Rozdział 7

1K 180 101
                                    

- Hej, a to za co?! - chwycił się za bolący policzek po tym jak go w niego uderzyłem.

- Za bycie durniem. Chenlol po prostu nie jest ciebie wart. A teraz idziemy, bo Nana czeka - chwyciłem go tym razem za rękaw i ruszyliśmy dalej.

- Chenlol? - zapytał, ale zignorowałem go.

Kilka minut później byliśmy na miejscu. Zanim jeszcze zdążyłem w ogóle zauważyć Jaemina, ten dopadł mnie pierwszy i uwiesił mi się na ramieniu.

- Słuchaj Hae, zrobiłem coś strasznego - wyszeptał. - A raczej on sądzi, że zrobiłem coś strasznego.

- Kto? I co zrobiłeś? - dopytywałem się.

- Lee Jeno. Ja tylko pożyczyłem od niego pieniądze. No dobra, portfel. No okej, zabrałem mu go ale za jego wiedzą! - ugiął się.

- To kradzież - skomentował Jisung.

- Nie, mój drogi. To nazywa się pożyczanie. Powtarzaj za mną, po-ży-cza-nie.

- Ogarnij się - wyciągnąłem ramię z jego objęcia. - Co ci za to grozi?

- Otóż Jeno jest synem jakiegoś tam super duper bogacza i napuścił na mnie ochroniarzy, którzy zjawili się niewiadomo skąd i teraz mam przechlapane, bo oni mnie gonią i chcą pewnie poćwiartować!

- Ta, bo Jeno chciałby odpowiadać przed sądem za zlecenie poćwiartowania. - prychnąłem, ale widząc poważne spojrzenie przyjaciela, zreflektowałem się. - Chyba wystarczy, że mu zwrócisz portfel i przeprosisz?

- Oni nie wyglądali na ugodowych. A co najgorsze... - zrobił dramatyczną pauzę. - oni mnie gonią pieprzonym helikopterem! Ledwo zdążyłem uciec do kanałów.

- Zaraz, dostałeś się tu ściekami? - dopiero teraz zauważyłem bród na jego ubraniach oraz poczułem nieprzyjemny zapach.

- Jesteś genialny - odezwał się Jisung z miną pełną podziwu.

- Tu nie ma czego podziwiać! - zawołałem zanim Jae zdążył otworzyć usta i podzielić się z blondynem wiedzą na temat istnie porywającego zagadnienia pod tytułem "Zajebistość Na Jaemina". Tak, napisał taką książkę. - Lepiej znajdźmy Jeno zanim jego ochroniarze znajdą ciebie.

- A co jeśli on siedzi z nimi w helikopterze? - zapytał Park.

- To mamy przesrane...

- My? - zareagowałem. - My mamy? A to MY okradliśmy syna pieprzonego miliardera czy ty? Masz go odnaleźć, przeprosić, zwrócić portfel wraz z całą jego zawartością i przyjąć karę.

- Jest jeden problem... - chłopak spuścił głowę. Zmarszczyłem brwi i wymieniłem zdezorientowane spojrzenie z Jisungiem. - Okradli mnie.

- Co? Zostałeś okradziony z kradzionych pieniędzy? - blondyn nie mógł powstrzymać śmiechu. Posłałem mu piorunujące spojrzenie, na co uniósł obie dłonie. - Wybacz, ale ta sytuacja jest tak chujowa, że pozostało tylko się śmiać.

- Ile tam było? - nareszcie jego zwyczaj dokładnego liczenia posiadanych pieniędzy na coś się przydaje.

- Dokładnie czterdzieści pięć milionów won. - wymamrotał cicho.

- Ty mu ukradłeś portfel czy wór?! Tyle pieniędzy to ja tylko w internecie widziałem. Jak mu to teraz oddasz, człowieku? - Park złapał się za głowę przerażony. Teraz nawet jemu nie było do śmiechu. - Kto w ogóle pozwala swojemu dziecku nosić tyle kasy przy sobie?

- Słyszałem, że jak był mały to jego ojciec spalił 2 miliony dolarów bo mu było zimno. - przypomniałem sobie.

- Mój ojciec spaliłby mnie gdyby 2 milionom dolarów było zimno.

How To Be A HeartbreakerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz