Rozdział 3

24.8K 1.3K 95
                                    

      Poranna toaleta zajęła mi nie więcej, jak 15 minut. Rude włosy zostawiłam rozpuszczone, a brązowe oczy pociągnęłam eyelinerem. Po powrocie do pokoju założyłam wcześniej przyszykowane ubrania. Zbiegłam na dół zakładając po drodze kurtkę, zarzuciłam na plecy mój plecak i weszłam do kuchni.

-Pojadę motocyklem- powiedziałam siedzącej tam mamie.

W ciągu ostatnich dni rodzice zajęli się kupieniem całego potrzebnego sprzętu do domu. Brakowało nam niemal wszystkich podstawowych rzeczy, teraz spokojnie mogłam wypić sobie kawę i podgrzać sobie coś na śniadanie. Dzisiaj jednak chciałam się pospieszyć, żeby mieć trochę więcej czasu przed zajęciami,, dodatkowym, plusem byłoby nie spóźnienie się pierwszego dnia. Zgarnęłam po drodze jabłko, ucałowałam mamę w policzek, zawołałam- Lecę!- i wyszłam z domu.

Jedyną osobą idącą chodnikiem po drugiej stronie była ładna brunetka. Pomachała mi przyjaźnie, a ja zaciekawiona odmachałam.

Otworzyłam drzwi od garażu i weszłam do pomieszczenia. Szybkim krokiem podeszłam do mojego cudeńka i jednym ruchem znalazłam się na nim. Wyjęłam z kieszeni kurtki kluczyki i odpaliłam motocykl. Założyłam na głowę kask, rękawice i zerknęłam jeszcze na zegarek. Miałam jeszcze kilka minut zapasu, ale wolałam nie kusić losu. Wyjechałam z podjazdu i ruszyłam drogą w stronę szkoły. Rodzice dobrze mnie przeszkolili w tym zakresie i na szczęście nie była daleko. 

Przejechałam przez otwartą bramę do szkoły i zaparkowałam jak najbliżej drzwi, na niewielkim wyznaczonym do tego parkingu i zgrabnym ruchem przerzuciłam nogę z siodełka. Pobiegłam w stronę drzwi wejściowych zdejmując niepotrzebne rzeczy. Wpadłam do środka i sprawdziłam zegarek- dwie minuty. Muszę się przyznać, że bez mojego zegarka chyba bym zwariowała. Lubię być punktualna i taka chciałabym pozostać.

Dostałam wcześniej instrukcje od mamy i widziałam co gdzie było. Zahaczyłam o portiernię i z  przymilny uśmiechem zagadałam do siedzącego tam Pana. Tymczasowo za jego zgodą zostawiłam u niego kask. Stwierdziłam w myślach, że później zastanowię się nad tą kwestią.  Pobiegłam w stronę jak mi się zdawało klasy od francuskiego. No to mi się trafiła, zaśmiałam się w duchu. Mama zapisała mnie na zaawansowany, żebym się nie nudziła. To może być ciekawe doświadczenie. Wokół rozbrzmiał dzwonek, a ja przyspieszyłam.

Dotarłam na miejsce, a na drzwiach mojej klasy widniała tabliczka z napisem:

„ Język Francuski

p. Auguste Guellard"

Coś mi to mówiło, ale nie mogłam skojarzyć co. Weszłam do klasy. Uczniowie już siedzieli w ławkach, a nauczyciel stał pochylony nad biurkiem i z chmurną miną grzebał coś w papierach. Niemożliwe! Na mojej twarzy widniał wyraz zaskoczenia, ale i rozbawienia. Czy to nie mój stary nauczyciel od Francuskiego? Ostatni raz widziałam go po drugiej wyprowadzce, na innym kontynencie.

-Przepraszam za spóźnienie- powiedziałam stając przy biurku nauczyciela.

-Po francusku...- mruknął pod nosem.

Kilka osób w klasie przyglądało mi się w zaciekawieniu. Przewróciłam oczami i powiedziałam.

-Je suis désolé d'être en retard.

Auguste podniósł wzrok zapewne po usłyszeniu mojego akcentu. Jego oczy zrobiły się odrobinę większe, loczki na głowie radośnie podskoczyły, a chwilę potem usłyszałam jego śmiech.

-Czy mnie oczy nie mylą? Czy to nie Danielle?- spytał po chwili.

 Uczniowie z zaciekawieniem patrzyli w naszą stronę.

 -We władnej osobie- powiedziałam z uśmiechem i skinęłam mu głową.

 W starej szkole mogliśmy do niego mówić po imieniu, nie wiedziałam jak tu sprawy się miały, dlatego wolałam pozostać bardziej oficjalna.

 -Zastanawiałem się, cóż to będzie za nowa uczennica- odwrócił się do klasy i powiedział, aby wszyscy usłyszeli.- Uwaga klaso, to jest wasza nowa koleżanka, Danielle Perrault.

 Uśmiechnęłam się lekko, a po sekundzie chwili usłyszałam:

 -Zajmij któreś z wolnych miejsc i zapamiętaj je, w trakcie roku nie zmieniamy ławek.

Sala nie była wielka i nie miała wielu miejsc, ani wielu uczniów, przeszłam więc między ławkami do tej pod oknem. Jako jedna z nielicznych była wolna. Wyjęłam notatnik i zaczęłam słuchać nauczyciela.

 -Dobrze, dzisiaj, jako urozmaicenie, będziemy przerabiać wiersze Charlesa Baudelaire. Kto chce powiedzieć jeden z jego wierszy? Na ostatniej lekcji wspominałem, że macie któryś wybrać i nauczyć się go chociaż czytać.

 Rozejrzałam się po klasie, wszyscy trzymali głowy nisko i udawali, że są nagle bardzo zajęci. Nikomu się nie spieszyło, żeby wyrecytować jakikolwiek z wierszy poety. Jako że to mój ulubiony z francuskich wierszo pisarzy, to znałam prawie wszystkie jego wiersze na pamięć.

 Nauczyciel głęboko westchnął i powiedział:

 -W takim razie sam wybiorę którąś z osób- zamyślił się na chwilę i powiedział w końcu- Danielle, proszę o zaprezentowanie wiersza. Mam nadzieję, że nie zapomniałaś wszystkich.

 Coś mi się zdawało, że mimo takiego czasu August dobrze pamiętał, kim jest mój ulubiony pisarz. Wyszłam na środek klasy i zastanowiłam się, co wyrecytować. Od razu wybrałam mój ulubiony wiersz.

„Sans cesse à mes côtés s'agite le Démon;

II nage autour de moi comme un air impalpable;

Je l'avale et le sens qui brûle mon poumon

Et l'emplit d'un désir éternel et coupable.

 Parfois il prend, sachant mon grand amour de l'Art,

La forme de la plus séduisante des femmes,

Et, sous de spécieux prétextes de cafard,

Accoutume ma lèvre à des philtres infâmes.

 II me conduit ainsi, loin du regard de Dieu,

Haletant et brisé de fatigue, au milieu

Des plaines de l'Ennui, profondes et désertes,

 Et jette dans mes yeux pleins de confusion

Des vêtements souillés, des blessures ouvertes,

Et l'appareil sanglant de la Destruction!" *

 Powiedziałam czystą francuszczyzną, a jak ktoś się jeszcze nie domyślił mojego pochodzenia, teraz miał już pewność.

 -Dziękuję Daniell- powiedział nauczyciel, a ja wróciłam do swojej ławki.

 Słyszałam za sobą szepty, ale wolałam się skupić na lekcji.

 -Jackson, teraz ty- powiedział nauczyciel, a na środek klasy wyszedł wysoki blondyn.

 Zaczął recytować „A une passante", a ja wsłuchiwałam się patrząc przez szybę na dziedziniec. Całkiem sprawnie mu szło.

* "Zniszczenie" Charles Baudelaire

Stand & driftOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz