę. Na mój widok jego uśmiech momentalnie wyparował.
– Czego chcesz? – zapytał.
Zerknęłam na jego nieodłącznych towarzyszy, którzy przypatrywali się mi w skupieniu.
– Chciałabym się dowiedzieć czy zaszczycisz nas swoją obecnością podczas tegorocznych świąt.
– Daruj sobie te grzeczności. Pojawię się u was na święta.
Skinęłam głową po czym odwróciłam się, by ruszyć do Belli i przekazać jej wieści, kiedy Syriusz dodał:
– Przekaż swoim rodzicom, że zabieram ze sobą gościa.
Uniosłam wysoko brwi.
– Gościa? Kto chciałby spędzać święta w takim towarzystwie?
Przez ułamek sekundy dostrzegłam na twarzy Syriusza rozbawienie.
– Dowiesz się w swoim czasie, kuzyneczko.
•••
Stałam na wieży astrominicznej, obserwując samotnie gwiazdy oraz księżyc w pełni. Był późny, zimowy wieczór.
Lubiłam tu przebywać, rzadko kto tu zaglądał poza lekcjami.
Przyglądałam się chatce Hagrida, z której ulatywał dym z kominka, gdy nagle kątem oka dostrzegłam ciemną postać, biegnącą przez błonia. Wytężyłam wzrok przypatrując się owej postaci, aż dostrzegłam kto to był – Remus Lupin.
Gryfon szybkim krokiem pokonywał błonia, co chwilę zerkając za siebie. Zdziwił mnie ten widok jako, iż Remus w porównianiu do pozostałej trójki jego bandy, wydawał się najmniej zdeprawowanym, a wymykanie się późnym wieczorem i to jego podejrzane zachowanie świadczyły o czymś zupełnie innym.
Zmarszczyłam brwi starając się zwalczyć w sercu pokusę pobiegnięcia za nim, gdy nagle usłyszałam kroki dochodzące ze schodów prowadzących na wieżę astronomiczną.
Gwałtownie się odwróciłam. Przede mną stał mój przyjaciel, Marcus Doeddgir.
– Marcus? – Zapytałam zdziwiona jego przybyciem.
– Cześć Lys. Szukałem Cię. – Oznajmił chłopak.
– W jakim celu?
– Chciałbym z Tobą porozmawiać.
Starałam się ukryć zniecierpliwienie wywołane jego nagłym pojawieniem się, jednak prawdziwym powodem mojego zdenerwowania był fakt, że przeszkodził mi w pognaniu za Lupinem by dowiedzieć się co on kombinuje.
– Porozmawiać? O czym?
Marcus nerwowo przestąpił z nogi na nogę.
– Na ostatni weekend przed swiętami, w Hogwarcie odbywa się Bal Bożonarodzeniowy, jak co roku...
Przewróciło mi się w żołądku. Merlinie, błagam tylko nie...
– Czy zechciałabyś pójść na niego ze mną? – Wyrzucił z siebie Ślizgon jednym tchem.
Patrzył na mnie tak intensywnie i wyczekująco, jakbym miała właśnie zadecydować o jego przyszłym życiu.
Całkowicie zapomniałam o tym Balu. Nie miałam ochoty na zabawy, zwłaszcza w towarzystwie Marcusa. Jednak z kim innym mogłabym pójść? To tylko głupi bal... Jeden wieczór.
– Eee...jasne – Odparłam niepewnyn głosem.
– To cudownie! – Zapiał z zachwytu chłopak – To ja już sobie pójdę, nie będę Ci przeszkadzał. Do zobaczenia Lysandro! – Rzekł po czym cały w skowronkach zbiegł po schodach.
Niech Cię szlag, Marusie! Ciebie i Twoje smutne, proszące oczy!
Ponownie oparłam się o barierkę, jednak tym razem nie dostrzegłam już Remusa.
•••
CZYTASZ
Lumos • Remus Lupin
FanficSzlachetny ród czarodziejów czystej krwi, którego historia sięga początku osiemnastego wieku. Z Rodu Blacków pochodzi wielu uzdolnionych czarodziejów i czarownic. Wielu członków rodziny popierało czyny samego Voldemorta, ze względu na jego niechęć d...