Rozdział 27

2.3K 204 18
                                    

Keira.

Byłam nieco zdziwiona całym tym zajściem, które miało przed chwilą miejsce. Mimo, iż nie znałam tej kobiety i nie wiedziałam czy mogę jej ufać, to miałam dziwne wrażenie, że mnie nie skrzywdzi.

Wyglądała na kobietę koło trzydziestki, na wciąż wyglądającej młodo twarzy mogłam zauważyć pierwsze, delikatne zmarszczki koło oczu. Miała długie, czarne sięgające do pasa włosy, zaplecione w warkocz, które w promieniach słońca, przedostających się między koronami drzew, miały lekko granatowy odcień. Była wyższa ode mnie o głowę, a kolor jej oczu przypominał mi bursztyn, na który padły promienie słońca. Miała ubraną długą, czarną szatę w czerwone kwiaty, przewiązaną w tali, czerwoną wstęga, która zawiązana była w dużą kokardę z tyłu. Musiałam przyznać, że była naprawdę piękną kobietą.

Byłam ciekawa reakcji Ventusa, chociaż po nim mogłam się spodziewać, tylko jednej. "Keira, kto to jest! Zwariowałaś? Nie wiemy kim ona jest!... bla... bla... bla..."
Gdy wraz z Sakaną wyszłam z lasu, naszym oczom ukazało się zdumiewające piękno, tego miejsca. Wielka, rozciągająca się dookoła kwiecista łąka, wyglądała niczym obraz namalowany przez utalentowanego artystę. Wokół unosiła się słodka woń kwitnących dookoła kwiatów, a delikatny, ciepły wiatr przyjemnie muskał skórę, dając chwilową ulgę, od panującego upału.

Rozejrzałam się dokładnie po łące, jednak nigdzie nie widziałam Ventusa. Możliwe, że wyruszył na łowy, ale dziwne było to, że mnie nie uprzedził. Spokojnym krokiem ruszyłam przez środek polany, dotykając dłońmi delikatnych źdźbeł traw, rosnących między kwiatami. Ich delikatne kłosy, łaskotały moją skórę. Moje wspomnienia z dzieciństwa wróciły i znów poczułam się niczym mała dziewczynka, beztrosko bawiąca się na łące. Wcześniej z Eną, kiedy byłam młodsza właśnie w taki sposób spędzałyśmy wolne popołudnia. Braliśmy koszyk, do którego Ena wkładała różne pyszności i niewielki koc, a potem szłyśmy na pobliską polanę. Uwielbiałam ten czas, kiedy mogłam beztrosko się bawić pośród wysokich, pachnących kwiatów. Widziałam wtedy szczery uśmiech na twarzy Eny i dotarło do mnie, że wciąż nie pogodziłam się z jej śmiercią. Ból smutku ścisnął moje serce, na tyle mocno, że musiałam przystanąć aby złapać oddech. Łzy same cisnęły mi się do oczy, tak bardzo mi jej brakowało.

– Wszystko w porządku? – zapytała przejętym głosem Sakana i położyła ciepłą dłoń na moim ramieniu.

Wiedziałam, że zauważyła moje łzy, jednak nie zadawała kolejnych pytań, tylko nieco mocniej ścisnęła moje ramię, żeby dodać mi otuchy.

– Tak, tak wszystko w porządku. Po prostu moje wspomnienia wróciły i nie spodziewałam się że…

– Że mogą być takie bolesne? – dokończyła za mnie, a ja tylko kiwnęłam głową, pozwalając ostatniej łzie płynącej po policzku wyschnąć.
– Wspomnienia czasem naprawdę mogą otworzyć zasklepione rany w naszym sercu. To nic złego, że przez nie płaczemy, czy jesteśmy smutni. Właśnie dzięki temu osoby, które były dla nas ważne, wciąż takimi pozostają, bez względu na upływ czasu. – Jej twarz nieco posmutniała, a uśmiech, który do tej pory na niej gościł zastąpił smutek.

Uświadomiłam sobie, że też musiała kogoś stracić. Kogoś kto był dla niej naprawdę ważny, jednak nie chciałam o to pytać. Wierzyłam, że jeżeli nastąpi odpowiedni czas, sama mi o tym powie.

– Ventus! – krzyknęłam i pomachałam dłonią, kiedy zobaczyłam wychodzącego z lasu chłopaka, niosącego dwa, upolowane zające.

Moje serce, aż zabiło mocniej gdy dostrzegłam, że nie ma na sobie koszulki i dokładnie widać jego prężące się mięśnie. Chłopak na nasz widok gwałtownie się zatrzymał i wypuścił z rąk, upolowaną zdobycz. Nawet z takiej odległości, jaka nas dzieliła mogłam dostrzec, że jest w istnym szoku. Biegiem ruszył w moimi kierunku, miałam dziwne przeczucie, że będzie zupełnie inaczej niż się spodziewałam. Kiedy znalazł się przy nas, kompletnie mnie zignorował, a jego pomarańczowe oczy wpatrzone były w kobietę, stojącą obok.

– Sakana!? – powiedział z niedowierzaniem, a mnie kompletnie zatkało "To oni się znają?!" – pomyślałam, kiedy Ventus w końcu uświadomił sobie, że stoję tuż obok, a on nawet mnie nie zauważył.

– Keira! Skąd ty? – spojrzał znów na Sakanę, a potem na mnie i ponownie na nią.

Szczerze mówiąc, to nie takich słów się od niego spodziewałam, kiedy ponownie się spotkamy. Jego wyraz twarzy mówił sam za siebie, był w totalnym szoku i wyglądał jakby zobaczył ducha.

– Spotkałam ją w lesie, kiedy byłam się rozejrzeć. Zostawię was samych, pewno macie sporo do wyjaśnienia. – powiedziałam jak najbardziej obojętnym głosem i wyminęłam chłopaka, unikając jego dłoni, kiedy próbował mnie złapać za ramię.

Kątem oka dostrzegłam, smutek na jego twarzy. Mnie również było smutno, poczułam lekkie ukłucie w sercu, kiedy mnie zignorował. Będąc w połowie drogi uświadomiłam sobie, że i tak muszę się wrócić, bo nie mam przy sobie noża, którym mogłabym oprawić upolowane przez Ventusa zające.

– Daj mi nóż! – powiedziałam chyba zbyt gwałtownie, bo chłopak aż się zakrztusił śliną, na moje słowa.

– Nóż?! Po co ci noż?! – Wystraszony złapał mnie gwałtownie za nadgarstki, krępujące moje ruchy.
– Keira, ty chyba… chyba nie chcesz… – przerwał, widząc coraz większą złość na mojej twarzy. – posłuchaj, ja… ja… wszystko ci wytłumaczę! Tylko nie rób głupstw! To… to… znaczy mnie i Sakanę… nas…

– Idioto! Potrzebuje tego głupiego noża, żeby oprawić zające, które upolowałeś! – wycedziłam przez zęby, wyrywając ręce z uścisku chłopaka.

Na moich nadgarstkach miałam odbite czerwone ślady dłoni Ventusa, przez co jeszcze bardziej się zdenerwowałam.

– Przepraszam… ja…

– Dasz mi w końcu ten głupi nóż?! Czy mam je oprawić zębami?! – Poirytowana posłałam mu wściekłe spojrzenie i wyrwałam z dłoni niewielki nóż, który odpiął od paska.

Szybkim krokiem ruszyłam w stronę naszego obozowiska, zostawiając Sakanę i Ventusa samych.

***

– Nie sądziłam, że ktoś będzie dla ciebie tak ważny jak ta dziewczyna. – powiedziała Sakana, a przez jej twarz przemknął cień rozczarowania.

– A ja nie sądziłem, że jeszcze kiedyś się spotkamy Lisia Bogini.

– Och, myślałam, że po tylu latach ucieszysz się na mój widok, a zamiast tego widzę na twojej twarzy rozczarowanie. Czy to w taki sposób powinno się witać kobietę, której oddałeś serce?!

– To było dawno temu i byłem wtedy jeszcze głupim, młodym smokiem, który niewiele wiedział o życiu. – Chłopak wyraźnie zacisnął szczękę, pokazując jej twarde rysy.

Niewielkie, dwie blizny, które biegły wzdłuż jego prawego policzka, wydawały się teraz nieco większe i głębsze, niż w rzeczywistości.

– Och, nie wiedziałam, że aż tak bardzo mnie nienawidzisz. To co się stało w przeszłości… nie mogę cofnąć czasu i zwrócić ci poprzedniego Smoczego Władcy. – Twarz Sakany posmutniała. Wspomnienia o których kobieta starała się tak usilnie zapomnieć, wróciły ze zdwojoną siłą. – Zamierzasz powiedzieć dziewczynie o swojej przeszłości?

– Nie wiem. – westchnął, po czym spojrzał w stronę dziewczyny. Jego wzrok wydawał się być pusty i pozbawiony jakiekolwiek wyrazu.
– Nie wiem, czy jestem na to gotowy i nie wiem, czy ona będzie na to gotowa. Powinniśmy wracać, skoro już jesteś to zostań z nami i zjedzmy wspólnie, tylko proszę nie wspominaj o mojej przeszłości. Keira, nie wie jeszcze wszystkiego. Będzie dla niej lepiej, jeżeli na razie się nie dowie.

– Dobra, jak chcesz! Tylko pamiętaj, w końcu nadejdzie taki dzień, kiedy będziesz musiał wyznać jej całą prawdę a wtedy…

– Tak wiem co może wtedy nastąpić. Chcę się po prostu cieszyć tym, że dostałem kolejną szansę i być może, będę mógł odpokutować swoje winy.

– Rozumiem. Chodźmy, powinniśmy jej pomóc z kolacją, bo jeszcze nic nie dostaniemy. – Kobieta z lekkim uśmiechem na twarzy minęła Ventusa, który ruszył zaraz za nią.

Bolesne wspomnienia i poczucie winy  o którym chłopak starał się zapomnieć, ponownie wróciły sprawiając, że jego serce rozdarł straszny ból, nad którym nie potrafił zapanować. Resztę wieczora spędził, wpatrując się pustym wzrokiem w płonące ognisko. Nie spodziewał się, że jeszcze kiedykolwiek spotka kobietę, przez którą wtedy jego życie się skończyło.

Księga Mroku.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz