Rozdział 37.

2K 162 17
                                    

Trzy dni wcześniej.

Keira.

Czułam, że coś jest nie tak. Moje ciało nie reagowało na polecenia, które mu wydawałam. Stałam w miejscu, nie mogąc się ruszyć i zaczęłam po woli panikować. Jak na złość nigdzie nie było Ventusa, a miałam wrażenie że stało się coś złego. Ze wszystkich sił próbowałam się poruszyć, jednak nie przyniosło to żadnego rezultatu. Moja moc też jakby gdzieś nagle wyparowała, zostawiając mnie całkowicie samą. Zamknęłam oczy, skupiając się na biciu serca, był to jedyny sposób, abym mogła się uspokoić. Wzięłam kilka głębszych wdechów i poczułam straszny ból, rozchodzący się po całym ciele. Był nie do wytrzymania, jakby ktoś wbijał w moje ciało gorące gwoździe. Dopiero, kiedy otworzyłam oczy, wszystko stało się jasne. Moje ciało było zatrute, przez nieznaną dla mnie magię, nad którą nie potrafiłam zapanować. Czarne płomienie objęły moje kostki, posuwając się wolnym tempem do góry, a z każdym centymetrze, który pokonywały wywoływały nieopisany ból. Wiedziałam, że jeżeli obejmą całe ciało, to nie będzie dla mnie ratunku.
– "Cholera, Ventus gdzie ty jesteś, jak tak bardzo cię potrzebuje!" – moje myśli i umysł, były w nieładzie.

Musiałam się skoncentrować i walczyć o własną duszę, póki jeszcze nie jest za późno! Wysiliłam ciało i umysł do granic możliwość, koncentrując się na smoczej magii, płynącej w mych żyłach. Delikatne łaskotanie, rozeszło się po moim ciele, jednak na tym się skończyło. Czarne płomienie sięgały już, do połowy uda i w zastraszającym tempie pokonywały, kolejne centymetry mojego ciała. Ponownie się skoncentrowałam, tym razem łaskotanie było znacznie mocniejsze i trwało dłużej, jednak nie udało mi się wyzwolić mocy. Musiała ją blokować magia, która chciała mnie przejąć. Poczułam nagle, ostre ukłucie w sercu, a w mojej głowie pojawiło się uczucie, że Ventusowi grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. Wszystkie te uczucia sprawiły, że znalazłam w sobie resztki siły, aby stawić czoła własnym lękom. Płomienie właśnie sięgnęły do połowy klatki piersiowej, sprawiając, że nie mogłam oddychać.

– Jeżeli myślisz, że się poddam, to trafiłaś pod zły adres! – wycedziłam przez zaciśnięte zęby.

Krzyknęłam najgłośniej, jak tylko potrafiłam. Poczułam jak ziemia pod moimi stopami drży i zaczyna pękać. Przez moje ciało zaczęła płynąć moc, moc Smoczego Władcy, którym się stałam. Eksplodowała z mojego ciała, na wszystkie strony, niszcząc zatrutą magię, która próbowała mnie przejąć. Upadłam na kolana, ledwo łapiąc oddech, byłam wykończona, ale zarazem i szczęśliwa, że udało mi się wygrać. Doskonale wiedziałam, że na mojej drodze pojawią się większe trudności, jednak byłam pewna, że im sprostam. Dookoła mnie znajdował się wypalony okrąg, sięgający kilku metrów, a w miejscu w którym klęczałam ziemia była zapadnięta, tworząc niewielkie wgłębienie.

Dałam sobie chwilę, aby odpocząć i nabrać sił. Mogłam wyraźnie wyczuć magię Ventusa, co by oznaczało, że tutaj był, ale z nieznanych mi powodów ruszył w drogę. Uczucie, że grozi mu wielkie niebezpieczeństwo, wciąż nie opuszczało mojej podświadomości. Nie mogłam tak siedzieć i czekać na jego powrót, postanowiłam ruszyć za nim i dowiedzieć się dokąd, się udał.

***

Lecąc śladem chłopaka, ostatnie dwa dni spędziłam w powietrzu, co było bardzo męczące. Mijałam gęste lasy, kwieciste łąki i smagane suchymi wiatrami pustkowia. Krajobraz zmieniał się i często przechodził ze skrajności w skrajność. W niektórych miejsach, były rozgrzane słońcem pustynie, a kawałek dalej leżały tereny, przykryte wiecznym śniegiem, który nigdy nie topniał. Gdy moim oczom ukazały się, pierwsze szczyty gór, nieco zniżyłam lot, przelatując tuż nad ich szczytami. W oddali dostrzegłam górę, której kolor nagich skał,  przypominał krew, a promienie wschodzącego słońca, dodatkowo potęgowały ten odcień. Zobaczyłam niewielką, skalną półkę i wylądowałam na niej, czując, że chłopak znajduje się w środku. Weszłam wgłąb, idąc wąskim, oblodzonym tunelem, który zaczął się rozszerzać. Zimne powietrze, bijące ze środka, wywołało na mojej rozgrzanej słońcem skórze, gęsią skórkę. Kiedy weszłam do dużej jaskini, usłyszałam odgłosy walki, a potem słowa kobiety, skierowane w stronę innej osoby, znajdującej się w jaskini.

Księga Mroku.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz