Rozdział 15

3.5K 267 30
                                    

Keira.

– Że co?! – krzyknęłam, nie wierząc w to, co mówi Smoczy Bóg. – Niby kto jest tym Smoczym Władcą? Ja?! To niemożliwe! Smoczy Dziedzic nie może być kobietą!

– A jednak nią jest. – dodał uśmiechnięty mężczyzna.

Uważnie go obserwowałam, mając jednocześnie nadzieję, że powie za chwilę, że to był tylko żart. Tak się jednak nie stało.

Było bardzo ciepło, z nieba lał się istny żar, a my staliśmy w jego centrum. Na polanie nie było nawet skrawka cienia, już po chwili byłam cała spocona. W oddali słyszałam śpiew ptaków, a dookoła latały pszczoły i inne owady, siadając na rosnących wszędzie w koło kwiatach. Miały bardzo słodką woń, prawie jak miód, tylko bardziej intensywną, która czasem przyprawiała o zawroty głowy, gdy dłużej się ją wąchało.

– Nie, nie, to jest jakaś pomyłka.

– Nie ma tutaj mowy o żadnej pomyłce. Wyczuwam bijącą od ciebie, potężną moc, zapieczętowaną w twoim ciele.

– Porozmawiamy o tym później, teraz musimy się zająć Ventusem, jest ranny i nie możemy go tutaj zostawić. Ale jak mamy go stąd zabrać?

– Myślę, że uda mi się na to coś poradzić. – Po tych słowach mężczyzna przybrał postać trój głównego smoka.

Jego srebrzyste łuski, połyskiwały w słońcu rażąc, w oczy. Przybierały pomarańczową barwę, która pod innym kontem zmieniała kolor na fioletowy.

– Chcesz tu zostać do zmroku? - zapytał, nieco rozbawionym głosem, widząc jak uważnie się mu przyglądam.

Stał koło Ventusa, delikatnie trzymając jego bezwładne ciało w przednich łapach. Wyglądał nieco jak bestia, która właśnie upolowała swoją kolację.

– No nie, oczywiście, że nie chcę tutaj zostać. – podeszłam do niego, czułam jak moje serce bije coraz szybciej.

– A więc zapraszam! – pochylił się do przodu, sygnalizując abym usiadła na jego grzbiecie, gdy już miałam to zrobić zerwał się silny wiatr, a ja usłyszałam delikatny szept.

"Keira... "

– Mówiłeś coś? Wydawało mi się, jakby ktoś mnie wolał.

– Musiało ci się zdawać. Pospiesz się, przed nami długa droga. Minie przynajmniej dzień zanim dotrzemy do Drakoni, więc musimy wyruszyć natychmiast, inaczej twój przyjaciel może umrzeć.

– Do Drakoni? – powtórzyłam, zastanawiając się co to za miejsce. Nigdy dotąd o nim nie słyszałam.

– Tak do Drakoni, jest to kraina poza zasięgiem zwykłego śmiertelnika i mało kto o niej wie. To właśnie tam narodziły się smoki.

– Aha... rozumiem. – Już miałam wdrapać się na jego grzbiet, gdy znów w mojej głowie rozbrzmiał nieznany głos.

"Keira... Keira... moja mała... księżniczko..."

Zdałam sobie sprawę, że ten szept należy do Eny. Tylko ona jak byłam mała, nazywała mnie swoją księżniczką. Łzy momentalnie pojawiły się w moich oczach, a serce rozdarł straszny ból.

– Ena... – szepnęłam, ocierając płynącą po policzku łzę.

"Keira... nie możesz... nie możesz iść... on... on... nie jest... nie jest tym... za kogo... się... podaje... nie możesz... nie możesz mu ufać..."

Księga Mroku.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz