><><Louis><><
Weszliśmy do pokoju. Clifford przecisnął się między naszymi nogami i ruszył w stronę zajętego łóżka. Wskoczył na nie i wygodnie się ułożył. Niall już zasnął, więc nie zwrócił uwagi na psa.
- Nie budźmy go. - odezwał się Harry. - Łóżko jest twoje, ja mogę spać w fotelu.
- Zmieścimy się na nim oboje. - powiedziałem. - Jeśli ci to oczywiście nie przeszkadza...
- Dlaczego miałoby mi przeszkadzać? - zawołał szybko i zajął miejsce na materacu.
Przedtem zdjął tylko buty i odłożył kapelusz. Poszedłem w jego ślady i po chwili leżałem przy nim. Odwrócony byłem tyłem. Czułem przyjemne ciepło bijące od niego. Zamknąłem oczy i próbowałem zasnąć. Po kilku minutach Harry objął mnie w pasie i do siebie przyciągnął. Pocałował w głowę i okrył kocem.
- Nigdy więcej nie pozwolę ci odejść, Loueh. - szepnął, myśląc chyba, że śpię.
Nawet się nie poruszyłem. Przez kilka minut czułem jego dłoń, która zataczała kółeczka na moim brzuchu. Powstrzymywałem się od śmiechu. Miałem tam łaskotki. Odsunąłem się nieco od niego i mruknąłem pod nosem, udając, że mamroczę przez sen. Chyba mi się udało, ponieważ nie przyciągnął mnie z powrotem do siebie. Do czasu...
- Kłamczuszek z ciebie. - zaśmiał się.
Otworzyłem oczy i zauważyłem jego głowę tuż przy mojej. Nachylał się nade mną, a jego twarz zdobił szeroki uśmieszek. Westchnąłem cicho i przekręciłem na plecy.
- Skąd wiedziałeś, że nie śpię? - zdziwiłem się.
- Ponieważ miałem okazję wiele razy cię obserwować podczas snu. - odparł. - Nigdy byś się nie odsunął, a jak już, to bardziej we mnie wtulił. Jesteś okropną przylepą.
- Dostrzegasz takie rzeczy?
- Odkąd pojawiłeś się na ranczu, ciągle cię obserwowałem. Nie jesteś taki skomplikowany, Lou. - powiedział. - Wiem kiedy jesteś smutny czy szczęśliwy.
- A teraz co o mnie powiesz? - popatrzyłem na niego uważnie.
- Że jesteś bardzo nieśmiały i strasznie się rumienisz. - odparł z zuchwałym uśmieszkiem.
- Nie rumieni...
W tym momencie złączył nasze wargi w pocałunku. Był delikatny i powolny, jakby obawiał się mojej reakcji. Ale to był przecież Harry. Kochałem go i zawdzięczałem życie. Zielonooki miał rację. Wystarczyła chwila i moja twarz pokryła się krwistymi rumieńcami. Nic nie mogłem na to poradzić, ciało samo tak reagowało. Czułem jak serce zaczęło mi szybciej bić i jak w brzuchu trzepoczą przysłowiowe motylki.
Gdy chciał się odsunąć, wplątałem dłoń w jego włosy i przytrzymałem, pogłębiając pocałunek. Harry był zaskoczony, tak samo jak i ja. Nie posądzałem siebie o taką śmiałość, ale raz się żyje. Styles usiadł na moich biodrach, aby było wygodniej. Oderwaliśmy się od siebie dopiero, gdy zabrakło nam tchu. Próbowałem wydostać się spod niego. Nie tylko on tak siadał, robił tak również Dan. Ja byłem za słaby, aby go z siebie zrzucić. Nienawidziłem uczucia bezsilności. Harry poczuł, że coś jest nie tak i zszedł ze mnie. Ułożył się obok, tak jak wcześniej.
- Przepraszam, jestem dość ciężki. - zaśmiał się.
- Nie, nie o to chodzi, ja tylko... - urwałem, nie wiedząc co powiedzieć.
- Znów to robisz. - zauważył, zbijając mnie z tropu.
- Robię co? - zdziwiłem się i spojrzałem na niego.
- Denerwujesz się. - odparł spokojnie. - Jest coś, co cię gryzie, ale boisz się lub nie chcesz mi powiedzieć.
- Masz rację. - wysiliłem się na słaby uśmiech, lecz zielonooki nie dał się na to nabrać. -
Powiem ci, obiecuję Harry.- Martwię się o ciebie. - dodał. - Gdy ostatni raz się tak zachowywałeś, zacząłeś się głodzić. Już i tak jesteś chudziutki. - jak na potwierdzenie swoich słów, przejechał dłonią po moich żebrach. - Kościotrupek.
- Nie głodziłem się. - mruknąłem.
Powód utraty wagi był zupełnie inny. Nie chciałem widywać Dana więcej, niż to konieczne. Przynajmniej podczas posiłków nie musiałem go oglądać. Teraz przez tę tułaczkę rzeczywiście straciłem na wadze. Ale nie byłem kościotrupem, jak nazwał mnie Styles.
- Niech ci będzie, panie kosteczko. - zaśmiał się i zaczął mnie łaskotać.
Próbowałem go powstrzymać, ale był uparty i zawzięty. Przestał dopiero wtedy, gdy usłyszeliśmy senne mruknięcie blondyna. Spojrzeliśmy w tamtą stronę i odetchnęliśmy, gdy okazało się, że nadal spał.
- Dobranoc, Harry. - powiedziałem i chciałem pocałować go w policzek, lecz przekręcił głowę, przez co nasze usta się spotkały.
- Dobranoc, Lou. - odpowiedział i złożył kolejny pocałunek, tym razem na moim czole.
Opadł na poduszkę i sięgnął ręką, by zgasić lampkę. Przysunąłem się do niego bliżej. Pozwoliłem, aby jego dłonie oplotły mnie w pasie. Zamknąłem oczy i zasnąłem. W końcu czułem się bezpiecznie, byłem w domu.
*****
- Harry! Harry! - usłyszałem natrętne nawoływanie.
Otworzyłem oczy i przetarłem twarz. Spojrzałem przed siebie i zauważyłem blondyna. Niall stał przed naszym łóżkiem i to on był powodem mojej pobudki. Jak się okazało, nie tylko mojej.
- Co jest Ni? - mruknął sennie Styles.
- Louis się znalazł! - zawołał radośnie. - Obudziło mnie coś mokrego. Clifford lizał mnie po twarzy i zerwałem się z łóżka. Spojrzałem w twoją stronę i znalazłem Louisa!
- Nadal tu jestem. - zakomunikowałem.
- Zauważyłem to, Niall. - zaśmiał się zielonooki.
- Znalazłem go! - powtórzył, tryskając radością. - Możemy wracać do domu! Zgłodniałem trochę... Idziemy coś zjeść?
><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><
Witajcie kadeci/wilki/nietoperze/dzieciaki/żołnierze/kowboje/wilczki!
***** Pragnę was serdecznie zaprosić na nowy ff ,,Hell or Heaven". Jest to opowiadanie o Larrym A/B/O. Mam nadzieję, że tam zajrzycie ^.^ *****
♥♥♥ Życzę wam robaczki udanego sylwestra i wszystkiego najlepszego w nowym roku! ♥♥♥
Dziękuję za gwiazdki i komentarze!
Do następnego XxX
><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><
![](https://img.wattpad.com/cover/129186160-288-k702062.jpg)
CZYTASZ
Lonely Cowboy ~Larry ❌
Hayran Kurgu#7|| Tego dnia padało. Krople spływały po kapeluszach, kiedy szliśmy go pożegnać. Był dobrym człowiekiem. Jego śmierć była dla nas ogromnym zaskoczeniem. Gdy żegnaliśmy się z nim po raz ostatni, zobaczyłem go. Stał z dala od nas i wpatrywał się w t...