Rozdział 41

14.8K 877 39
                                    

      Cisza między nami niesamowicie mi ciążyła. Patrzyłam na swoje palce, aż w końcu mama się odezwała.

-Chcieliśmy ci powiedzieć, ale baliśmy się twojej reakcji.

 Ponownie zapadła cisza. Domyślałam się już, co mają mi do przekazania. Nagle rozbrzmiał mój telefon, oznajmiając, że bateria jest na wyczerpaniu. Nie zwracając na to uwagi, wyłączyłam go.

-Nie wiem od czego zacząć- powiedziała mama.

-Najlepiej od początku- mruknęłam spoglądając na nich.

 Oboje mięli zmartwione twarze.

-Od początku... Zaczęło się od tego, że kilka lat po ślubie, zapragnęliśmy mieć ze sobą dziecko- zaczęła mama.- Niestety, po dwóch latach wyszło na jaw, że jestem bezpłodna. Nie ukrywam, że ta wiadomość mnie załamała, ale po pół roku oswoiłam się już z tą wieścią. Decyzja o adopcji była drugą najważniejszą decyzją w naszym wspólnym życiu.

-A jaka byłą pierwsza?- zapytałam.

-Pobranie się- powiedziała z lekkim uśmiechem.

 Kiedy mówili, ja patrzyłam tępo w ścianę za nimi. Dalej kontynuował tato.

-Udaliśmy się do miejscowego Domu Dziecka. Rozmawialiśmy w holu z dyrektorką, kiedy wbiegłaś ty. Małe roztrzepane dziecko z burzą rudych loków. Kiedy cię zobaczyliśmy od razu wiedzieliśmy, że musisz wrócić z nami. Poznaliśmy twoją historię, załatwiliśmy wszystkie formalności, a już następnego dnia, jechaliśmy samochodem do naszego domu, z tobą na tylnym siedzeniu.

-Ile miałam wtedy lat?- kolejne pytanie padło z moich ust.

-Trzy- odezwała się mama. Pamiętam, jak podbiegłaś do nas wołając do mnie mamo, z powodu moich rudych włosów. Uczepiłaś się mojej nogi i z szerokim uśmiechem spoglądałaś na mnie- na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech, zasłonięty przez łzy.- W twoich oczar błyszczała taka nadzieja, że serce się łamie.

-Rodzina o wszystkim wiedziała i choć mama mówiła nam, że w końcu trzeba będzie ci powiedzieć, my nie słuchaliśmy- powiedział tato.- Wszyscy przyjęli cię jako naszą córkę, a niektórzy do tej pory myślą, że jesteś naszą rodzoną. Traktowaliśmy cię jak księżniczkę i staraliśmy, żeby niczego ci nie zabrakło. Chcieliśmy zrekompensować ci wszystko co przeszłaś i zatrzeć złe wspomnienia.

 Zapadła cisza. Nie miałam pojęcia, co zrobić z tymi wszystkimi informacjami. Patrzyłam w oszołomieniu na moich rodziców, nie rodziców i nie wiedziałam jak zareagować. Można powiedzieć, że to jedna z tych chwil, kiedy myśli się, że cały wykreowany przez nas świat właśnie legł w gruzach. Moja mama nie była moją mamą, mój tata nie był moim tatą, a moja babcia, nie była moją babcią.

-Kochanie, powiedz coś- cichy głos mamy wybudził mnie z mojego transu.

 Bezwiednie wstałam ze swojego miejsca i nie reagując na ich prośby, po prostu wyszłam zabierając z wieszaka mój płaszcz, mówiąc cicho, że muszę to wszystko przemyśleć. Odszukałam w kieszeni kluczyki i wyprowadziłam mój ścigacz z garażu. Nawet nie zauważyłam, kiedy słone łzy zaczęły powoli spływać po mojej twarzy. Wsiadłam na motocykl i ruszyłam w niewiadomym mi kierunku, gnana przez poczucie zdrady rodziców, nie rodziców.

  Przecież mogli mi to powiedzieć wcześniej, prawda?. Nie mogli wmawiać sobie, że jeszcze nie byłam na to gotowa. Mam prawie te 18 lat i powinnam wiedzieć już wcześniej. Na co oni czekali? A może mieli nadzieję, że nigdy się o tym nie dowiem?

  Na domiar złego zebrał się na niebie ciemne chmury. Błysło raz czy dwa, a następnie ni stąd ni zowąd lunął na mnie deszcz. Pociągnęłam nosem, zastanawiając się, gdzie mam jechać, by ochronić się przed ulewą.

Stand & driftOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz