31. Naucz mnie kochać

3K 463 602
                                    


Dedykacja:  Dla wszystkich wytrwałych spamowiczów! Jesteście najlepsi! ♥♥♥


><><Harry><><


Leżeliśmy tak przez długie godziny.  Wstawałem tylko po to, aby dołożyć do kominka. Postanowiłem zostać na noc, nie dalibyśmy rady teraz wrócić na ranczo. Szatyn nie był już  zimny. W końcu się rozgrzał i na twarzy miał wypieki. Przyłożyłem dłoń do jego czoła i zauważyłem, że ma gorączkę. Odgarnąłem  karmelowe kosmyki włosów i pocałowałem go w czoło.

- Będzie dobrze. - obiecałem. - Jutro cię stąd zabiorę.

Poprawiłem koc i przyciągnąłem  Lou do siebie bardziej. Clifford spał za plecami chłopaka. Wcześniej nakarmiłem go dwiema kanapkami, które wczoraj zrobiła Anne dla Louisa na kolację. Jak widać szatyn ich nie zjadł. 

Gdy nastała noc jedynym źródłem światła był płomień w kominku. Dołożyłem nieco więcej drzewa, by ciepło utrzymywało się jak najdłużej. Wróciłem do łóżka, gdzie znów przyciągnąłem niebieskookiego do siebie. Po kilku minutach usnąłem.

Obudziłem się rano. Było już widno. Clifford leżał na podłodze i zauważyłem, że zjadł wszystkie kanapki. Rozgryzł woreczek i je sobie po prostu wziął. A zostawiłem kilka dla Louisa... Z tego psa to strasznie żarłoczna bestia.

Poczułem, jak chłopak się poruszył. Spojrzałem na niego i zauważyłem, że nie śpi. Ostrożnie otworzył oczy, krzywiąc się na jasne światło promieni słonecznych w pomieszczeniu.  Gdy jego wzrok padł na mnie, zastygnął w bezruchu. Próbował się odsunąć, ale wciąż mocno trzymałem go w ramionach.

- C-co ty... - wychrypiał z ledwością.

Zapewne chciało mu się pić. Przeleżał tak kilkanaście godzin. W dodatku był chory i głodny. Musiałem jak najszybciej  dostać się z nim na ranczo.

- Znalazłem cię w śniegu, Lou. - powiedziałem. - Louis. - szybko się poprawiłem.

Niebieskooki odepchnął mnie od siebie i uniósł się na łokciach. Jego starania poszły na marne, ponieważ po chwili znów leżał na poduszce. Był za słaby. Usiadłem na łóżku i pomogłem mu zrobić to samo. Plecami oparł się o ścianę.

- Jak się czujesz? - zapytałem.

- Źle. - odparł krótko.

Podniosłem się i skierowałem do stołu. Sięgnąłem po butelkę z wodą. Nalałem trochę do kubka i wróciłem z nim do chłopaka. Przyjął go z wdzięcznością i szybko wypił co do kropelki. Musiał być bardzo spragniony.

- Dlaczego ty... - nie dokończył, tylko wykonał ruch ręką w powietrzu, wskazując na mnie.

Spojrzałem na siebie. Byłem bez ubrań, w samej bieliźnie. Na pewno to musiało być dla niego bardzo dziwne. Zaśmiałem się cicho i podszedłem do kominka. Wziąłem suche już ubrania chłopaka i powróciłem na łóżko, gdzie usiadłem.

- Oddałem ci swoje, ponieważ twoje były mokre. Nawet nie wiesz jakiego strachu mi napędziłeś...

- Przejmujesz się mną? - zdziwił się. - Przecież kiedyś powiedziałeś, że mogłyby mnie zjeść wilki i nie przejąłbyś się.

- Kłamałem. - zagryzłem dolną wargę.  - Ja... prawie codziennie cię odprowadzałem. Jechałem za tobą, abyś mnie nie widział. - spojrzałem na niego niepewnie.

- Dlaczego?   - zaczął rozpinać swoją koszulę.

Chciał zapewne zwrócić mi moje ubrania. Nie było takiej potrzeby. Louis i tak chodził w za dużych koszulach, wiec bez problemu wcisnąłbym się w te jego. Złapałem go za dłoń, uniemożliwiając mu dalsze rozpinanie.

- Bo mi cholernie zależało. - odpowiedziałem. - Nadal zależy...

Louis spuścił głowę w dół tak, że nie mogłem zobaczyć wyrazu jego twarzy i niebieskich tęczówek. Zawsze gdy patrzyłem mu w oczy wiedziałem, co czuł. Często przeze mnie był to smutek, rozczarowanie czy złość.

Niepewnie wyciągnąłem rękę i przyłożyłem dłoń do jego policzka. Uniosłem mu podbródek, aby w końcu na mnie spojrzał.  Gdy mi się to udało, on nadal uciekał wzrokiem. Nie potrafił odnaleźć się w tej nowej sytuacji. Ja nie wiedziałem co powiedzieć.

Zamiast słów, użyłem gestów. Przytuliłem go do siebie mocno. Czułem, jak jego cale ciało się spięło. Musiało minąć trochę czasu, aby nieco się rozluźnił. Nie próbował mnie odepchnąć. Potrzebował tego.

- Dawno nikt mnie nie przytulał. - powiedział cicho.

Zamknąłem oczy i bliżej go do siebie przyciągnąłem. Udało mi się nawet posadzić bokiem na swoich kolanach. Tak zawsze sadzała mnie Anne, gdy byłem smutny. Bujała się ze mną w przód i w tył, abym zapomniał o wszelkich przykrościach. Nie puszczała mnie wtedy z ramion, tak samo jak ja teraz szatyna. Bałem się, że jeśli to zrobię, to ten się rozpadnie na tysiące małych kawałeczków. Tego nie chciałem.

- Lubię cię, Lou. - powiedziałem po chwili. - Ale tak bardzo, inaczej niż Nialla.

Odsunąłem się nieco od chłopaka, aby ujrzeć jego twarz. Miał zamknięte oczy. Przyciskał swoją twarz, chowając w moje ramię. Po policzku spływały łzy. Zacisnął usta, aby nie pozwolić szlochowi uciec spomiędzy warg.

- Zaopiekuję się tobą. - szepnąłem, delikatnie zataczając kółeczka na jego plecach. - Tylko naucz mnie kochać, naucz mnie  kochać ciebie.


><><><><><><><><><><><><><><><><><><><

Witajcie kadeci/wilki/nietoperze/dzieciaki/żołnierze/kowboje/wilczki!

Z tymi 2000 to miał być taki żart, że następnym razem poproszę o to, gdy nie będę miała rozdziałów. Z początku miałam dopisać jedno zero do tamtego 1000 i wyszłoby 10 000. Dobrze, że tak nie zrobiłam, bo znając was to na drugi dzień miałabym zawaloną skrzynkę powiadomień (już mam i wczoraj próbowałam je wszystkie przejrzeć, ale po czterdziestu minutach się poddałam) XD

Nie minęła nawet godzina i już było 2 000 komentarzy! Wow! Mam najlepszych czytelników! ^^

Jesteście wspaniali! Nie ma dla was rzeczy niemożliwych ♥♥♥

To może 3 000? XD ( A tak naprawdę to odpocznijcie, bo słyszałam, że wam aż palce się łamały na klawiaturach XD)

Miłego dnia!

Dziękuję za gwiazdki i komentarze!

Do następnego XxX

><><><><><><><><><><><><><><><><><><><

Lonely Cowboy ~Larry ❌Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz