Rozdział 32.

2.2K 175 24
                                    

Ventus.

Widziałem coraz więcej,  pojawiających się dookoła nas czerwonych punktów. W oddali, między gęstymi drzewami dostrzegłem pierwsze Astrale, które krążyły chaotycznie, co jakiś czas się zatrzymując. Wilki, które jako pierwsze wyłoniły się zza drzew, były w połowie polany. Szły wolno, a ich dzikie warczenie i ujadanie zagłuszało pohukiwanie sów, które siedziały wysoko w koronach drzew.

Czas uciekał, a ja nie wiedziałem co mam zrobić. Nie dam sobie rady z dwunastoma wilkami, które rozproszyły się na boki, odcinając nam drogę ucieczki. Zdesperowany rozejrzałem się, szukając jakiegokolwiek wyjścia. Spostrzegłem jakieś dziesięć metrów od nas, duży głaz, który był za razem na tyle wysoki, aby uniemożliwić wilkom wspinaczkę po nim.

Skupiłem się, na prawej dłoni zatańczył słaby, złoty płomień, który miałem nadzieję, że nie zgaśnie. Złapałem mocniej Keirę i jednym stanowczym ruchem przerzuciłem bezwładne ciało dziewczyny przez ramię i po woli wstałem. Starałem się nie wykonywać gwałtownych ruchów, żeby nie sprowokować wilków do ataku. Głośne warczenie, które dobiegło za moich pleców, uświadomiło mi, że zaraz zaatakują.

– Proszę, nie zawiedź mnie! – powiedziałem, do ledwo palącego się płomienia.

Zacisnąłem zęby i skupiłem się mając nadzieję, że mój plan wypali. Poczułem jak fala palącego bólu rozchodzi się, po całym moim ciele.
"Albo teraz, albo w ogóle!" – pomyślałem i uwolniłem ostatki smoczej mocy, jaką jeszcze posiadałem. Kiedy płomień objął ciało Keiry i moje, biegiem ruszyłem w stronę głazu. W tym samym momencie rozwścieczone wilki rzuciły się do ataku. Ogień skutecznie blokował ich natarcia i wyraźnie słyszałem, jak skomlą z bólu, nie mogąc nas dosięgnąć.

Będąc już przy głazie oparłem o niego Keirę, mając jednocześnie nadzieję, że się nie przewróci, a sam wdrapałem się na jego szczyt. Nachyliłem się złapałem dziewczynę za ramiona widząc, że mój ogień, który ją chronił zaczyna gasnąć i zdecydowanym ruchem wciągnąłem Keirę na górę.

Udało mi się normalnie w ostatnim momencie, bo właśnie w tej chwil duży, szary wilk rzucił się, do ataku i uderzył pyskiem w kamień.
Zawył przeraźliwie, tocząc pianę z pyska, a jego ostre kły błysnęły w ciemności. Dzięki temu, że posiadam smoczą moc, mogę równie dobrze widzieć w ciemnościach. Dlatego doskonale widziałem masywną, sylwetkę zwierzęcia. Był dużo większy od pozostałych wilków, które teraz dołączyły do niego. Jego szara, nastroszona sierść wyglądała niczym ostre kolce. Zwierzęta jeszcze, przez jakieś piętnaście minut krążyły, koło głazu próbując się dostać na górę. Gdy ostatecznie nie udało im się wdrapać, po jego gładkiej powierzchni,  zrezygnowane odeszły znikając w gęstym lesie.

Odetchnąłem z ulgą wiedząc, że już nic nam nie zagraża. Nawet nie  spostrzegłem, że wciąż trzymam dziewczynę w objęciach. Twarz Keiry,  była bardzo blisko mojej, mogłem poczuć jej ciepły oddech na policzku. Odwróciłem się i spojrzałem na nią. Wyglądała jakby położyła się spać, na lewym policzku, tuż pod okiem miała niewielką bliznę.  Moje serce zabiło mocniej, kiedy uświadomiłem sobie w jakiej sytuacji się znalazłem.

Siedziałem po środku totalnego odludzia, na zimnej skale, trzymając w objęciach kobietę, którą tak bardzo kochałem. Przez ten moment, byłem naprawdę szczęśliwy.
Nie wiem dlaczego to zrobiłem, ale nachyliłem się i już miałem pocałować dziewczynę, gdy nagle otworzyła oczy.

– Co ty… – krzyknęła i odepchnęła mnie na tyle mocno, że straciłem równowagę i spadłem na twardą ziemię.

Chwilę leżałem nie mogąc się podnieść i zasłoniłem oczy dłonią. Nie miałem najmniejszej ochoty wstawać, co ważniejsze nie miałem ochoty się tłumaczyć, dlaczego próbowałem ją pocałować.

Księga Mroku.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz