Rozdział 8

23K 1.1K 24
                                    

Weszłam do szkoły, a kilka osób dokładnie mi się przyglądało. Miałam coś na twarzy?

-Niezły dałaś popis wczoraj- powiedział jakiś chłopak przechodząc koło mnie.

Spojrzałam przez ramię zastanawiając się co miał na myśli. Jedyne co wczoraj zrobiłam to mój mały wyścig z Ashem. Nie pomyślałam o tym że ktoś mógł nam się przyglądać, ani na pewno nie pomyślałam o tym, że ludzie będą o tym rozmawiać.

Szłam korytarzem, a kilka osób po drodze pogratulowało mi wygranej, co mnie miło połechtało. Doszłam do swojej szafki, otworzyłam ją i schowałam niepotrzebne książki. Natychmiast podleciała do mnie Roksana.

-Wszyscy się na ciebie patrzą- zaśmiała się.

-Jakbym nie zauważyła... przecież jestem tą francuską pięknością o której wspominałaś- udałam, że pozuje do zdjęcia.

Teraz obie się śmiałyśmy i udałyśmy się na zajęcia artystyczne.

-Siadaj obok mnie. Nie chcę, żeby to miejsce zajął Marc. Nie lubię tego gościa.

Zaśmiałam się z jej słów i zrobiłam co mi kazała.

Krzesła w sali były ustawione w kształcie półkola, a pośrodku znajdował się przykryty obrusem, okrągły stolik. Dwóch uczniów zaczęło rozkładać wszystkim sztalugi, a dwóch innych rozdawać sprzęt. Farby, kredki, pastele, węgiel, co tylko chcesz.

Nie miałam pojęcia co będziemy robić, ale wybrałam farby akrylowe. Chwilę potem na stoliku przed nami ustawiono kompozycję z owoców. Nie usłyszeliśmy zbyt obszernych instrukcji na temat tego co mieliśmy robić. Nauczycielka wspomniała jedynie żebyśmy postarali się odwzorować to co widzimy tak dobrze jak umiemy.

-Do dzieła, dzieciaki!- zawołała z uśmiechem starsza kobieta.

Zabrałam się za malowanie i nie zwróciłam uwagi na osobę siedzącą po mojej prawej. Jak chwilę potem się okazało, był to nikt inny niż Ashton. Spojrzałam na niego, a on posłał mi- jego zdaniem- rozbrajający uśmiech. Parsknęłam pod nosem na ten widok. Zdecydowanie widziałam ładniejsze, ale odwzajemniłam go i bez słowa wróciłam do malowania. Szło mi to nieco opornie, ale jak na koniec stwierdziłam, kształty dało się rozróżnić. Ktoś z bogatą wyobraźnią mógłby to uznać za abstrakcję.

Na koniec lekcji, gdy moje dzieło zostało skończone i nieco przeschło, nauczycielka pozbierała wszystkie prace, mówiąc, że zrobi w szkolę wystawę. Dodatkowo pochwaliła mój obraz i pytała czy brałam wcześniej udział w jakichś zajęciach plastycznych. Zdecydowanie czułam że mówi to tylko po to żeby mnie nie zniechęcić do dalszych zajęć, jednak bardzo to doceniałam. Nie ukrywałam że ze sztuką mi nie było po drodze, w przeciwieństwie do Ashtona. Gdy nauczycielka zdjęła jego pracę musiałam na chwilę przystanąć. Nie wiedziałam jak był on w stanie w ciągu 50 minut stworzyć coś co spokojnie mogło wisieć na ścianie czyjegoś salonu. 

Poczułam jak ktoś przechodzi za moimi plecami i szepnięcie do ucha:

-Mówiłem że jestem artystyczną duszą.

Odwróciłam się szybko żeby zobaczyć go z szerokim uśmiechem wychodzącego z klasy. Poszłam zaraz za nim, jednak wcześniej dopadła mnie Roksana. 

-A więc, sporządziłam pobieżną listę osób jednak wcześniej chcę ją z tobą skonsultować- zaczęła Roksana.

-Hę?- spytałam, rozglądając się wzrokiem wśród mijających nas uczniów.

Złapała mnie za ramiona i przyciągnęła do ściany, stając ze mną twarzą w twarz.

-Impreza- podpowiedziała krótko.

Stand & driftOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz