— KURWA MAĆ, NO ONI CHYBA OSZALELI, CO TO MA BYĆ DO CHOLERY, CZY JA SIĘ NIE WYRAŻAŁEM JASNO, KIEDY IM MÓWIŁEM, ŻEBY NIE ROBILI NICZEGO GŁUPIEGO?!
— Renjun, spokojnie-
— JA PIERDOLĘ, ZAMKNIJ SIĘ, LUCAS. CO TY TU W OGÓLE ROBISZ?
Wysoki chłopak uniósł obie dłonie w geście poddania się i cofnął kilka kroków aż pod ścianę, widząc, że niczego tu nie zdziała choćby niewiadomo jak próbował.
— W sumie dobre pytanie, co ty tu robisz? — Jisoo uniosła brew, spoglądając na niego z wciąż skrzyżowanymi ramionami, na co w połowie Tajlandczyk podrapał się nerwowo po głowie i, lekko czerwony, wyciągnął z kieszeni swojej kurtki małą, ładnie ozdobioną paczuszkę.
— Chciałem... Chciałem... To prezent dla ciebie, Jun. — wydukał, ze stresu i zażenowania unikając wzroku młodszego.
Piorunujące spojrzenie Huanga nieco złagodniało, dzięki czemu nie wyglądał już jak rozwścieczony szczeniak czy Muminek i westchnął lekko, kręcąc głową.
— Chyba oszalałeś.
— Możliwe. — Na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech, a w jego oczach było tyle ciepła, kiedy w końcu ośmielił się spojrzeć na Renjuna, że aż sam poczułem jak mnie coś rozgrzewało od środka. — Wpadłem na ten pomysł na lotnisku, kiedy odprowadzałem Taeyonga do bramek. Gdybyście tylko wiedzieli, co tam się działo rano. Jakiś znajomy Tae przyjechał ze swoim ziomkiem, zaczęli się kłócić, Taeyong się spóźnił na samolot, a ten jego znajomy został posądzony o podłożenie bomby na lotnisku, ale Taeyong wszystko sprostował i kazał mu jak najszybciej skontaktować się z Haechanem. A właśnie, Haechan — odwrócił się w moją stronę — Taeyong kazał waszemu znajomemu skontaktować się z tobą.
— No shit, Sherlock — westchnąłem, po czym zmarszczyłem brwi. Zapisałem sobie w głowie żeby dokładnie wypytać Yonga jak wróci o to co się działo na lotnisku, bo zdawałem sobie sprawę, że więcej od Yukheia nie wyciągnę, zwłaszcza kiedy czekał na to, aż Renjun jakkolwiek zareaguje na jego prezent.
— Jaki wasz wspólny znajomy był ostatnio na tyle daleko by wracać samolotem? — Jisoo uniosła brew, spoglądając na mnie, na co wzruszyłem ramionami, kompletnie nie wiedząc o kogo chodzi.
— Jeden z nich miał takie śmieszne imię. Chittapantofel czy coś takiego — odezwał się jeszcze Lucas.
— Nic mi to nie mówi — westchnąłem.
— A ten drugi ma chyba imię jak nasz Jung Jaehyun... Tyle, że trochę inne. No, Chittapantofel mówił na niego Nana.
Zachłysnąłem się przełykaną śliną i zatoczyłem na ścianę. Zacząłem gwałtownie kaszleć, w pewnym momencie miałem wrażenie, że w każdej chwili mogą mi płuca wyskoczyć przez gardło i będą leżały takie różowe i mięsiste tuż obok moich stóp.
— C-co? — Do moich uszu dotarł cichy głos Jisoo. Uniosłem głowę, by na nią spojrzeć. Patrzyła w szoku na Lucasa, blada na twarzy. Przeniosła po chwili spojrzenie na mnie. Jej dolna warga drżała, wyglądała jakby chciała coś do mnie powiedzieć, ale słowa nie chciały jej przejść przez gardło. Normalnie jak moje płuca.
— Jaemin wrócił do Korei? Jaemin jest teraz w Seulu?? Czy on w takim razie jest teraz w swoim domu rodzinnym skoro ty też zdążyłeś już wrócić z lotniska?! — Renjun jako jedyny zachował w tym momencie zdolność mowy. Znał Jaemina może z tydzień lub dwa, raczej nie zdążył się do niego w jakikolwiek sposób przywiązać.
— Myślę, że ta- Junnie?
Yukhei nie zdążył dokończyć zdania, bo Renjun już zaczął wypychać go ze swojego domu, na co tamten niezbyt się opierał chociaż wyraźnie posmutniał.
CZYTASZ
How To Be A Heartbreaker
FanfictionAby stać się prawdziwym łamaczem serc, Donghyuck musi w sobie rozkochać i porzucić pięciu chłopaków, których wybierze mu jego rywal, Mark. Uda mu się to, czy może jego najlepszy przyjaciel, Jaemin, zdoła wybić mu ten zakład z głowy? A jeśli to nie j...