Rozdział 31

17.1K 892 38
                                    

       Dzisiejszy dzień zaczął się dość normalnie. Jako że mieliśmy już sobotę, wstałam około 11, wykonując poranną toaletę. Śniadanie zostało zjedzone i wróciłam do swojego pokoju, nudząc się jak mops. Tak jak Daniel powiedział, wczoraj rano wyruszył w drogę powrotną do domu. Niby miał jechać w ten czwartek, ale mama stwierdziła, że jest za późno i nie będzie jechał po nocy, więc wyjechał nazajutrz rano. Osobiście uważałam, że mógł już zostać do tej soboty, kiedy nie będę musiała iść do szkoły, ale on bronił się jakąś pracą. Eh, szkoda chłopaka, żeby w tak młodym wieku musiał już pracować, bo chyba o to mu chodziło. A właśnie, nie wspomniałam o tej całej matematycznej olimpiadzie w której wczoraj brałam udział. Wyniki będą w poniedziałek w szkole. I kiedy wszystkie nużące zajęcia zostały wykonane, zanurzyłam się w dławiącej nudzie.

    Zerknęłam w stronę okna i przywitały mnie radosne promienie słoneczne. Kolejny piękny, jesienny dzień.

 -Rzygam tęczą- mruknęłam pod nosem.

   Zeszłam na dół, a kiedy znalazłam się przed drzwiami frontowymi, nie wiedziałam po co w ogóle tu przyszłam. Pomyślałam, że mogę się przejechać ścigaczem, skoro taka piękna pogoda. Spojrzałam na to co miałam na sobie. Cieniowane jeansy i bluzka z napisem bonjour. Narzuciłam na siebie czarną skórzaną kurtkę i czarne martensy. Na głowę nasunęłam moją beanie. Powiadomiłam rodziców o moim wyjściu i wyszłam po drodze łapiąc kluczyki.

                                                                   ***

     Po przejechanej szybkiej rundce wokół miasta, zatrzymałam się na parkingu przy parku. Wyjęłam kluczyki ze stacyjki i przeszłam się na gorącą herbatę do Sweet time. Przeszłam na drugą stronę ulicy i skierowałam się w stronę kawiarni. Poczułam czyjąś silną dłoń ściskającą moje ramię i obracając się, zamachnęłam się prawą ręką zwiniętą w pięść.

-Spokojnie kochanie- zaśmiał się znajomy głos. Chłopak odskoczył do tyłu, zanim moja pięść zetknęła się z jego nosem.-Słyszałem o tych twoich atakach, nieładnie. A jak ktoś będzie chciał cie zapytać o godzinę?- zaśmiał się.

  Popatrzyłam na chłopaka znajdującego się przede mną i już wiedziałam, że to jest Mike.

-Po pierwsze: nie nazywaj mnie kochanie, po drugie: czego chcesz?

-Oj lista by była długa skarbie- zaśmiał się.

Z moich ust wyszło poirytowane westchnienie.

-Po co mnie zatrzymałeś?- zapytałam względnie spokojnie.

-Ponieważ, chciałem zapytać czy będziesz na dzisiejszych wyścigach, żebyś mogła zobaczyć jak wygrywam.

-Doprawdy?- zapytałam.- Ostatnio jak widziałam cię ścigającego się, to przegrałeś z Ashem- zadrwiłam.

-To się więcej nie powtórz. Tak samo z tobą, na pewno wygrałbym.

-Ach tak? A czy to fair, żeby ścigać się z dziewczyną?- zrobiłam minę niewiniątka.

-Skoro ten idiota Ashton, przegrał z tobą, musisz być niezła.

-Pewnie muszę. I założę się, że to ja wygrałabym z tobą, więc się tak nie podniecaj.

-Zgoda. Przyjmuję zakład.

-Co?- zapytałam zdezorientowana.

-Powiedziałaś się, że założysz się, że ze mną wygrasz- powiedział z wrednym uśmiechem.- Więc przyjmuję zakład.

  Postanowiłam zrobić to, co robie zawszę, gdy nie czuję się pewnie, czyli udawać, że jestem w 100 procentach pewna.

-Dobra.

Stand & driftOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz