Rozdział 22

2.7K 204 9
                                    

Keira.

Stałam na skraju wyspy, nie mając dokąd uciec. Strach kompletnie mnie sparaliżował sprawiając, że odjęło mi władzę w nogach. Widziałam biegnącego do mnie Ventusa, jednak obawiałam się, że może nie zdążyć na czas.

Dziwny cień, który całkowicie zastąpił ciało sobowtóra Ventusa, stworzył na swoich ohydnych, wijących się niczym węże kończynach, ostre jak brzytwa noże i szedł w moim kierunku. Byłam kompletnie bezbronna! Co ja miałam niby zrobić?! Powiedzieć mu, żeby mnie oszczędził, a obiecuje, że nie będę zamierzała pokonać Mrocznego Pana?! Sorry ale to raczej nie przejdzie!

Fragmenty jego mrocznego ciała skapywały na ziemię, odrywając się od reszty gdy się poruszał, co sprawiło, że dostałam mdłości.
"Boże, to obrzydliwe!" – pomyślałam, hamując odruch wymiotny.

– Nie boj się Smoczy Władco, nawet nie poczujesz, gdy nastanie twój koniec! – Cień uniósł swoje noże, szykując się do ataku. W tym samym momencie zobaczyłam Ventusa, który był już pod drugiej stronie wyspy i zdyszany biegł co sił w nogach, w naszym kierunku. "Ventus! Pośpiesz się! Proszę!"

Odskoczyłam na bok, gdy cień niespodziewanie się na mnie zamachnął, próbując wbić jeden ze swoich noży w moją klatkę piersiową.

– Keira! Trzymaj się! Zaraz tam będę! – usłyszałam głos smoka, który był coraz bliżej.

Napastnik, tylko niechętnie spojrzał w jego stronę i machnął ręką, a przed Ventusem wzrosła wysoka ściana z czarnych płomieni, nie pozwalając mu przejść.

– Nie! – jęknęłam, gdy mężczyzna chwycił mnie za kostkę, trzecią ręką, która niespodziewanie wzrosła mu z pleców.

Ciągnął mnie za sobą, idąc w kierunku drugiego końca wyspy. Próbowałam się zatrzymać, łapiąc źdźbła rosnącej dookoła trawy, jednak nic to nie dało. Spojrzałam w kierunku z którego biegł Ventus, widziałam tylko wysokie płomienie, które zagradzały mu drogę, a doskonale wiedziałam, że jest wciąż zbyt słaby aby przybrać postać smoka i nad nimi przelecieć.

– Ała… – Z trudem łapałam powietrze, gdy sobowtór Ventusa, z całej siły rzucił mną na skały przed sobą, jakbym była workiem ziemniaków.

Mocno o nie uderzyłam, nie mogąc się kompletnie ruszyć. Podszedł jeszcze bliżej, wbijając ostry nóż obok mojej głowy, a ja zamarłam z przerażenia.

– I co? Myślisz, że teraz ktoś przyjdzie ci na ratunek? – zaśmiał się złowieszczo i wyniósł ręce do nieba, mówiąc słowa których kompletnie nie rozumiałam.

Kiedy skończył ziemia na której leżałam zaczęła drżeć, a po chwili dookoła nas spod ziemi wystrzeliły te czarne płomienie, zamykając nas w środku.

– Teraz nikt, kompletnie nikt, nie będzie nam przeszkadzać! Musiał by być Świetlistym Smoczym Bogiem, żeby się przebić przez te płomienie! – spojrzał na mnie i zbliżył twarz do mojego ucha.

– Zdradzę ci sekret, kilkaset lat temu wymordowałem wszystkich Świetlistych Bogów! Dlatego nikt cię nie uratuje! Ha, ha, ha…  – Ponownie uniósł ostrze szykując się do ostatecznego ciosu, z przerażeniem obserwowałam jak spada ono wprost na mnie z zamiarem odebrania życia.

– Nie! – krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam, zasłaniając twarz dłońmi, jednak nic się nie stało.

Ostrze mnie nie dosięgło, tak jakby ktoś w ostatniej chwili je powstrzymał. Gdy podniosłam wzrok, zobaczyłam stojącego przede mną Ventusa, trzymającego w zaciśniętej dłoni martwe ciało mężczyzny, który próbował mnie zabić.

Księga Mroku.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz