Drugi rozdział na dziś!
><><Louis><><
Liczyłem, że chłopaki sobie pójdą, lecz zostali. Zielonooki zapewne chciał odejść, lecz blondyn strasznie był uparty. Pomógł mi z ostatnim boksem, chociaż nie chciałem jego pomocy. Gdy skończyliśmy, odetchnąłem głośno i odłożyłem widły. Od wysiłku kręciło mi się w głowie. Niall uśmiechnął się szeroko i podał mi butelkę wody, za którą podziękowałem. Chłopak był dobrym przyjacielem, zazdrościłem Harry'emu strasznie. Nie chciałem wracać do domu, wiedziałem co mnie tam czeka. Starałem się odwlec powrót jak najdłużej. Teraz na zewnątrz zapadł już mrok.
Chłopaki odprowadzili mnie aż pod same drzwi. Harry marudził pod nosem, że nie jestem dzieckiem, że dam sobie radę. Ociągałem się z otworzeniem drzwi. Wolałbym spać już na dworze.
- Dobranoc, Lou! - zawołał jeszcze blondyn.
- Dobranoc. - odpowiedziałem cicho wiedząc, że moja taka nie będzie.
Zdjąłem buty i skierowałem się do swojego pokoju. Odwiesiłem kapelusz na wieszak obok drzwi i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Zapaliłem światło i usiadłem na łóżku. Byłem cały spocony i chciałbym się wykąpać, ale słyszałem, że Dan jeszcze był w łazience. Siedziałem więc i czekałem. Nawet nie zauważyłem, kiedy usnąłem, zwinięty na materacu.
Tej nocy nie przyszedł.
***
Rano jak zwykle spóźniłem się na śniadanie. Nikt mnie nie obudził. Bolał mnie kark od niewygodnej pozycji spania oraz mięśnie po wczorajszej pracy. Podniosłem się z łóżka. Rozpiąłem koszulę i odszukałem nową, którą znalazłem w szafie. Ubrania również dał mi Dan, nie miałem żadnych pieniędzy, aby kupić sobie jakąkolwiek odzież. W łazience umyłem się szybko i przejrzałem w lustrze. Twarz miałem brudną, widziałem smugi zaschniętych łez na policzkach. Przemyłem ją i doprowadziłem się do normalnego wyglądu.
W brzuchu mi burczało i byłem bardzo głodny. Głupio mi było po raz kolejny z rzędu przychodzić spóźniony, to niekulturalne. Ucieszyłem się, gdy w drodze do jadalni spotkałem Zayna. On też zaspał, więc weszliśmy razem. Usiałem obok niego. Mama Harry'ego od razu podała nam talerze jajecznicy oraz pieczywo. Pachniało wspaniale, również tak smakowało. Ignorowałem spojrzenia zielonookiego, które czułem na sobie. Wiedziałem, że mnie obserwował.
- Pojedziesz ze mną do miasta? - zapytał Dan, zwracając się w moją stronę.
- Ja... - nie wiedziałem jak mogę odmówić.
Nie chciałem być z nim sam. Bałem się, że zrobi mi krzywdę. Cieszyłem się, gdy nie przyszedł do mnie w nocy, ale może teraz chciał to nadrobić? A może to było tylko jednorazowe? Może wtedy był pijany i nie wiedział co robi?
- I ty też Zayn. - dodał, widząc moją niepewność. - Trzeba zrobić większe zakupy.
- Pojedziemy. - powiedział za nas mulat.
- Ja też pojadę. - odezwał się Harry. - Podwieziemy tam Nialla.
- Nie ma sprawy. - uśmiechnął się mężczyzna.
Szybko zjedliśmy śniadanie i Styles poszedł po samochód. Wyszliśmy na zewnątrz i gdy podjechał, wsiedliśmy do niego. Zmuszony byłem siedzieć z tyłu obok Harry'ego. Byłem pewien, że Niall specjalnie tak usiadł. Widać to było po jego uśmieszku. Starał się za wszelką cenę przekonać zielonookiego do mnie, chociaż wiedziałem, ze to niemożliwe.
Droga do miasta trochę trwała. Gdy w końcu dojechaliśmy, mogłem rozprostować kości. Niall wyskoczył z samochodu i głęboko odetchnął. Ściągnął kapelusz i poprawił swoje włosy. Szturchnął Harry'ego, aby spojrzał na coś co znajdowało się w oddali. Również tam spojrzałem i zauważyłem plakat, który zapraszał na jakąś imprezę czy wiejską potańcówkę. Nigdy na czymś takim nie byłem.
- Chodź, Lou. - odezwał się Zayn, kładąc rękę na moje plecy.
Nie spodziewałem się tego, więc odskoczyłem jak oparzony. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Ruszyłem naprzód, idąc nieco oddalony od niego.
- Przepraszam. - powiedział Zayn.
- Nie, to nic... - odparłem, zastanawiając się co mogę mu powiedzieć. Że nie znoszę gdy ktoś mnie dotyka? To by było dziwne. - Po prostu się zamyśliłem.
Malik chyba nie do końca w to uwierzył, ale o nic nie pytał. Byłem mu za to wdzięczny. Niall pożegnał się z nami i skierował w przeciwną stronę. Podobno jego rodzice mieli załatwiać sprawy na mieście, więc się z nimi zabierze do domu.
Weszliśmy do sklepu. Dan wybierał produkty, a my pomagaliśmy mu je zanosić do samochodu. Zaszedł jeszcze do innego budynku, gdzie kupił dwie pary jeansów i skórzane rękawice do pracy na ranczu. Zakupy nie trwały wcale tak długo. Jeszcze przed południem byliśmy z powrotem w domu.
- Zanieście to do środka. Potem pojedziecie pomóc przy pędzeniu bydła. - powiedział Dan, gdy zatrzymał się przed budynkami.
Wysiedliśmy i zabraliśmy papierowe torby z zakupami. Weszliśmy do budynku, gdzie odłożyliśmy to wszystko na stół. W pomieszczeniu była tylko Gemma wraz ze swoją koleżanką Emily. Żywo o czymś plotkowały do czasu, aż im nie przeszkodziliśmy. Zayn kulturalnie się przywitał, a ja zaraz po nim. Widziałem ten dziwny błysk w oczach blondynki, kiedy patrzyła na mulata. Uśmiechnąłem się szerzej wyobrażając sobie ich jako parę. Na oko byli w podobnym wieku, więc czemu nie?
- Chcecie jabłek? - zapytała starsza siostra Harry'ego, wskazując kosz na stole.
- Czemu nie. - odparłem i poczęstowałem się jednym.
Zayn chyba nie usłyszał, ponieważ wyrwał się z zamyśleń dopiero, gdy go szturchnąłem. Gemma i ja cicho się zaśmialiśmy. To było tak oczywiste.
- Co robicie dziś chłopcy? - zapytała Emily.
- Idziemy siodłać bydło, aby zapędzić konie. - odparł dumnie Zayn.
- Chyba na odwrót. - zauważyła druga dziewczyna i obie się zaśmiały.
Malik lekko się zarumienił i spuścił wzrok na swój kapelusz, który od kilku minut ściskał w rękach. Nigdy nie widziałem go w takim stanie. Zapamiętałem, aby później się czegoś o tym dowiedzieć.
- Chodźmy, kowboju. - klepnąłem go w ramię i wycofałem się z kuchni.
- Tak, już idę. - pokiwał energicznie głową i podążył za mną, wcześniej żegnając się z dziewczynami.
><><><><><><><><><><><><><><><><><
Witajcie kadeci/wilki/nietoperze/dzieciaki/żołnierze/kowboje!
Łapcie kolejny rozdział ^^
Zawsze można na was liczyć, dziękuję za tak liczne komentarze! :D
Jesteście najlepsi <3
&&&&&&&&&
Jeśli chodzi o dodatek ,,Yes, sir!" to macie pomysł na jego tytuł (świąteczny!)?
&&&&&&&&&
Dziękuję za gwiazdki i komentarze!
Do następnego XxX
><><><><><><><><><><><><><><><><><
CZYTASZ
Lonely Cowboy ~Larry ❌
Fanfiction#7|| Tego dnia padało. Krople spływały po kapeluszach, kiedy szliśmy go pożegnać. Był dobrym człowiekiem. Jego śmierć była dla nas ogromnym zaskoczeniem. Gdy żegnaliśmy się z nim po raz ostatni, zobaczyłem go. Stał z dala od nas i wpatrywał się w t...