•35•

674 54 47
                                    


Świat momentalnie staje w płomieniach

Wszystko stanęło w przeraźliwych płomieniach, wywołując nieodwracalne zmiany u Johansen, która niefortunnie została ofiarą. Ile świństw wyprawiła? Jak obrzydliwie żyła? Dlaczego w ogóle się zakochała? Pragnęła jedynie kląć i kląć gdy apogeum rozpoczęło swoje niecne zamiary. Przeszywał ją strach podczas obserwowania zmian wewnątrz siebie oraz cholernie bliskich osób. Cierpiała za wszystkich. Rozsypywała. Los postanowił bezczelnie chwycić nieswoją szklaną kulę, następnie z całym impetem uderzając o zimną ziemię. Zostało niewiele. Te ostatnie kawałki szkła niestety nie mogły zostać sklejone, jednak dawały iskrę nadziei. Świat lęgnął ku ruinie, ona dostrzegała wybawienie. Niepewne, jednak jakieś.

Rozpoczynając.

Rudowłosa nie potrafiła w żaden sposób wytłumaczyć matce co się właściwie wydarzyło kilkanaście dni temu. Pożerał ją wstyd. Posiadała przebłyski wspomnień z ćpuńskiej nocy, które jedynie utwierdzały Noore w przekonaniu, że nie zasługuje na jakiekolwiek przebaczenie, jakąkolwiek skruchę. Milczała jak grób walcząc z własnym sumieniem, które wręcz pragnęło wykrzyczeć bliskim o popełnionych błędach. Kiedy zdążyła użyć magicznej gumki do chwilowych amnezji, przyszedł Wyatt rujnując wszystko. Zniszczył, rozdarł, napluł, wyrzucił. Po prostu zbezcześcił. Okropnie, ohydnie zbezcześcił. Wspomnienia uderzyły, wszystko bez skrupułów wróciło ignorując tarcze obronne dziewczyny. Złamała się. Przestała uczęszczać do szkoły ponownie symulując grypę, stopniowo zaczęła urywać kontakt z przyjaciółmi a najgorsze: odtrącała Wolfhrda.

Nie mogła znieść własnych błędów, co dopiero oglądać cierpienie chłopaka, który wcześniej próbował zapobiegać. Gdyby go posłuchała! Gdyby zrobiła chociaż jedną rzecz o jaką prosił! Nie byłaby teraz istną rozsypką. Dzwonił, wypisywał, czasami pukał do drzwi jednak matka dziewczyny go spławiała. Ona również posiadała istny mętlik w głowie. Wszyscy zaczynali wariować. Wszystko zaczęło się walić.

Świat Noory oficjalnie się zburzył.

Nie chciała pomocy. Doszła do wniosku, że uchroni bliskich kiedy sama odejdzie. Na laptopie często wyszukiwała nowych szkół, czując nieprzyjemną gorycz kiedy dostrzegała nowe powiadomienia od Chantelle. Oczywiście, tęskniła. Jednak nie mogła pozwolić, aby nowe absurdy zostały wdrążone w życie. No tak.

Przecież ona była problemem.

Pierdolonym problemem.

Zrobiła tyle dobra, nieświadomie czyniąc zło.

Przecież przez nią paczka Oleff'a została podzielona przez masę mrocznych konfliktów, które w większości zostawały wywoływane jej tematem. Złamała Finna, rozkochując go. Teraz raniła niewiarygodnie bezlitośnie. Żyła w przekonaniu, że to ona sprowokowała sytuacje, wywracającą jej życie do góry nogami.

Pragnęła rozmowy, jednocześnie nienawidząc prowadzenia dialogów. Opuszczała pracę, szkołę, imprezy, rodzinne obiady. Zwyczajnie gniła, czując się z tym zupełnie normalnie. Jakby zaakceptowała wszystko co najgorsze.

Oh, popadała z skrajności w skrajność.

Wiele osób wyciągało rękę, którą mimo wewnętrznego protestu odpychała. Do końca nie rozumiała swojego zachowania. Jeszcze kilka dni temu błagała Finna by został. Teraz zamknęła wszystkie zamki na klucz.

Irytujący dźwięk.

Ponownie została wybita z rytmu. Odruchowo przyciszyła muzykę, przenosząc wzrok na ekran telefonu. Pożałowała. Nieprzyjemny ścisk przejął władzę nad jej ciałem, kiedy dostrzegła zatęsknione imię. Drżała. Paraliżujący strach, był czymś niespotykanym, występującym jedynie z wcielonym złem, które niedawno stanęło w drzwiach.

Finn
14:50
Noora, błagam.
Musimy porozmawiać.
To ważne, bardzo ważne.
Odpisz mi albo zadzwoń.
14:56
Nie zostawię cię.

Przeklęła. Głośno przeklęła, wyłączając telefon. Miała dosyć niepotrzebnego korcenia oraz znienawidzonej tęsknoty za jedną, głupią, nastoletnią miłością. Pierwszą i zapewne ostatnią. Momentami nie ufała w dotyku nawet Finnowi, co dopiero ktoś nowy. Zapragnęła jedynego, słusznego wybawienia.

Papierosa.

Kiedy jej blada dłoń była blisko chwycenia ostatniej paczki, drzwi od pokoju gwałtownie się otworzyły wywołując u rudowłosej cichy pisk. Dezorientacja wymieszana ze złością była mieszanką wybuchową. Tyle dni nie widzenia spowodowały brak jakichkolwiek chęci na rozmowę, jakichkolwiek pomysłów! Nie potrafiła złożyć prostych zdań, po prostu obserwowała dwie dziewczyny, które powoli zaczynały dostrzegać ból przyjaciółki.

- Chryste, Noora. - ciemnowłosa mruknęła, analizując blade ciało dziewczyny, które w odsłoniętych miejscach posiadało drobne siniaki. Lekko schudła, przez co zaostrzyły jej się kości policzkowe a wory pod oczami znacznie powiększyły. Żyjący trup. - Co on ci zrobił? - szept był bardziej do siebie, jednak czyn skierowany ku Johansen. Delikatne nakrycie chudej sylwetki pobliskim kocem wywołało u Noory przyjemne ciarki. - Powiesz dlaczego wszystkich ignorujesz? Spoko, Wolfharda olewaj, ale nie nas.

Effie ze złością szturchnęła przyjaciółkę.

- Finn wariuje. - mruknęła blondynka. - Często spóźnia się na lekcje, dostaje jedynki, olewa dosłownie wszystkich prócz Noah.

Noora milczała. Nie miała siły ujawnić swoich myśli głosem, dlatego powołała się na mierną gestykulację. Poczuła mocne ukłucie gdy obie wspomniały jego imię, jego stan. Znów wszystko przez nią. Ponownie zawiniła.

- Oh, błagam. - ciemnowłosa wywróciła oczami. - Ja również tracę zmysły, dlaczego zawsze on musi być w centrum?

- Bo jest ważny dla Noory?

- Ja też! - warknęła. Obie kompletnie zapomniały, że Johansen aktualnie uczyniły widzem intrygującego dramatu. - Wyobraź sobie, że ja też!

- Chantelle, to jest inna relacja! - Effie po raz pierwszy podniosła głos, wprawiając obie dziewczyny w delikatne osłupienie. Jednak przedstawienie trwało, nie poprawiając stanu rudowłosej. Jedynie go jeszcze bardziej podpalały. - Chce przy niej być! Wesprzeć!

- Gdyby tak było to by nie wyjeżdżał!

Koniec.

Wszystkie zamilkły.

Niewymówiony armagedon powoli się zbliżał, przywołując mocne cierpienia. Johansen przez moment nie czuła nic. Kompletnie nie rozumiała zaistniałej sytuacji, wypowiedzianych słów. Jedynie obserwowała jak Chantelle zasłania usta a Effie z bólem zamyka oczy.

Teraz zrozumiała.

Masa wiadomości, masa połączeń.

On wyjeżdżał.

Zostawiał ją.

- Kiedy? - szepnęła, czując niesamowity ciężar.

- Za dwa dni.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
√ Sunflower || Finn WolfhardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz