•8•

1.8K 178 62
                                    

Kiedy carpe diem zamienia się w memento mori

Punkt siedemnasta. Ta godzina przywoływała dawkę adrenaliny oraz strachu przed potknięciem o najmniejszy szczebel. Budziła obawy i ekscytacje. Siała ziarna na żyznych glebach, aby rozprzestrzenić zgrozę. Rzecz jasna, przyczyną wyolbrzymiania zwyczajnej liczby nie był Finn Wolfhard, natomiast dokonanie niemożliwego. Pojawienie się w dwóch miejscach na raz. Noora skrycie wiedziała, że ostatecznym ruchem będzie wybranie między chłopakiem a przyjaciółką, co oznaczało labirynt bez wyjścia. Zdawała sobie sprawę z konsekwencji obu wyborów. W końcu, żaden nie był usianą płatkami, ścieżką do wyidealizowanej przyszłości. Próbowała stworzyć plan działania, ułatwiający pokonanie przeszkód, jednak trafiała z deszczu pod rynnę. Nakładając elegancką, niebieską koszule i czarne spodnie, uderzyła w nią nagła obawa: „Co pomyśli Chantelle?". Teraz, gdy powolnym krokiem zmierzała w stronę piegowatego chłopaka, wszystko zeszło na drugi plan. Nie planowała wyglądać oszałamiająco, traktowała to jak zwyczajne spotkanie co było słusznym założeniem.

Zajmując miejsce, posłała ciepły uśmiech, który szybko został odwzajemniony przez Finna. Jednak coś ją trapiło. Myśl, że ich spotkanie było efektem zwyczajnych przypadków. Podczas gdy otaczamy się w sytuacjach przewidywalnych, codziennych sam przypadek może wyglądać jak wysłannik losu. Noora doskonale pamiętała dziecięcy flirt (kierowany do Finna), który ostatecznie wywołał ich pierwszą wymianę zdań. W tle słyszała przepiękną piosenkę, natomiast jej wiedza muzyczna nie obejmowała tytułu ani autora utworu. Kilka dni później urządził imprezę gdzie skończyła cała mokra, przykryta bawełnianym kocem w pokoju chłopaka. Dany incydent doprowadził do aktualnego spotkania. Wszystko za kwestią przypadku. Finn przypadkiem zaoszczędził trochę wolnego czasu i udał się na poranne naleśniki do pop's. Przypadkiem został zaczepiony przez siostrę Noory, która przypadkiem ich dostrzegła. Myśl nieprawdopodobna, przerażająca ale zarazem prawdziwa.

Mam nadzieje że dobrze zapamiętałem. Zaczął temat po tradycyjnej formułce przywitania.Ostatnio brałaś shake'a truskawkowego?

Zawsze biorę truskawkowe. Odparła ze śmiechem, przypominającym melodie. Spostrzegawczy jesteś.

Zdąrzyli jedynie wymienić się uśmiechami, ponieważ chwilę później dwa napoje zwróciły ich cenną uwagę. Smak waniliowy ze zdobiącą wisienką został przyciągnięty przez chłopaka co wywołało odruchowy grymas na twarzy Noory. Aromat laski wanilii przywołał traumatyczne wspomnienia z dzieciństwa, gdzie dany smak był jej wciskany w każdej formie co ostatecznie wywołało dwutygodniowe rewolucje żołądkowe.

— Nie rozumiem jak możesz to pić.

Finn podniósł na nią wzrok. Jego twarz była estetycznie oświetlana przez wpadające promienie, zachodzącego słońca. Oranżowa poświata w połączeniu z ostrym światłocieniem, podkreślała mocno zarysowane, kości policzkowe chłopaka.

Spróbował swojego napoju po czym truskawkowego, mimo żartobliwego protestu Noory.

Oba są przepyszne. Odparł. Chociaż... Twoje ma taki kwaskowaty posmak.

— I dobrze. — Odebrała swoją własność z delikatnym uśmiechem. — Będę mogła pić w spokoju.

Jeszcze poprosisz abym za ciebie dokończył.

Cii, cicho. W jej oczach błysnęła mała iskierka ekscytacji. Przymknęła oczy chcąc bezproblemowo posłuchać faworyzowanego przez nią utworu. Czuła ekscytacje na samą myśl, że dany kawałek jest puszczany w takim miejscu. Słyszysz?

√ Sunflower || Finn WolfhardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz