•12•

1.4K 154 45
                                    


Kiedy uczucia wychodzą na wierzch.

Ciepły wiatr muskał ich szyje przywołując kojące wspomnienia z ubiegłych wakacji. Oparte o starego vana, obserwowały jak pobudzeni nastolatkowie przyjeżdzają pod Pop's. Obie melancholijnie popalały papierosy, spokojnie dobierając słowa aby uniknąć nieporozumienia. Nieśmiałe uśmiechy gościły co jakiś czas na ich porcelanowych twarzach. Przyciągały wścibskie spojrzenia dorosłych zza okien baru, budząc nutkę zaciekawienia. Z zewnątrz przypominały wybuchową mieszankę, wewnątrz były niczym dwie krople wody.

Noora ponownie się zaciągnęła, śledząc wzrokiem czerwony samochód próbujący zaparkować między dwoma latarniami.

— Zaraz uderzy.

— Hm? — Chantelle niezwłocznie spojrzała na przyjaciółkę, która szybko wskazała auto. — Ah, racja.

Poczuły jakby wykrakały sytuacje, ponieważ wiśniowy pojazd delikatnie doznał zetknięcia ze słupem. Parsknęły przyciszonym śmiechem.

Chantelle wywróciła oczami, wracając do spójnych rozmyśleń nad ostatnim przebiegiem wydarzeń. Czasem odczuwała, że traci grunt pod nogami. Szła na linie bez zabezpieczeń. Dusiła w sobie sporo tajemnic oraz nierozwiązanych tematów co z czasem zaczynało ją niszczyć. Pragnęła sprostować kilka spraw.

Wściekły chłopak opuścił pojazd powoli podchodząc do miejsca zderzenia. Głośno przeklął, powodując u dziewczyn skryte uśmiechy.

— To co? — Rudowłosa spojrzała na profil przyjaciółki, obserwując jak wypuszcza siwy dym. — Teraz należysz do paczki Oleff'a?

— Nawet tak nie żartuj. — Spoważniała, odgarniając poczochrane przez wiatr włosy. — Znaczy... niektórzy są sympatyczni ale to by nie pociągnęło na dłuższą metę.

Chantelle parsknęła śmiechem, kończąc papierosa. Obraz Noory jako jednej z ich grupy, miał w sobie smak komizmu.

Zamilkły. Cisza zaczynała się stawać dosyć niekomfortowa. Pochłonięte muskaniem skręconej trucizny, obserwowały nowych przyjezdnych.

— Przepraszam. — Szepnęła ciemnowłosa. — Zachowałam się dosyć infantylnie.

Noora z głupim uśmiechem zerknęła na dziewczynę, która obdarzyła ją pytającym wzrokiem.

— Co?

— Czyżby Chantelle „kamienne serce", właśnie mnie przeprosiła?

— Oh, zamknij się. — Warknęła ciemnowłosa, wzmacniając śmiech przyjaciółki. Niepewnie podpaliła nowego papierosa.

Noora nie zdążyła odpowiedzieć, ponieważ głośny pisk opon odciągnął jej uwagę. Ostre światła reflektorów oświetliły ich twarze, wprowadzając delikatny grymas. Muzyka wydobywała się z auta wraz z fałszującymi głosami nastolatków. Rudowłosa uniosła brwi, gdy dostrzegła znajome twarze.

Rozpromieniona Millie jako pierwsza opuściła samochód, ciągnąć za sobą Jacka. Oboje wyglądali na lekko wstawionych. Noah opuścił tylne siedzenie, krzycząc niezrozumiałe słowa do znajomych. Wyatt zgasił silnik po czym rzucił kluczyki Finnowi. Dziewczyna znienacka wskoczyła na plecy bruneta, który niemal stracił równowagę. Ignorując resztę, weszli do baru.

Noora poczuła delikatne ciepło, gdy Finn posłał jej nieśmiały uśmiech. Odgarnęła kosmyk włosów za ucho. Wyrzuciła papierosa.

Trójka chłopców nieoczekiwanie zmierzyła ku nim.

Wyatt znienacka pocałował rudowłosą w policzek wywołując u niej dzikie rumieńce. Zignorowała wiercący wzrok Finna.

— Co robicie o tej porze? — Zagadał Noah.

— A jak myślisz? — Odpowiedziała Chantelle, wypuszczając dym prosto w twarz chłopaka.

— Marudo, nie pytałem ciebie.

Ciemnowłosa parsknęła śmiechem, wywracając oczami. Warknęła krótkie „w porządku" po czym rzuciła papierosa na ziemie i wściekłym krokiem ruszyła przed siebie, delikatnie potrącając Noah. Czuła gniew, irytację — wszystko. Przeobraziła się w toksyczną mieszankę, która znienacka mogła wybuchnąć. Nie wiedziała dokąd zmierza, byle najdalej od nich.

Noora spiorunowała znajomego spojrzeniem. Nie czekając na tłumaczenie, ruszyła za przyjaciółką.

— Chantelle, zaczekaj!

Przyspieszyła kroku.

W ostatniej chwili, złapała dziewczynę za ramię. Obie dyszały.

— Co się stało? — Zapytała. — Myślałam, że to u was normalne.

— W tym rzecz, Noora. — Odpowiedziała, powoli siadając przy jedynej, działającej latarni. — Powinno takie być.

— To dlaczego...

Chantelle parsknęła nerwowym śmiechem.

— Lubię go. — Odparła chowając głowę w kolana. — Po prostu go lubię.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
√ Sunflower || Finn WolfhardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz