•26•

1.2K 129 140
                                    


Koncert zagubionych dusz staję się prawdą.

— Dobra, ostatni raz. — zachwiany głos Millie Bobby Brown, przebił się przez huczną mieszaninę rozmów. — Hej mała, nosisz majtki w gwiazdki? — spojrzała na zażenowanego Noah, który z trudem powstrzymywał śmiech. Brunetka uniosła świeżego drinka, wolną dłonią dotykając kolana Wyatta. — Bo masz tyłek nie z tej ziemi.

Melodyjny śmiech dziewczyny podjudził rozszarpane nerwy rudowłosej, która jako jedyna czuła okropny posmak dyskomfortu. Zimny powiew wywołany przez gwałtowne otwarcie solidnych drzwi, rozwiał mgłe uprzednio osiadłą na jej myślach. Zdjęła różowe okulary, dostrzegając brutalną prawdę. Nie pasowała do ich świata. Grała rolę intruza. Będąc w danym gronie, czuła krzywe spojrzenia osób, które jeszcze kilka tygodni stanowiły jedność. Pałały ciepłem, zrozumieniem, współczuciem. Teraz postrzegali ją jako „kolejną ofiarę Wolfharda".

Nerwowo założyła kosmyk włosów za ucho, skupiając wzrok na podnieconych fanach Teme Impala, którzy niemal walczyli o miejsca przy scenie. Rozbrzmiał gwar. Wirowała wzrokiem, posiadając głupią nadzieje, że ich zguba ostatecznie zaginie w tłumie. Nie będzie musiała odczuwać cholernego upokorzenia po raz kolejny. Straciła szacunek u wszystkich, prócz Noah. Zaczynała drżeć, mimo gorąca jakie ich otaczało. Rozbrzmiały pierwsze dźwięki gitar, które apelowały o rozpoczęciu supportu. Jack gwałtownie podskoczył, gdy niezdarna dziewczyna wytraciła z jego bladej dłoni zielsko. Przeklął głośno, przyciągając uwagę zgromadzonych wokół osób. Zbił z tropu ochroniarzy, wymachując zwykłym tytoniem. Dana sytuacja wprawiła Noore w jeszcze większy dyskomfort. Nie pasowała.

— Gdzie on do kurwy jest? — zirytowany głos Wyatta, rozbudził rudowłosą. Złapał rozwiane wspomnienia, ponownie wbijając je do głowy. — Ja pierdole.

— Może uznał, że nie chce widzieć swojej zużytej zabawki. — mruknęła Millie, wkładając skręta do buzi. Obdarzyła Noore jednym, dwuznacznym spojrzeniem w którym tlił się ogień. Czuła wewnętrzną potrzebę zmiażdżenia jej jak karalucha. Pozbycia. Piegowata jedynie spuściła wzrok, nie mając psychicznej siły na kolejne starcie tytanów. Po prostu odpuściła. — Po co ją w ogóle brałeś?

Noora zmarszczyła brwi. Upublicznienie ich sekretu, zrujnowało wszystko. Nawet drobny szacunek, który zdążyła wybudować u paczki narcystycznych osobowości. Każde słowo wypowiedziane z tym samym jadem, przybierało postać mocnego uderzenia. Wybudzała się.

Głośno westchnęła, czując niewidzialny ciężar brązowych oczu dziewczyny. Opatulony trucizną. Ściągnęła uwagę reszty, którzy wypełnieni obrzydliwą nonszalancją zignorowali płynącą melodie. Ugryzła się w język, szukając pomocy w współczującym spojrzeniu Noah. Milczał.

Wyatt olał jej pytanie, wyciągnąć szyję z nadzieją, że dostrzeże wysokiego, ciemnowłosego chłopaka o porcelanowej cerze i ostrych kościach policzkowych, przyozdobionymi piegami. Chłopaka, chowającego wszelkie uczucia. Ścisnął pieści widząc jedynie roztańczonych fanów, posiadających plastikowe kubki z piwem. Sala zaczynała szaleć, nerwowo spoglądając na zegarki. Wskazówki tykały, dochodziło do godziny gdzie prawdziwi Bogowie mieli wkroczyć na scenę. Przeklął.

— Możemy zacząć się przepychać? — jęknął Jack, biorąc kolejnego bucha słodkiego narkotyku. — Stoimy tu jak skończeni idioci a ten debil pewnie ma miejsce przy scenie.

— Coś w tym jest. — Noah wzruszył ramionami, ilustrując atrakcyjną blondynkę. Iskierka pożądania w jego oczach, wywołała obrzydzenie u obu dziewczyn. — Dołączy do nas.

Wyatt niechętnie przytaknął, automatycznie dając oficjalną zgodę na wkroczenie, która szybko została wypełniona. Rudowłosa złapała się za skrawek koszulki, czując narastający stres. Pomiędzy obcymi ludźmi czuła większa swobodę niż znajomymi ze szkoły. Oblał ją strumień ciepła, dodający czystej euforii. Potrafiła odetchnąć i zapomnieć o wszelkich zmartwieniach chociaż na ułamek sekundy. Stanęła obok brunetka, posyłając mu wymuszony uśmiech. Dalsze obrzydzenie, zostało w niej zaszyte. Przymknęła oczy, pragnąc się odłączyć. Niewidzialną gumką zmazała ojca, plotki oraz Finna. Doznała chwilowej amnezji.

— Wyatt! — koniec amnezji. Niechętnie odwróciła głowę, szybko żałując danego czynu. Przeklęła siebie, przeklęła jego, przeklęła . — Przepraszamy za spóźnienie, ochroniarze mieli problem z moim dowodem.

Rozpoczęli kumpelską rozmowę jak gdyby nigdy nic. Jakby Wyatt nie uczynił rzeczy praktycznie niewybaczalnych. Wadzących na honorze. Obserwując ruchy ich ust, słyszała własne myśli. Zapadła cisza a ona głupio stała, rozmyślając nad nieznajomą, uroczą dziewczyną pod ramieniem Finna. Truskawkowe, blond włosy, owalna twarz o jasnej karnacji i nieskazitelnej cerze.

Ładna. Ładniejsza. Najładniejsza.

— To Iris.

Przedstawił ją bez żadnych skrupułów. Wbił naostrzony nóż prosto w jej serce, posyłając ciepły uśmiech. Przekręcił go, gdy musnął zarumieniony policzek blondynki. Uświadomił, że Noora Johansen była zabawką a Millie ponownie zatriumfowała. Rozbił ją ale nadal promieniała. Sztucznie, ale jednak.

Ignorowała ich melodyjny śmiech, który zakłócał harmonię rudowłosej. Wybijał z rytmu, ciągnął na dno.

Nadal go przeżywała. Nadal tęskniła. Nadal dążyła uczuciem.

Poczuła delikatny uścisk, powodujący chęć obdarzenia uwagą prowokatora. Uśmiechnął się, nie zdając sobie sprawy jak cierpiała. Ojciec wyszkolił w niej blokowanie uczuć, co było jedyną użyteczną umiejętnością.

— Ścięłaś włosy. — odparł, niepewnie dotykając końcówek rudych kosmyków. Zadrżała. — Ładnie ci.

— Dzięki.

Wrócił do idealnej Iris, czując delikatne zakłopotanie a Noora stanęła bliżej Wyatta. Ciągnęło ich na dróżkę pełną przeszkód i problemów. Zamiast otworzyć głowy na prawdę, woleli drążyć kruche kłamstwo, które z wiekiem czasu zazna światła dziennego. Przepełnieni wstydem własnych uczuć, odstąpili w cień. Zabłądzili.

Huk, krzyki, skandowanie. Wszystko potoczyło się niewiarygodnie szybko, działając jak malutka gumeczka. Zdążyła zapomnieć. Pochłonęła ją muzyka. Delikatne rytmy, przywoływały cudowne wspomnienia pozwalające rozluźnić spięte mięśnie. Odchyliła głowę z delikatnym uśmiechem, nie reagując na dłonie Wyatta zawinięte wokół jej talii. Była muzyką.

Jej śmiech.

Odwróciła się, ponownie czując ból. Tym razem o wiele gorszy. Wręcz okropny. Tysiące szpilek niemiłosiernie szybko kłuło rozdarte serce. Otoczona melancholią, obserwowała jak ich usta współpracują w namiętnym pocałunku. Cierpiała ze świadomością, że faktycznie pragnęłaby stać zamiast niej.

— Wyatt?

Odwrócił się. Niewiele myśląc, musnęła jego delikatne usta, czując jeszcze większe obrzydzenie. Zażenowanie samą sobą.

Zabłądzili.

Przepraszam, ze tak długo czekaliście miałam strasznie dużo rzeczy do ogarnięcia w szkole ale już wracam do normalnego pisania! (Nie, nie zawieszam Sunflower) Mam nadzieje, że nie wyszłam z wprawy! Kocham was, wesołych świąt Pytajcie jak coś chcec...

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Przepraszam, ze tak długo czekaliście miałam strasznie dużo rzeczy do ogarnięcia w szkole ale już wracam do normalnego pisania!
(Nie, nie zawieszam Sunflower)
Mam nadzieje, że nie wyszłam z wprawy!
Kocham was, wesołych świąt
Pytajcie jak coś chcecie wiedzieć :))

√ Sunflower || Finn WolfhardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz