Octo

63 3 0
                                    

30.01.2018r, wtorek, godz. 08:33

"To klasyczne objawy depresji, proszę Pani."

 Nie pisałam cały tydzień bo szkoła, pochłonęła mnie też walka z samą sobą, ale wszystko szybko wróciło. Tak. Jestem zdiagnozowana jako osoba cierpiąca oficjalnie na depresję, lęki, myśli samobójcze i bezsenność, rzadziej, ale także ataki paniki. Leki są przepisane, mama nie była w jakimś ogromnym szoku, ale zrozumiała czemu nauka nie idzie, czemu się tak zachowuję. Ma już inne podejście, byłam głupia, że jej od razu nie powiedziałam.

"Nie ma co się bawić. Dajemy leki i rozwalamy deprechę!"

Mój psychiatra jest strasznie wyluzowanym typem. Jest starszy, ale wszystko mi tłumaczył powoli, nie oceniał. Nie wie o cięciu, nie pytał, a ja bałam się mówić. Nie wiem w jak głębokim stanie jestem, ale podobno da się to wyleczyć, czy mam nadzieję? Nie wiem, na pewno nie w tym momencie.

"Zajebię chuja gołymi rękami jak go tylko spotkam przez to, do czego cię doprowadził. Ale ja mu się nie dam, nie złamie mnie, nigdy."

Moja mama to taka waleczna osoba. Chciałabym być jak ona. Jej słowa były mocne, ale prawdziwe. Dlatego lepiej byśmy go już nigdy nie spotkały. Nie wierzę, że ten człowiek mi to zrobił, osoba, którą do pewnego momentu uważałam za jedynego mężczyznę, który potrafiłby mnie wesprzeć. Mama się nie da i wiem, że się z tym upora, jest silna jak nikt dla mnie i brata. Jest dla mnie kimś, kogo podziwiam.

Psychiatra powiedział, że mój stan to po prostu opóźniona reakcja. Nie przyszedł wcześniej, tylko teraz. Akurat przed maturą.

Wczoraj znowu wieczór i żyletka. Przepraszam, nie umiałam inaczej...

Jestem wściekła bo znowu przypierdolił się ten natłok myśli i nie wiem o czym miałam napisać, a było ważne. Gosh...

A, już wiem. Dziś rano obudziłam się z atakiem lęku, nie wiedziałam kim jestem. Nie poszłam do szkoły, dobrze, że dziś prawie same zastępstwa. Nie mam siły się podnieść, przebywać z ludźmi, przy których muszę udawać. Znowu myśli o tym, by się już nigdy nie obudzić. Powoli zaczynam o tym marzyć.

"Napisz jak będziesz po wizycie bo muszę ci bilet do Kobierzyna zabukować."

Mówiłam już, że kocham moją przyjaciółkę? Boże co za idiotka. To była wczorajszego dnia jedyna wiadomość, przez którą się zaśmiałam tak szczerze. Przynajmniej wiem, że ona nie udaje i nie owija w bawełnę. Wie, że jestem dalej tą samą dziewczyną tylko z wredną koleżanką Depresją. Nie chcę owijania w bawełnę, nazywajmy ją po imieniu. Przy tej dziewczynie mogę być w pełni sobą, a ona to zaakceptuje. Ha, przynajmniej teraz może mówić szczerze, że ma psychiczną przyjaciółkę. Lol dlaczego mnie to bawi, ratunku. Ja i mój czarny humor to nie jest dobre połączenie. Nawet teraz jak z nią piszę to się śmieje. Większych dwóch debilek świat nie widział i nie zobaczy. W ogóle to zaraziła mnie skokami narciarskimi. LUDZIE. JA.I.SKOKI.NARCIARSKIE. Rok temu to brzmiało tak: "Jezu dziadku, jak ty to możesz oglądać, każdy zjeżdża tak samo, matko.", a teraz to gadam do telewizora jak jedzie Wellinger albo Kot. Co ta baba ze mną robi. (Wyobraźcie sobie jej minę jak to przeczyta XDD )

W sumie nie wiem za co się zabrać, nie mam siły wstać. Spać też nie mogę, ale nic nie poradzę. Dobrze, że dostałam leki na bezsenność. Chciałabym być taka, jak kiedyś. Ah, marzenia...

Zakochałam się w tym, gwałcę replay:

Dziennik depresjiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz