Rozdział 18

3.3K 229 18
                                    

Drakonia, jest miejscem znajdującym się poza zasięgiem zwykłych ludzi i także mało kto o niej wie. Ci którzy mogli zobaczyć tą krainę na własne oczy, nazywali ją Krainą Latających Wysp. Składa się z jednej głównej wyspy, która swoim rozmiarem dorównuje, średniej wielkości królestwu, a dookoła niej unoszą się, mniejsze wyspy, połączone kamiennymi ścieżkami.

Całość pozostaje ukryta, przed ludzkim okiem przy pomocy smoczej magii. A wyspy unoszą się w powietrzu dzięki magicznym kryształom, zwanym Smoczymi Łzami.

Są to duże, najczęściej niebieskie lub przezroczyste korzystały, które swoim rozmiarem przewyższają dorosłego mężczyznę. Znajdują się one w Świetlistym Pałacu i dzięki nim zachowana jest równowaga.

To właśnie w Drakoni narodziły się pierwsze smoki i jest to, teraz jedyne miejsce w którym tak naprawdę są bezpieczne.

Świetlisty Pałac zbudowany jest z czarnego kryształu, zwanego Nocną Gwiazdą. Ponieważ po zmroku minerały zawarte w jego powierzchni emitują jasne światło, co wygląda jak niebo usłane tysiącami gwiazd.
W pałacu mieszka najstarszy ze smoków, jaki jeszcze żyje. Jest on Królem Smoków, który pod nieobecność Smoczego Dziedzica pilnuje ładu i porządku.

***

Kryształowy Pałac.

Zen siedział w swojej komnacie i spoglądał przez okno. Pogrzeb króla dobiegł już końca, jednak do pałacu wciąż ściągali ludzie, chcący złożyć mu wyrazy ubolewania oraz współczucia. Nie uronił ani jednej łzy, jednak przeżywał to na swój sposób. Z rozmyślań wyrwało go pukanie do drzwi.

– Proszę. – Niechętnie odwrócił się w stronę wchodzącego gościa, którym okazała się być córka króla Cathala, Lavena.

– Mam nadzieję, że nie przeszkodziłam ci w niczym ważnym. – powiedziała, uśmiechając się do niego.

Znali się jeszcze z dzieciństwa, gdy jego ojciec wyjeżdżał w sprawach biznesowych do Astantii, często go ze sobą zabierał.

– W porządku, nie robiłem niczego ważnego.

– Jak sobie radzisz? Strata ojca, musiała być dla ciebie dużym ciosem...

– Jeżeli przyszłaś tutaj rozmawiać o moim zmarłym ojcu, to tam są drzwi! – Chłopak zorientował się, że potraktował ją zbyt ostro, widząc smutną minę dziewczyny.
– przepraszam... ja... nie chciałem, mam po prostu już dość, ciągłego pytania czy "wszystko dobrze", "czy daję sobie radę", to jest strasznie denerwujące!

– Nic nie szkodzi, to ja zachowałam się nietaktownie pytając o to samo co inni. A więc może zjedli byśmy razem obiad? Co ty na to? Tak jak za dawnych czasów!

– Wiesz, nie wiem czy...

– Noooo, proooszę zrób to dla mnie!

– Dobrze, niech będzie ale tylko obiad i nic więcej.

– Oczywiście! Strasznie się cieszę, że będziemy mogli znów porozmawiać tak jak kiedyś! Powiem służbie, żeby przygotowali coś dobrego do jedzenia! Widzimy się później!
– Dziewczyna wybiegła z komnaty, z ogromnym uśmiechem i pobiegła do kuchni.

Zen wciąż stał przy oknie, patrząc tęsknym wzrokiem, na rozciągające się za murami dzikie tereny. Był na siebie zły, że dał się namówić dziewczynie na obiad. Powinien skupić się na sprawach królestwa, a nie jedzeniu obiadków. Poza tym, gdyby Keira się dowiedziała co wyczynia, na pewno pękło by jej serce. A tego chciał uniknąć za wszelką cenę, nie mogąc się skupić ponownie zajął się czytaniem starych, zakurzonych dokumentów.

Księga Mroku.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz