33. Chyba nie masz wyboru, prawda?

2.8K 439 235
                                    


><><Harry><><


Wyszedłem przed dom. Chciałem pójść po konia i pojechać na poszukiwania psa. Nie zdążyłem dojść nawet do stajni, gdy zobaczyłem pędzącą w moją stronę czarno-brązową kulkę. Był to Clifford. Biegł z wywieszonym językiem.

Gdy przybiegł do mnie, skoczył przednimi łapami, o mało co mnie nie wywracając. Był cały mokry. Zacząłem drapać go za uszami. Dłońmi przeczesywałem futro w poszukiwaniu jakichkolwiek ran, ale nie znalazłem ani zadrapania. Wilk musiał odpuścić i uciec. Zrezygnował z walki. Clifford miał większe szanse, nie był stary, słaby ani wychudzony. Odetchnąłem z ulgą wiedząc, że przeżył. Nie wiem jak miałbym powiedzieć Louisowi o stracie jego przyjaciela. On kochał tego psa. Był dla niego jak członek rodziny.

- Jak dobrze cię widzieć, Cliff. - uśmiechnąłem się.

Ruszyłem w stronę domu. Pies podążał za mną. Machał zadowolony ogonem. Wpuściłem go do środka. Wiedziałem, że moja matka nie będzie miała nic przeciwko. W końcu Clifford uratował nas przed wilkiem. Był prawdziwym bohaterem. Na korytarzu spotkałem Gemme. Rozmawiała z Liamem. Zayn jeszcze nie wrócił z doktorem.

- Mogłabyś go wykąpać? - zapytałem się swojej siostry. - Jest cały brudny, a Lou ucieszy się na widok psa.

- Lou? - zdziwił się Liam. - Od kiedy jesteś taki miły? Przecież go nienawidzisz.

- Wręcz przeciwnie. - mruknąłem. - Ale nie będę z tobą o tym rozmawiać. Zabawiłeś się jego uczuciami.

- Przestańcie. - westchnęła Gem. - Chodź, Liam. Pomożesz mi wykąpać tę skaczącą kulkę szczęścia. A ty braciszku...

- Pójdę do Louisa. - zdecydowałem, zanim dokończyła swoje zdanie.

Skinęła tylko głową i zawołała Clifforda, który chciał pójść za mną. Gdy poszli do łazienki, sam wszedłem po schodach. Odnalazłem swój pokój i wszedłem do niego. Louis wciąż spał. Podszedłem do łóżka i usiadłem na jego brzegu.

- Ale z ciebie śpioch się zrobił. - zacząłem. - Tak dziwnie mi mówić sam do siebie. - westchnąłem. - Ale mnie pewnie słyszysz, prawda?

Przyjrzałem się uważnie jego twarzy. Wciąż miał zamknięte oczy. Pomachałem mu ręką przed twarzą, ale ani drgnął.

- Przesunąłbyś się trochę, grubasie. - delikatnie go przesunąłem, abym mógł się zmieścić.

Położyłem się obok niego. Poprawiłem koc na jego ramionach. Następnie przyłożyłem  dłoń do czoła, sprawdzając temperaturę. Wciąż miał gorączkę. Gdyby się obudził, byłoby łatwiej. Mógłby się napić, wziąć lekarstwa i coś zjeść.

- Żartuję. - kontynuowałem. - Jesteś leciutki jak płatek śniegu. Ale obiecałem, że się tobą zajmę i zamierzam tego dotrzymać. Anne będzie gotowała obiady, a ty będziesz musiał wszystko zjeść, inaczej nie dam ci spokoju. I możesz zapomnieć o mieszkaniu w tamtym domku. Nie wrócisz tam nigdy chyba, że na lato i tylko i wyłącznie ze mną. Ktoś musi cię pilnować, Lou.

Opadłem na poduszkę i leżałem w ciszy. Ciągle przyglądałem się śpiącemu szatynowi. Chciałem, aby wybudził się jak najszybciej. Przysunąłem się do chłopaka i wtuliłem w niego ostrożnie, aby nie zrobić mu krzywdy. Był taki malutki i kruchy, że bałem się o niego.

Po kilku minutach drzwi od pokoju się otworzyły. Weszła Gemma wraz z Liamem. Za nimi wbiegł Clifford. Od razu wskoczył na łóżko i  próbował lizać szatyna po twarzy, ale go odsunąłem. Pies odwrócił się i ułożył w nogach niebieskookiego.

- Nie przeszkadzamy? - zapytała Gemma.

Odsunąłem się od szatyna i poprawiłem zmiętą koszulę. Pokręciłem głową i usiadłem na łóżku. Liam obserwował  mnie bacznym spojrzeniem, ale nic się nie odezwał.

- Mama niedługo skończy gotować, potrzebujesz czegoś, Harry? - kontynuowała.

- Nie. - odparłem. - Poczekam na lekarza.

Gem skinęła głową na znak, że rozumie i  skierowała się do wyjścia. Payne ruszył za nią, lecz na chwilę jeszcze się zatrzymał.

- Opiekuj się nim. - dodał na zakończenie, po czym wyszedł

- Będę. - zapewniłem, ale mężczyzna już dawno opuścił pokój.

Spojrzałem na Clifforda. Jego łebek leżał na łapach. Wpatrywał się w swojego właściciela. Widać było, że był smutny. Podszedłem do niego i pogłaskałem go.

Ruszyłem do szafy, gdzie znalazłem czerwoną bandanę. Zawiązałem ją luźno na szyi psa. Teraz wyglądał naprawdę ładnie. Ciekawe co powie Lou, gdy go zobaczy.  Clifford polubił nowy przedmiot. Na początku chciał ją ściągnąć, ale ostatecznie zrezygnował. Ponownie opadł na materac i powrócił do pilnowania Tomlinsona.

- Nie martw się, wyjdzie z tego. - powiedziałem. - Zadbam o naszą księżniczkę.

Gdy chciałem się ponownie położyć obok chłopaka, usłyszałem pukanie do drzwi. Po chwili wszedł doktor razem z Zaynem. Musieliśmy wyjść. Złapałem Clifforda i wyprowadziłem go z pokoju. Był bardzo niechętny. Nawet zawarczał na starszego mężczyznę w okularach. Nie chciał, aby ktoś dotykał jego pana, a tym bardziej obca osoba.

Wizyta doktora Stephana nie trwała zbyt długo. Po kilku minutach wyszedł z pokoju. Przekazał Zaynowi zalecenia i dał lekarstwa. Następnie pożegnał się i Malik poszedł go odwieźć.

Mogłem teraz wejść do pokoju. Cliffod jako pierwszy wskoczył na łóżko i ułożył się w kłębek. Sam zająłem miejsce obok szatyna. Poprawiłem mu przylegającą do czoła grzywkę i delikatnie pocałowałem w głowę.

- Pamiętam, jak patrzyłeś  na książki, gdy przyszliśmy do mojego pokoju, gdy kazałem ci sprzątać... - zacząłem. - Masz ochotę posłuchać jak czytam? Nikomu nigdy nie czytałem, ale... chyba nie masz wyboru, prawda? - zaśmiałem się cicho i sięgnąłem po książkę leżącą na szafeczce nocnej.  - Teraz jesteś skazany na mnie, Loueh.


><><><><><><><><><><><><><><><><><

Witajcie kadeci/wilki/nietoperze/dzieciaki/żołnierze/kowboje/wilczki!

Jednak udało mi się napisać tutaj rozdział. ^^

Ostatnio jestem tak zabiegana, że nie mam chwili aby siąść i pisać.

Jutro nie wiem jak z rozdziałem, ale się postaram ♥

Dziękuję za gwiazdki i komentarze!

Do następnego XxX

><><><><><><><><><><><><><><><><><

Lonely Cowboy ~Larry ❌Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz