><><Louis><><
- Nie możesz tego ode mnie wymagać. - powiedziałem.
- Owszem, mogę. - mruknął. - Chyba, że mam powiedzieć o wszystkim ojcu, nie znosi pedałów.
- Nienawidzę cię, Styles. - spojrzałem na niego z wyrzutem. - Nienawidzę całej waszej rodziny.
- To co cię tu trzyma? - zaśmiał się.
- Praca. - odparłem bez chwili namysłu. - Za dwa lata opuszczę to miejsce i więcej mnie nie zobaczysz. Do tego czasu muszę tu zostać. Nigdzie mnie nie przyjmą.
- Więc rób co ci każę, inaczej obaj pożegnacie się z robotą.
Spuściłem głowę i wpatrywałem się w swoje buty. Liczyłem, że odejdzie i zostawi mnie samego. Ten jednak miał inny pomysł. Ciągle stał w miejscu i mi się przyglądał.
- Powinniśmy jechać, zaraz śniadanie. - przemówił, przerywając tym samym kilkuminutową ciszę.
- Więc na co czekasz? - prychnąłem. - Nic cię tu nie trzyma.
- Chętnie przejadę się z tobą. - odparł, czym mnie zaskoczył.
Spojrzałem na niego uważnie. Na jego twarzy gościł delikatny uśmiech, ale nie był on ani trochę przyjazny, raczej podstępny. Chciał mnie jeszcze bardziej zdenerwować. Poprawił swój kapelusz od niechcenia. Wsadziłem stopę w strzemię i wsiadłem na konia. On po chwili podszedł do Blacka.
Jechaliśmy w ciszy. Żaden z nas się nie odzywał. Rozmyślałem nad jego słowami. Jeśli nie zrobię tego, co on każe, to wszystkim rozgada. Nie chciałem tego. Jak widać Harry poszedł w ślady swojego wuja. Jedynym plusem było to, że nie zamierzał znęcać się nade mną fizycznie, tylko raczej psychicznie. Nie wiem co gorsze.
- Jak będziesz z nim rozmawiać, tylko się nie popłacz. - powiedział. - Jeszcze się za dużo wygadasz.
- Będzie chciał znać powód. - wtrąciłem. - Ja go kocham, to okrutne co każesz mi zrobić.
- Jesteś śmieszny, Tomlinson. Nie wiesz nic o miłości.
- A ty? - popatrzyłem na niego z wyrzutem.
- Co ja? - zdziwił się.
- Dlaczego ty nie masz dziewczyny? Niall jest szczęśliwy z Amy. - zauważyłem. - A co jest z tobą?
- Nie muszę z tobą rozmawiać. - mruknął i naciągnął sobie kapelusz na oczy.
- Dupek. - warknąłem.
Dojechaliśmy do rancza po kilku minutach. Na moje nieszczęście zauważyłem Liama. Czekał pod stajnią. Był zdziwiony, widząc mnie w towarzystwie Stylesa. Momentalnie zrobiło mi się gorąco. Zatrzymałem konia i zeskoczyłem z niego. Zaprowadziłem go do środka. Za mną szedł Harry wraz z Liamem.
- Udana przejażdżka? - zagadnął brązowooki.
- Nie sądziłem, że będę podziwiał takie niesamowite widoki. - odparł Harry, śmiejąc się głośno.
Wyszedłem z boksu z siodłem w ręku. Liam od razu go ode mnie zabrał. Ruszył do siodlarni, czyli tam, gdzie trzyma się wszelki ekwipunek dla koni. Zostałem wraz ze Stylesem na korytarzu. Czułem na sobie jego palący wzrok.
- Zrób to teraz. - zadecydował.
- Nie... - szepnąłem. - Błagam, tylko nie to. Zrobię wszystko, co tylko zechcesz. Nie mogę złamać mu serca.
- Wiesz co, Tomlinson? - popatrzył na mnie zdenerwowany. - Nic mnie to nie obchodzi. Teraz. - dodał na koniec, kiedy przyszedł do nas Liam.
- Śniadanie już gotowe, idziecie? - zapytał.
Był w dobrym humorze. Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Poprawił swoją koszulę i spojrzał na nas wyczekująco. Skierował się w stronę wyjścia, ale widząc, że nadal stoimy, zatrzymał się.
- O co chodzi? - zapytał zdezorientowany.
- Musimy porozmawiać. - powiedziałem z trudem.
- Co jest, Lou? - popatrzył na mnie, zachęcając do dalszych słów.
- Harry, mógłbyś...
- Zostanę. - odparł. - Przecież nie masz nic przede mną do ukrycia, przyjacielu. - uśmiechnął się szeroko.
Przełknąłem z trudem ślinę. Poczułem, jak moje ręce się pocą i jest mi gorąco. Zacisnąłem dłonie w pięści i spojrzałem na Lima. W jego brązowych oczach pojawił się dziwny błysk. Nie potrafiłem wydusić z siebie żadnego słowa. Chłopaki coraz bardziej się niecierpliwili, szczególnie Styles.
- No dalej, Lou. - odezwał się Harry, wykorzystując zdrobnienie, jakiego używał tylko Liam czy Zayn.
Poczułem zbierające się łzy w oczach. Nie potrafiłem powiedzieć mu tego prosto w oczy. Byłem tchórzem. Bałem się jak zareaguje.
- Nie kocham cię, Liam. - mruknąłem cicho pod nosem.
- Powiedz głośniej, Lou, nic nie słyszałem. - odparł spokojnie starszy chłopak.
- Nie kocham cię. - powiedziałem głosem wypranym z uczyć. - Źle się z tobą czułem i... zostaniemy przyjaciółmi?
- Co? - popatrzył na mnie smutno.
Uniosłem wzrok na niego. Jego wyraz twarzy łamał mi serce. Nie chciałem tego mówić. Między nami zapadła długa cisza. Słyszałem własne bicie serca.
- To co słyszałeś. - odezwał się Styles.
- Rozumiem... - westchnął. - Spójrz na mnie Lou.
Nie chciałem wypełniać jego prośby. Nie zasługiwałem, aby spojrzeć mu w oczy. Bardzo go zawiodłem. Sam sobą w tej chwili gardziłem. To było okrutne.
- Lou... - zawołał po raz kolejny.
Złapał mój podbródek w dłoń i uniósł mi głowę. Dzieliły mnie sekundy od totalnej rozsypki. Jeszcze trochę i wybuchnę płaczem.
- Szanuję twoją decyzję. - powiedział spokojnie Liam. - Powinienem powiedzieć ci to wcześniej, ale kochałem cię jak brata. Wiem, że dawałem ci sprzeczne sygnały, to moja wina. Te ostatnie sytuacje, wczoraj i dzisiaj... Przepraszam. Nie chciałem cię wykorzystywać, tylko nie potrafiłem ci tego powiedzieć. A dzisiaj ty... - urwał na chwilę. - Wierzę, że będziecie ze sobą szczęśliwi. Naprawdę ładnie ze sobą wyglądacie. Chcę, abyś ułożył sobie życie. Kocham cię jak małego braciszka, którego nigdy nie miałem, Lou.
Podszedł o pół kroku i pocałował mnie w czoło. Po moim ciele przeszły dreszcze. To nie tak miało to wyglądać. Ja kłamałem, kochałem go! A on... On mnie nie chciał. Zagryzłem dolną wargę, czując, jak zaczyna drżeć. On mnie nie chciał. Ja byłem taki naiwny...
><><><><><><><><><><><><><
Witajcie kadeci/wilki/nietoperze/dzieciaki/żołnierze/kowboje/wilczki!
Jak minął wam dzień?
Ja wstałam rano i jestem niewyspana :/ Teraz jeszcze porządki świąteczne i gotowanie.
Przydałaby mi się drzemka :)
Co sądzicie o rozdziale? O Harrym,Liamie i Lou?
Miłego dnia wszystkim 💙💚
Dziękuję za gwiazdki i komentarze!
Do następnego XxX
><><><><><><><><><><><><><

CZYTASZ
Lonely Cowboy ~Larry ❌
Fanfic#7|| Tego dnia padało. Krople spływały po kapeluszach, kiedy szliśmy go pożegnać. Był dobrym człowiekiem. Jego śmierć była dla nas ogromnym zaskoczeniem. Gdy żegnaliśmy się z nim po raz ostatni, zobaczyłem go. Stał z dala od nas i wpatrywał się w t...