<--- Sprawdź, czy przeczytałeś poprzedni rozdział!
><><Louis><><
Obudziłem się późno w nocy. Przy mnie siedział Zayn. Miał włączoną lampkę i czytał książkę. Usiadłem na łóżku i oparłem o ramę. Spojrzał na mnie i odłożył czytaną lekturę.
- Jak się czujesz? - zapytał z przejęciem.
- Nie wiem. - przyznałem. - Chyba dobrze.
- Potrzebujesz czegoś?
- Nie. - pokręciłem głową. - Pójdę do łazienki.
Skinął tylko głową i odprowadził mnie spojrzeniem do wyjścia. Musiałem wyjść z pokoju, ponieważ drzwi do toalety znajdowały się na korytarzu. Upewniłem się, że nigdzie nie było Harry'ego. Nie chciałbym go spotkać. Nie miałem siły na rozmowę z nim. Wiedziałem, że prędzej czy później będę musiał takową odbyć, ale nie teraz. Potrzebowałem wszystko przemyśleć.
Wyszedłem z sypialni i skierowałem do łazienki. Za sobą zamknąłem drzwi. Skorzystałem z toalety i umyłem ręce. Oparłem się o umywalkę i spojrzałem w lustro. Wyglądałem koszmarnie. Oczy zaczerwienione, a na policzkach ślady po zaschniętych już łzach. Nabrałem nieco wody w dłonie i obmyłem twarz. Pomimo tego i tak widać było, że płakałem.
Przez długie minuty po prostu stałem i tępo wpatrywałem w swoje odbicie. Dopiero pukanie do drzwi przywróciło mnie do rzeczywistości. Odwróciłem twarz w tamtą stronę.
- W porządku, Lou? - rozpoznałem głos Zayna.
- Tak, jeszcze chwilkę. - odparłem. - Zaraz wyjdę.
- W porządku.
Po tym usłyszałem kroki na korytarzu. Zapewne wrócił do pokoju. Ponownie spojrzałem w lustro. Poprawiłem sterczące na wszystkie strony karmelowe kosmyki włosów. Pomimo tego i tak żyły własnym życiem. Westchnąłem cicho i skierowałem się do drzwi. Znów usłyszałem pukanie. Otworzyłem je i wyszedłem.
- Mówiłem, że już idę. - dopiero teraz spojrzałem na postać przed sobą.
Spuściłem spojrzenie na swoje stopy. Na nich miałem tylko skarpetki. Malik musiał zdjąć mi buty. Oparłem się o ścianę i czekałem co ma do powiedzenia.
- Wszystko w porządku? - zapytała.
- Tak, Gem. - odparłem.
- Słuchaj, nie wiem co zaszło między tobą, a Harrym, ale...
- Nic nie wiesz. - przerwałem jej. - To nie jest coś...
- On płakał, bardzo żałuje, cokolwiek zrobił. - kontynuowała. - Nie moglibyście...
- Ja też płakałem. - odważyłem się na nią spojrzeć. - Też cierpiałem. Nie chcę z nim mieć nic wspólnego. Jeśli trzeba będzie, wyjadę.
- Zostań. - odezwał się trzeci głos. - Proszę...
Wraz z dziewczyną spojrzeliśmy w prawo. Przed nami na korytarzu stał Harry. Wyglądał koszmarnie. Tak jak powiedziała dziewczyna - płakał. Nawet stąd widziałem jego ból w oczach. Szkoda tylko, że on tego nie dostrzegł w moich, gdy mu się zwierzałem. Chciałem być z nim szczery.
- Mogę nawet się do ciebie nie odzywać, ale proszę cię, nie wyjeżdżaj. - poprosił. - Mogę ci się nie pokazywać na oczy, co tylko będziesz chciał.
- To twój dom i nie mogę ci niczego zakazywać. - odparłem cicho. - Dość mieliście przeze mnie problemów.
- Nie mów tak. - Gem zabrała głos. - Harry jest czasami głupi i ciężko z nim wytrzymać, ale nie jest zły. Porozmawiajcie ze sobą, chociaż raz.
- Lou? - zielonooki popatrzył na mnie wyczekująco.
- Zostanę, ale każdy z nas będzie mieć swoje życie.
Ruszyłem w stronę pokoju Zayna. Harry tylko zacisnął usta w wąską kreskę i pokiwał głową na znak, że rozumie. Nic więcej nie powiedział. Czułem, jak odprowadzali mnie spojrzeniem.
Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Zayna nigdzie nie było. Zapewne poszedłby do pracy, gdyby nie fakt, że jest noc. Czekałem aż wróci. Usiadłem na łóżku i przez chwilę wpatrywałem w podłogę. Dopiero później zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu. Moją uwagę przykuły znajome ubrania. Należały do Harry'ego. Kiedyś już chodziłem w tej czerwonej, kraciastej koszuli. To była moja ulubiona i zielonooki to wiedział. Lekki uśmiech wkradł mi się na twarz, gdy przypomniałem sobie te wszystkie miłe chwile z nim. Każdy jego pocałunek i czułe słówka. Szkoda tylko, że okazały się puste i nic nieznaczące. Chwyciłem koszulę i przytuliłem ją do siebie. Pachniała Harrym. Czułem, jakby tu był.
Drzwi się otworzyły i wszedł Zayn. Spojrzał na mnie przelotnie, a następnie usiadł obok. W ręku trzymał talerz z kanapkami. Podał mi go i powiedział, abym zjadł. Nie byłem głodny. Potrzebowałem jedynie snu. Dobrze, gdyby można było zasnąć i obudzić się za kilka lat. Wtedy, gdy wszystko byłoby łatwe, bez tych trudności.
- Sam robiłem te kanapki. - powiedział dumnie mulat. - Na pewno są zjadliwe.
- Dziękuję. - posłałem mu mały uśmiech.
Odłożyłem ubranie i zająłem się jedzeniem. Kanapki rzeczywiście były smaczne, prawie takie same jakie robiła Anne. Zayn tylko szeroko się uśmiechał.
- Rozumiem, jeśli będziesz chciał wyjechać, ale...
- Zostaję. - odparłem pewnie.
><><><><><><><><><><><><><><
Witajcie kadeci/wilki/nietoperze/dzieciaki/żołnierze/kowboje/wilczki!
Denerwujący jest ten wattpad. Nie wiem, kiedy ktoś doda nowe rozdziały i jestem ze wszystkim do tyłu :/
Chciałabym zrobić maraton w LC, ale to nie miałoby sensu, ponieważ każdy pogubiłby się w rozdziałach, bo powiadomienia nie przychodzą.
Jedyna dobra wiadomość to taka, że napisałam wczoraj kilka rozdziałów do ,,Hell or Heaven'' i gdy zakończę PUD (a jestem już bardzo blisko zakończenia), będę miała co wstawiać. ^.^
A teraz łapcie mały fragment z rozdziału 6 HoH na poprawę humoru :) --->
,,Zaczął ściągać ubrania, a ja wytrzeszczyłem oczy. Co za zboczeniec! Zakryłem pysk łapami by zaoszczędzić sobie tych widoków. Po kilku sekundach zamiast młodego mężczyzny pojawił się ogromny wilkołak. Miał ciemniejsze futro niż ja. Zielone ślepia utkwione były we mnie. Przełknąłem ślinę i zacząłem bać się nie na żarty. Przecież jego paszcza mogłaby mnie capnąć na raz. Nie zostałby po mnie nawet kłaczek!"
Dziękuję za gwiazdki i komentarze!
Do następnego XxX
♥♥♥
><><><><><><><><><><><><><><
![](https://img.wattpad.com/cover/129186160-288-k702062.jpg)
CZYTASZ
Lonely Cowboy ~Larry ❌
Fanfiction#7|| Tego dnia padało. Krople spływały po kapeluszach, kiedy szliśmy go pożegnać. Był dobrym człowiekiem. Jego śmierć była dla nas ogromnym zaskoczeniem. Gdy żegnaliśmy się z nim po raz ostatni, zobaczyłem go. Stał z dala od nas i wpatrywał się w t...