•10•

1.4K 150 16
                                    


Noora Johansen zdejmuje maskę.

Mimo pochmurnego dnia w sali panował zaduch. Rozgrzane kaloryfery podwyższały pokojową temperaturę, dekoncentrując uczniów. Ich resztki uwagi zużywali na odliczanie ostatnich sekund do dzwonka, będącego ratunkiem. Pragnęli wyrwać się z piekła zwanego salą matematyczną. 

Noora odczuwała dziwne wrażenie topnienia. Uderzał w nią gorąc na samą myśl o kolejnych godzinach posiadania kamuflażu. Podczas skomplikowanych obliczeń, poprawiała drapiący szalik, który bronił ją przed wścibskimi spojrzeniami. Długie rękawy przykrywały posiniaczone nadgarstki lecz nie powstrzymywały bólu. Grały role maski, podobnie jak fałszywy jej uśmiech. Starała się nie krzywić, gdy wspomnienia znienacka ją atakowały. Więcej doznawała psychicznego bólu podczas odtwarzania incydentu, niż zadane rany. Ohydny posmak papierosów pozostał w jej buzi, przypominając o nieprzespanej nocy w towarzystwie pełnej paczki trujących używek. Była podłamana.

— Panna Johansen. — Starsza kobieta wskazała swoim długim, drewnianym patykiem na roztargnioną dziewczynę. Uniosła brew. — Szybko, dokończ zadanie nieumiejętnego Pana Oleff'a.

Zakłopotana Noora zerknęła do zeszytu, próbując odnaleźć odpowiednie równanie. Liczby zaczynały się jej mieszać. Cyfry stawały za mgłą. Poczuła jeszcze większy gorąc, którego efektem był pot. Nie musiała podnosić wzroku aby stwierdzić, że połowa klasy obdarzała ją specyficznym spojrzeniem a zwłaszcza pani profesor.

— 8,727.

Melodyjny głos dochodził z drugiego końca sali. Przepełniony arogancją, posiadał w sobie nutkę współczucia. Rozpromieniona brunetka poprawiła włosy posyłając Noorze zawadiacki uśmiech. Larissa Maxine Joyce. Wielki znak zapytania. Pojawiała się równie szybko jak znikała. Jedyna osoba znająca wszystkie brudy rodziny Johansen, przybierała postać obcej. Niewinnej. Odwróciła wzrok. Ponownie zasłoniła kotarę.

Dzwonek rozbrzmiał pierwszy raz od początku roku gładko. Jakby zapraszał uczniów (z serdecznym skłonem), na lunch. Sala pustoszała, a Noora siedziała w ławce udając, że uzupełnia zeszyt. W rzeczywistości wypisywała czarny długopis, tworząc niewyobrażalne bazgroły. Problemy nawarstwiały się, ona nie wytrzymywała. Szukała ukojenia wewnątrz świata plastycznego. Nieskazitelna twarz dawnej przyjaciółki ciągle ją męczyła. Była przepełniona ignorancją.

— Wiewióreczko. — Delikatny głos chłopaka, wytracił dziewczynę z transu. Uniosła głowę, aby ujrzeć opartego o ścianę Noah, który wywołał w niej mieszane uczucia. — Jesteś dzisiaj wyjątkowo nudna.

Noora wywróciła oczami wracając do wypisywania długopisu. Pragnęła spokoju. Chciała stworzyć własną, wewnętrzną kryjówkę i uniknąć jakiejkolwiek interakcji z innymi. Być niewidzialna.

Chłopak odchrząknął.

— Co?

— Dlaczego świeże mięso zachowuje się jak profesor Hood z siedemdziesiątką na karku?

— Noah, daruj sobie.

Westchnęła, pakując rzeczy do torby. Uderzyła w nią niespodziewana chęć ucieczki. Niewytłumaczalny impuls. Była podłamana. Pragnęła wyminąć chłopaka, wyjść ze szkoły i zostawić za sobą wszystkie swoje problemy. Porzucić niczym zbędne papierki. Oczyścić.

— Profesorze, nie tak ostro. — Zażartował, obserwując powolne ruchy dziewczyny. Jakby obchodziła się ze szklanym posążkiem. — Coś się stało?

— Dlaczego ciebie to w ogóle interesuje? — Nałożyła torbę na ramie, niefortunnie trafiając w miejsce siniaka, który wywołał delikatne skrzywienie. Zacisnęła zęby. — Zajmij się nauką.

Noah parsknął śmiechem.

— To akurat Wyatt jest skończonym debilem jeżeli chodzi o matematykę. — Noora pokręciła głową. Zmierzyła w stronę otwartych drzwi, jednak chłopak zaszedł jej drogę. Uniosła brew. — Nie uciekaj, chce pogadać.

— Bez urazy — Zaczęła, poprawiając drapiący szalik. — Ale jesteś skończonym dupkiem, nie będę ci się zwierzać.

Noah wywrócił oczami podjudzając Noore. Zapanowała w niej mieszanka wszystkich negatywnych uczuć, które próbowała zwalczyć szczelnym zamknięciem wewnątrz siebie. Buzowała.

— Dziękuje. — Odpowiedział ze szczerym uśmiechem. — Jestem wystarczająco dowartościowany.

Noora szybko wyminęła chłopaka, gwałtownie skręcając w stronę wyjścia. Pragnęła wolności. Czuła się pozbawiona pozytywnych uczuć.

Huk. Ból.

Dziewczyna zacisnęła zęby tłumiąc krzyk. Głośno warknęła przekleństwo po czym złapała obolałe kolano, które przed chwilą doznało nieprzyjemnego spotkani z rogiem stolika. Osunęła się na ziemię, cicho klnąc pod nosem. Noah niepewnie ukucnął obok niej, próbując dać lekkie wsparcie. Drżącymi dłońmi zsunął czarny szalik, który odkrył mroczny sekret Noory.

— Kto ci to zrobił?

Pękła.

Pękła

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
√ Sunflower || Finn WolfhardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz