Rozdział 23

912 139 107
                                    

- Przepraszam cię bardzo, kurwa mać, że do cholery co?!

- Lee DongHyuck, chcesz wylądować na dywaniku u dyrektora? - nauczyciel posłał mi ostrzegawcze spojrzenie przechodząc obok.

- U-uh, przepraszam. - ukłoniłem się udając skruchę. - Chyba się na to nie zgodziłeś, prawda?

Razem z Jeno i Renjunem siedzieliśmy na długiej przerwie na stołówce. I wszystko byłoby naprawdę w porządku gdyby Chińczyk nie wspomniał o oczyszczeniu nas z zarzutów przez pana Lee, za co byłem mu dozgonnie wdzięczny do momentu, gdy Jeno nie przedstawił nam suchych faktów, co musiał zrobić w zamian, a mianowicie czekało go przeniesienie do szkoły za granicą do końca tego roku szkolnego. Ta nowina tak nami wstrząsnęła, że Renjun aż stracił apetyt na swój ulubiony jogurt, a ja zepchnąłem myśli o tym co zaszło poprzedniego dnia na kółku teatralnym na dalszy plan.

- Tak szczerze to co mogłem zrobić? Przy nim praktycznie nie mogę mieć własnego zdania, muszę robić wszystko co mi każe. - westchnął odsuwając od siebie tacę z nietkniętym i prawdopodobnie już zimnym posiłkiem. Chociaż to co serwują nam kucharki zawsze było zimne.

- To gdzie dokładnie cię wysyła? - zapytałem z nadzieją, że to jednak nie będzie jakieś małe zadupie po drugiej stronie świata, do którego ciężko o bilet w razie jakbym miał magiczny przypływ gotówki i równie magiczną zgodę rodziców.

- Nawet się tym nie interesowałem. - wzruszył ramionami, po czym przysunął z powrotem swoją tacę i zaczął się bawić jakąś żółtawą breją.

- Może wyśle cię do Chin? Wiesz, tam też są dobre szkoły, a my z Hyuckiem mielibyśmy ułatwiony dostęp do ciebie, bo chociaż ja znam język.

- A co jeśli to będą Stany? Takie Chicago czy Nowy Jork? Z angielskim to u nas najlepiej nie jest. - westchnąłem usiłując sobie przypomnieć coś więcej niż teksty piosenek, bo raczej nie powiem do chociażby pani w sklepie "Billie Jean is not my lover"

Nagle twarz Renjuna pojaśniała zupełnie jakby usłyszał piosenkę z Muminków czy coś.

- Przecież Mark umie angielski, w końcu dorastał w Kanadzie!

- No tak, i co z tego? - wymamrotałem nagle uznając mieszanie zupy łyżką przez Jeno za niezwykle interesujące zjawisko.

- No jak to co? Po angielsku dogadasz się praktycznie wszędzie, a już na pewno w krajach anglojęzycznych.

- Wow, naprawdę? Myślałem, że tam to się po afrykańsku mówi. - burknąłem sarkastycznie gotowy zacząć żywo zaprzeczać pomysłowi współpracy z Minghyungiem. Wcześniej to była po prostu chwila słabości, która zdecydowanie nie może się powtórzyć.

- Przecież afrykański to nie język, Afryka składa się z dużej ilości państw o własnych językach. - Chińczyk uderzył mnie łyżeczką do jogurtu w głowę po czym w końcu zabrał się za jego jedzenie.

- Serio, będziesz teraz jadł łyżeczką, która dotknęła włosów Donghyucka? A co jeśli wszy się na ciebie przeniosą? - zachichotał pod nosem Jeno.

- Wtedy będę cię przytulał tak długo, aż wszystkie przejdą na ciebie.

###

N O B O D Y

Szatynka przemierzała spokojnym krokiem pusty korytarz pierwszego piętra. Była już spóźniona o ponad dwadzieścia minut na pierwszą lekcję, jaką był angielski, więc uznała, że nie warto iść do klasy, bo i tak będzie miała nieobecność.

How To Be A HeartbreakerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz