Kiedy dojechaliśmy na miejsce, cieszyłam się jak mała dziewczynka z nowej lalki. Podskakiwałam w miejscu i nie mogłam się już doczekać. Tato zarezerwował jedne z najlepszych miejsc, a ja już chciałam siedzieć na swoim. Całkiem zapomniałam, że miałam być na Asha obrażona i pociągnęłam go za rękaw do kolejki przy kasach. Oczywiście ominęłam kolejkę i skierowałam się od razu do ochroniarza.
-Danielle Perrault. Jest twój szef?
-Zajęty, ale zostałem poinformowany, żeby ciebie i twojego towarzysza- zerknął na Ashtona.- wpuścić do środka- uśmiechnął się do mnie.- Basil, później cię znajdzie, mówił o jakiejś niespodziance dla ciebie.
Podziękowałam mu i skierowałam się wejściem na arenę. Towarzyszyły nam jęki zawodu osób stojących w kolejce.
-Powiesz mi jak ty to zrobiłaś?- zapytał zdziwiony Ashton, nie urywając swojego zadowolenia.
-Brat kumpla mojego taty jest tu szefem ochrony. Często nas odwiedzał i grywali w karty. Wyjechał z Francji jakieś pół roku temu, zawsze był dla mnie jak wujek.
-Jasne- mruknął.
-Ma się te kontakty- zaśmiałam się, szturchając go łokciem.
W niedługim czasie siedzieliśmy na swoich miejscach. Podskakiwałam na krzesełku podekscytowana, a Ashton cicho się ze mnie zaśmiał.
-Ty masz ADHD?-zapytał.
-Nie, wrodzoną niecierpliwość.
-Jasne- powiedział, a chwilę potem rozbłysły światła.
Na arenę wjechały rzędem samochody i ustawiły się przy krawędziach. Na środku były usypane wielkie kopce. Najmniejszy miał co najmniej trzy metry.
Auta po kolei wyjeżdżały na środek i pokazywały różne sztuczki. Mimo że oglądałam to wszystko z zainteresowaniem, to czekałam na ten jedyny. Po godzinie, właśnie ten jeden czarny pojazd wyjechał na środek.
Patrzyłam jak urzeczona, gdy batman okrążył arenę. W końcu podjechał pod najwyższą górkę i wzleciał dwa metry nad ziemię. Przejechał po kupce samochodów, które wyglądały jak zabawki małych chłopców, które się zepsuły i nikt się już nimi nie bawi. Podjechał na kolejną górkę i lądując przewrócił się na lewy bok. Kierowca dodał gazu, a batman zakręcił się dwa razy wokół własnej osi i stanął na czterech kołach. Razem z ludźmi na widowni głośno piszczałam.
Po upływie następnej godziny, występy zostały zakończone grupowym pokazem. Nie wiadomo było, gdzie podziać oczy. W końcu wszystkie maszyny znalazły się poza widokiem i ludzie skierowali się do wyjścia. Słyszałam ich radosne śmiechy i rozmowy. Komentowali różne popisy, albo pochwalali kierowców. Teraz musiałam tylko znaleźć Basila.
Szliśmy korytarzem, a ja bacznie się rozglądałam. W jednym momencie poczułam czyjąś dłoń na ramieniu, a w drugim zostałam obrócona w stronę przybysza.
-Wujek Basil!- zawołałam uśmiechając się szeroko, widząc go.
-Czyżby mała Danielle?
-We własnej osobie- uśmiechnęłam się szeroko.-Widzę, że ostatnio przypakowałeś- powiedziałam uderzając go pięścią w ramię.
-Oczywiście, ktoś musi ratować takie chuderlaki jak ty.
-Gdzie tam chuderlak, ale w sumie mogłabym zrzucić trochę kilo i wyrobić bardziej mięśnie.
-Oj, u ciebie jest wystarczająco. Gaspard dalej rozpamiętuje jak wyzwał cię na pojedynek, a ty złamałaś mu rękę.
-No ale z milion razy go przepraszałam.
-No ty już lepiej się nie tłumacz.
-No dobra. Jak tam u wujka Cedrica?
-Został ojcem, ale nie wiesz tego ode mnie. Miał do was niedługo zadzwonić- Basil uśmiechnął się konspiracyjnie.
Pisnęłam radośnie.
-Jasne, o niczym nie wiem. A co to miała być za niespodzianka?
-Jak chcesz pogadać z kierowcami to musisz się śpieszyć- powiedział z szerokim uśmiechem.
-Naprawdę mogę?- zawołałam nie kryjąc swojej radości.
-Uroda po matce, a charakter po...
-A charakter po ojcu. Tak, wiem. Nie musisz mi przypominać- zaśmiałam się.- To którędy mam iść?
-Idź tym korytarzem, a potem skręcić w prawo. Pierwsze drzwi po lewej. Jeszcze jedna sprawa: proszę, bardzo cię proszę, nie zamęcz nam Matta, okej? Znaczy pewnie nie będzie miał nic przeciwko, że napastuje go taka ładna dziewczynka, ale wiesz. Spasuj trochę.
-Uznam to jako komplement- uśmiechnęłam się szeroko.
-Jak zawsze- zaśmiał się Basil.- A teraz idź, bo ci uciekną.
Chwilę potem szliśmy korytarzem i znaleźliśmy się przed właściwymi drzwiami. Zapukałam dwa razy i nie czekając na zaproszenie weszłam do środka.
-Rany, Matt, w realu jesteś jeszcze przystojniejszy niż na zdjęciach- powiedziałam do chłopaka będącego w środku.
To właśnie on kierował batmanem.
-Haha, dzięki. Uprzedzano mnie przed tobą, chwila, Danielle?- zapytał.
-Oh mon Dieu, il connaît mon nom!- zawołałam na co chłopak ponownie się zaśmiał.- A tak poza tym, to świetna robota- mówiąc to poklepałam go po ramieniu.
-Dzięki, a ty na czymś jeździsz?-zapytał.
-Ee, tylko ścigacz, ale to nic w porównaniu z batmanem. Jeśli bardzo ładnie bym poprosiła, dałbyś mi go?
-Nie, raczej nie- powiedział z uśmiechem.- Bardzo go lubię.
-Szkoda.
-Jeśli chcesz, mogę cię kiedyś przewieźć- powiedział flirciarsko.
-Nie odmówię, ale na razie, mogę chociaż zrobić sobie z tobą zdjęcie?
-Tylko jeśli potem mi je wyślesz, ślicznotko.
-Ashton, zrób nam zdjęcie!
-A co ja jestem?- prychnął niezadowolony.
-Rany, nie marudź- podeszłam i wcisnęłam mu do ręki swój telefon.
Cofnęłam się z powrotem do kierowcy i ustawiłam obok niego. Obią mnie ramieniem i oboje szeroko się uśmiechnęliśmy. Ash zrobił nam zdjęcie, a do drugiego szybko pocałowałam Matta w policzek. Uśmiechnął się szerzej, a na twarzy Ashtona pojawił się lekki grymas. O co mu chodzi? Haha, czy on przypadkiem nie jest zazdrosny?
-Dzięki, będziemy się zbierać- powiedziałam i lekko uśmiechnęłam się do Matta.
-Może dałabyś mi swój numer telefonu.
-Jasne- chłopak szybko wyjął telefon, żeby zapisać- ale nie pamiętam go. Jak nie boisz się Basila, to idź do niego. On ci poda. A teraz do zobaczenia.
Pociągnęłam Ashtona za sobą i razem wyszliśmy z areny. Znaleźliśmy się na parkingu, a ja kipiałam z radości. Zobaczyłam na telefonie zdjęcia, jak wyszliśmy i powiem jedno, wyszły świetnie, a zwłaszcza te drugie. Ustawiłam je szybko na tapetę i zwróciłam się do Ashtona:
-Wracamy?
-O niczym innym nie myślę- mruknął.
CZYTASZ
Stand & drift
Teen Fiction"-Motocykl to znak, że jego posiadacz nie utonął w szarości życia. Ile razy słyszałam: Po co Ci motocykl? Zabijesz się! Wariatka! A i tak nie zrezygnowałam, bo nie można zrezygnować z tego, co się kocha. Rozumiesz? -Tak, rozumiem." Okładkę wykonała:...