Na mojej twarzy wykwitł szeroki uśmiech samozadowolenia i głęboko westchnęłam.
-Uwielbiam grzać się w słońcu- przerwałam Ashtonowi, który zaczynał powoli panikować.
-Co ty wyrabiasz?- zapytał zaskoczony.
-Zapewne leżę na trawie wygrzewając się w promieniach słońca. Może to nie to samo, co cudowna plaża pod naszym Francuskim słońcem, ale ujdzie.
Usłyszałam westchnięcie, a sekundę później Ash położył się obok mnie.
-Nie chcę cię martwić, rozpieszczona dziewczynko, ale jest tylko jedno słońce i na dodatek wspólne.
-Wiesz, mama zawsze mi powtarzała, że jak wyznaczę sobie cele i będę dążyć do ich spełnienia to tak się stanie. Czyli jak obiorę sobie na celu przywłaszczenie słońca, to będzie moje.
Usłyszałam z mojej prawej cichy śmiech chłopaka.
-Skoro nie można z tobą porozmawiać na poważne tematy, to ja już pójdę i poszukam innego towarzysza do rozmowy.
Wstałam i wytrzepałam się z trawy.
-Ciekawe kto zniesie twoje towarzystwo- powiedział z szerokim uśmiechem, podnosząc się do pozycji siedzącej.
Rozejrzałam się dookoła i pokazałam skinieniem głowy na starszego mężczyznę siedzącego na ławce i karmiącego gołębie.
-On.
-No to powodzenia, nikt z nim nigdy nie rozmawiał.
-Bo mnie tu nie było.
-I ta skromność.
-A jakże, a teraz żegnam.
Poszłam w kierunku ławki i usiadłam obok starszego pana.
-Dzień dobry- powiedziałam.
Popatrzyłam na niego, a gdy zrobił to samo posłałam mu miły uśmiech. Odwzajemnił go i wrócił do karmienia gołębi.
-Bonjour- powiedziałam w końcu.
-Bonne miss matin - uśmiechnęłam się szeroko, słysząc piękny francuski akcent.
-Pourquoi ne parlez-vous pas à tout le monde?( Dlaczego z nikim pan nie rozmawia?)- zapytałam zaciekawiana.
-C'est pourquoi vous n'avez pas n'importe qui parler. ( To dlatego, że nie ma nikogo, wartego mojej uwagi.)- powiedział z uśmiechem, na co się zaśmiałam.
-Je sais quelque chose au sujet de cette. ( Wiem coś o tym.)- powiedziałam.
Czułam na sobie przenikliwe spojrzenie Ashtona. Który siedział na trawie i nie krył zdziwienia.
-Quel est votre nom? ( Jak pan ma na imię?)
-Dites-moi Emanuel(Mów mi Emanuel)-wyciągnął w moją stronę dłoń.
-Danielle- odpowiedziałam uprzejmie.- Agréable de vous parler, mais mon collègue est s'impatiente. ( Miło się z tobą rozmawiało, ale mój kolega się niecierpliwi.)
-Bien sûr! ( Naturalnie!)- powiedział z szerokim uśmiechem.
-Au revoir!- powiedziałam do staruszka machając mu, a on mi odmachał.
Z szerokim uśmiechem stanęłam nad Ashtonem.
-Mogliśmy się założyć, ja wszystko potrafię.
-Oczywiście- powiedział, a na jego twarzy wciąż widniało zdziwienie.- Jak ty to zrobiłaś?
-A wydawałeś się taki mądry...- westchnęłam ciężko.- Emanuel jest francuzem. Ja jestem francuską. Oboje mówimy po francusku... już coś świta w tej twojej główce? To dobrze. Swoją drogą, to bardzo miły człowiek. Szkoda że nie założyliśmy się- powtórzyłam.- Teraz siedzielibyśmy w kawiarni, a ja jadłabym sernik.
Westchnęłam głęboko kręcąc przy tym zrezygnowana głową. Ruszyliśmy już ścieżką w stronę wyjścia z parku.
-O nie, znów chciałaś wykorzystać mój portfel- powiedział z wyrzutem.
-No jasne, że portfel, bo chyba nie ciebie.
Chłopak uśmiechnął się szeroko, a ja sekundę za późno zrozumiałam dwuznaczność moich słów.
-Tylko nie wyobrażaj sobie za dużo, bo ci stanie- mruknęłam pod nosem z ironicznym uśmiechem.
Najwyraźniej to usłyszał, bo po chwili zaśmiał się głośno.
-Jesteś niemożliwa.
-To po tatusiu- powiedziałam z niewinnym uśmiechem.- Nigdy nie wiesz co zrobi- dodałam po chwili poważnie.- No właśnie, charakter mam po nim- uśmiechnęłam się szeroko.
-Zdążyłem zauważyć.
-A co to ma znaczyć?- spytałam oburzona.
-Ależ nic.
-Rozumiem. Chyba powinnam już iść- powiedziałam poważnie.
-Oj no nie obrażaj się...
-Nie, serio muszę iść. Za pięć minut wrócą rodzice, a miałam zrobić obiad.
Popatrzył na mnie przenikliwie i uniósł jedną brew w niemym niedowierzaniu.
-No dobra!- opuściłam ręce wzdłuż boków w geście rezygnacji.- Nie potrafię gotować. Ale za pięć minut zaczyna się mój nowy ulubiony serial więc muszę zdążyć do domu.- zawołałam i puściłam się biegiem po chodniku.
CZYTASZ
Stand & drift
Teen Fiction"-Motocykl to znak, że jego posiadacz nie utonął w szarości życia. Ile razy słyszałam: Po co Ci motocykl? Zabijesz się! Wariatka! A i tak nie zrezygnowałam, bo nie można zrezygnować z tego, co się kocha. Rozumiesz? -Tak, rozumiem." Okładkę wykonała:...