Rozdział 14

1.1K 185 247
                                    

- Czy mam zwidy na starość czy faktycznie Cha Eunwoo nareszcie przybył na próbę? - nauczycielka uniosła brwi zaskoczona, widząc wysokiego chłopaka szczycącego się tytułem flower boya naszej szkoły.

Brunet ukłonił się pani Kang i przeprosił za wcześniejsze nieobecności obdarzając ją swoim czarującym uśmiechem, który oczyszcza twarze nastolatków z trądziku, ratuje małe kotki i wnosi pokój na świecie. Promienieje bardziej niż samo słońce.

Pfft. Nie. Wcale nie jest moim crushem.

Wpatrywaniu się w najpiękniejszego człowieka chodzącego po ziemi przerwało mi lekkie szarpnięcie za ramię. Odwróciłem się zdezorientowany, by ujrzeć kolejny uśmiech, wręcz uzdrawiający.

- Hej Haechan! Dawno się nie widzieliśmy. Czemu Taeyong nie zabiera cię ze sobą? Siedzi u mnie praktycznie co chwilę.

- Um... hej Yuta hyung. - odpowiedziałem grzecznie nieco skołowany. - Co tu robisz?

- Przyszedłem z Sichengiem. - to mówiąc chwycił za mundurek wspomnianego chłopaka, który stał niedaleko nas, by go przyciągnąć do siebie, i objął go ramieniem. - Zawsze wiedziałem, że wygląda jak książę, a teraz nim jest. - zaśmiał się cicho. Ja jedynie uśmiechnąłem się, nieco speszony spojrzeniami innych uczniów, zwłaszcza dziewczyn.

- Nakamoto Yuta! Jeśli jeszcze nie zauważyłeś, twój rocznik opuścił tą szkołę dwa lata temu. - zawołała nauczycielka dostrzegając jego obecność.

- Kochana pani Kang! Jestem tutaj tylko tłumaczem dla Sichenga.

- Bo ty akurat najlepiej potrafisz chiński by się z nim dogadać. - westchnęła kobieta kręcąc głową. Yuta posłał jej szeroki uśmiech i podszedł do niej dalej ją czarować, zostawiając mnie sam na sam z Chińczykiem.

- Hej, Haechan. - uśmiechnął się na co odwzajemniłem gest. Jego niski głos chyba nigdy nie przestanie mnie dziwić. Zapanowała między nami niezręczna cisza. Co mam robić z chłopakiem, który nie odezwie się niepytany, a ja nawet nie wiem o co go zapytać w obawie, że nie zrozumie?!

- Książę Sungyeol z Kadenciągu! Książę Myungsoo z Tarcianki! Książę Woohyun z Mraczewic! Książę Sungjong z Mołotwienek! Książę Sunggyu z Żelaników! Książę Dongwoo z Kopcierzu! Książę Howon z... Eunsu! Woosun! Skąd był książę Howon?! - ponad wszystkie głosy wzniósł się ten Sanhy. Nie mówcie, że tak ma się drzeć na każdej próbie... No i co to za nazwy?! Dlaczego jestem pewien, że Woosun wymyślała je podczas pobytu u Renjuna z Jisoo i Jeno?

- Z Grzabożenek! - odkrzyknęła Sun z drugiego końca sali. - Eunwoo, wieśniaku, czemu chodzisz bez czapki i szalika?! Dopiero co byłeś chory!

- Jak ci jest się z Taeyong hyung? - wydukał Sicheng zwracając całą moją uwagę na niego. Miałem ochotę jednocześnie wywrócić oczami na pytanie i zaśmiać się z bardzo łamanego koreańskiego, jednak widząc szczery uśmiech Chińczyka, zrezygnowałem z obu rzeczy.

Posłałem mu jedynie ogłupiałe spojrzenie, nie miałem pojęcia co odpowiedzieć. Jak się układa? Nijak. My nawet nie jesteśmy w związku! To znaczy oficjalnie jesteśmy, ale tak naprawdę...

Dobra, Haechan, przyjmij do wiadomości, że jesteście razem na dziwny sposób. Nie spędzacie ze sobą czasu, nie kontaktujecie się, nie żywicie do siebie żadnych pozytywnych uczuć. Czyli tak wygląda chodzenie z Lee Taeyongiem. Ma się ten fejm, ale nic poza tym. Ludzie, ten gałgan jest najtrudniejszy w całym zakładzie! Ja się boję na niego spojrzeć, a co dopiero próbować go w sobie rozkochać. Pieprzony Mark.

- Dobra, koniec pogaduszek! - pani Kang klasnęła w dłonie uciszając przy tym uczniów. - Bierzemy się do roboty. Scena pierwsza! Eunwoo, połóż się na biurku, bo na ławce się nie zmieścisz. Gdzie księżniczka? Gdzie Eunbin?

How To Be A HeartbreakerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz